niedziela, 19 października 2014

Rozdział 31

**Olivia**

Dalej byłam przybita po wczorajszym dniu. Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tyle ludzi życzy sobie mojej śmierci. Może... chociaż fakt, faktem gdybym wtedy popełniła samobójstwo teraz nie byłabym z Aaron'em. Wczorajszego dnia ustaliliśmy, że dzisiaj Carter przeniesie swoje rzeczy do mojego pokoju. Siedzieliśmy, ponieważ zrobiliśmy sobie chwilę przerwy. Telefon blondyna zawibrowal. Spojrzał na ekran a po chwili na mnie. 
- Co? - spytałam 
- Napisał Nick. Wraca za tydzień, I chce żebyśmy przyjechali tam już za pięć czy sześć dni. Ten dom był ogarniany przez jego menagera i ktoś musi zobaczyć go przed nim. 
-Myhym. Czyli mamy jeszcze załóżmy pięć dni z moim bratem? 
-No dokładnie. Potem użeramy się z moim. - zaśmiał się 
- No cóż... Będzie ciekawie. A zapoznasz mnie z twoją bliźniaczką? 
-Jasne, że tak. Nie tylko z nią, i to już jak dojedziemy. Trzeba jeszcze Jordan'a i twojego ojca zapoznać z naszymi planami. 
-Dobrze. W takim razie ty przenoś się dalej, a ja spadam do mojej rodziny oznajmić im o naszych zamiarach- powiedziałam i poszłam na dół. Tak jak myślałam Jordan i ojciec siedzieli w salonie. 
- Cześć wam - usiadłam ma fotelu, naprzeciwko mężczyzn 
-Hej. - odpowiedzieli naraz 
-Co cię do nas sprowadza? -pytanie zadał brat 
-No więc... za pięć dni razem z Aaron'em wyjeżdżamy do Londynu. 
-Już nas opuszczasz? 
-No niestety - zaśmiałam się - Ale Nick chce nagrać to show i potrzebny jest tam też Aaron, a on chce żebym z nim jechała.
-Eh... no dobrze. Skoro sprawa tak wygląda to okej. Może pójdziemy razem gdzieś? - odezwał się Jordan 
-Pewnie, że tak! Z chęcią. Może poszli byśmy do wesołego miasteczka? 
-Okej.
Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas. Potem wróciłam do brązowookiego, pomogłam mu przy rozpakowywaniu rzeczy. Bo oczywiście on nie mógł po prostu przenosić po kolei rzeczy bez ich składania tylko spakował je i dopiero przeniósł, co dało mu podwojoną ilość czasu na wykonanie tych banalnych czynności. Po upływie zaledwie piętnastu minut połowa rzeczy znalazła się na półkach, a połowa w walizce. Mieliśmy w planach jeszcze tutaj wrócić. Na początku jeszcze jednak zająć się sprzedażą domu Carter'a w Stanach. Bo nie zrobił jeszcze tego, a musiał. W końcu nie mogłam mu odmówić, nie po tym, co dla mnie zrobił. Nie byłabym w stanie mu odmówić... Postanowiliśmy zamówić pizzę, skoro i tak nikomu nie chciało się gotować. Zeszłam na dół, ponieważ usłyszałam pukanie do drzwi. Kiedy je otwarłam nie było tam nikogo. Poczułam się dziwnie, jakby ktoś mnie obserwował. Rozejrzałam się, ale nikogo nie widziałam. Poszłam do salonu. Znowu pukanie. Tym razem przed drzwiami stał dostawca z pizzą. Zapłaciłam i odebrałam trzy pudełka z jedzeniem. Aaron zamknął za mną drzwi. Chwilę później siedzieliśmy już w kuchni i jedliśmy pizzę. 

***

Poszłam do łazienki i wzięłam gorącą kąpiel. To była zdecydowanie bardzo dobra decyzja. Rozluźniłam się. Z mokrymi włosami udałam się do łóżka, w którym leżał już Aaron. Przez jakiś czas nie mogłam zasnąć. Myślałam o tym pukaniu. Przesłyszało mi się, czy ktoś jednak tam był? Ale gdyby nikogo tam nie było to nie byłoby tego uczucia. Po paru minutach zasnęłam.

Byłam sama w domu. Jordan i Aaron pojechali na mecz, a ja nie miałam ochoty na to. Ojciec w pracy. Siedziałam sama w domu. Robiło się ciemno. Usłyszałam pukanie do drzwi. Pora wskazywała na to, że mężczyźni wrócili z meczu. Czyżby zapomnieli kluczy? Poszłam na dół i otwarłam drzwi. Zobaczyłam tylko niebieskie, bardzo znajome mi tęczówki, a potem już nic. Miałam na głowie worek. Zaczęłam krzyczeć kiedy ten ktoś zaczął mnie szarpać, podejrzewam, że w stronę wozu. 
- Olivia - poczułam szturchnięcie. Obudziłam się. Aaron siedział obok. Poczułam jak łza spływała mi z policzka. Podniosłam się. Blondyn przytulił mnie. Od razu poczułam się bezpieczniej, ale dalej czułam ten strach. - Słońce, co ci się śniło?
- Byłam sama w domu, pojechałeś z moim bratem na jakiś mecz, a ojciec był w pracy. Ktoś zapukał do drzwi. Pomyślałam, że to wy, że zapomnieliście kluczy i poszłam wam otworzyć. Ale to był ktoś inny. Wydaje mi się, że rozpoznaje te oczy - mocniej go przytuliłam - ale pewna nie jestem.
- Czy.... dzisiaj się coś wydarzyło, co mogłoby cię trochę przestraszyć? - spojrzał mi w oczy
- Nie - skłamałam, nie będę go martwić byle gównem... Chwilę posiedzieliśmy razem. Potem już zasnęłam na dobre... 





**Lena**

Obudziło mnie mocne szturchnięcie w plecy.
- Czego?!- zapytałam wybudzona z przyjemnego snu. Nie myślałam już o Pani George , ani o jej zachowaniu. Będzie ok , musi być.
- Max? - usłyszałam nieznany mi głos obok. Podniosłam się gwałtownie żeby zobaczyć kto to , ale panowała ciemność.
 - Mogłabym zapytać o to samo ... - odpowiedziałam zdziwiona. Dziwne jest to że się nie bałam , pewnie to dlatego że połowa mnie (większa połowa , jakieś 90% ) jeszcze spała.
- Aaaa Lena? - kto to do cholery jest? Światło się zapaliło. Chwile mrugałam żeby zyskać ostrość. Stał tam chłopak , a raczej mężczyzna podobny do Maxa . Szczególnie przypominał go z uśmiechu. Różnice? Włosy
- Jack - podał mi ręce. Ścisnęłam ją lekko. Chłopak nie wydawał się abi troszkę śpiący.
- Brat Maxa? - upewniałam się.
- We własnej osobie - puścił mi oczko. Usiadł obok opierając się plecami o brzeg łóżka.
- Mam nadzieję że ty mnie bardziej polubisz...- mruknęłam , a następnie ziewnęłam.
- Niż kto ? Już cię lubię .Fajna jesteś - szturchnął mnie w nogę. Kto by pomyślał że poznam brata mojego chłopaka w nocy i zacznę z nim normalnie gadać.
- Wasza mama , a z resztą nieważne... Dzięki - zaśmiałam się.
- Nie przejmuj się! - uniósł twarz wpatrując się w sufit
- po Michelle mama boi się o Maxa... Ej , idziemy na spacer? - on jest jakiś pokręcony! Lubię go.
- Chcesz iść na spacer o ...- spojrzałam na telefon - .., drugiej w nocy?! - zdziwienie malowało się na mojej twarzy.
- Masz rację , trochę za późno. Ty pewnie chcesz spać... - wstał i ruszył do drzwi
- Wyślijcie mi zaproszenie na ślub. Mam nadzieję że będę chrzestnym - kiwnął dwoma palcami jakby salutował i wyszedł. Kiwając głową gdybym próbowała zaprzeczyć tej sytuacji zasnęłam.

- Wstaaaa...- zaciął się Max gdy wszedł do swojego starego pokoju w którym nocowałam i zobaczył mnie ubraną. W sensie że już nie śpię , a nie że byłam nago - Właśnie... chciałem cię obudzić.
- Jak widać nie musisz - oznajmiłam. Usiadł na łóżku.
- Chcesz zjeść śniadanie tutaj? - zapytał.
- Nie. Zjem normalnie - wzruszyłam ramionami i zeszłam na dół nie zwracając uwagi na Maxa. Usiadłam do nakrytego stołu gdy pani George wróciła do kuchni.
- Oh - zdziwiła się moim widokiem. Czyżby myślała że już uciekłam ?
- Jak ci się spało? - zagadnęła , w jej głosie nie było jakichkolwiek uczuć. Zrobiła to zapewne z przyzwyczajenia.
- Normalnie - burknęłam tylko . George wszedł do kuchni patrząc na mnie przenikliwie. Gdy zjadłam odstawiłam talerz do zlewu. Max zrobił to chwile po mnie. Babs przez cały czas nas obserwowała jakbyśmy mieli za chwile zdemolować pomieszczenie.
Podeszłam do Maxa blisko , a potem jeszcze bliżej i wtuliłam się w niego. Przejechałam ręką po jego udzie aż natknęłam się na tylną kieszeń jego jeansów . Poklepałam go po tyłu.
- Dzięki za karty kredytowe - powiedziałam cmokając ustami i wyminęłam go wychodząc. Mężczyzna stał jak sparaliżowany , tak samo jak jego matka. Tak , wyszłam z kuchni z uśmiechem na ustach.
- Jesteś taka zła - zaśmiał się wchodząc do pokoju. Wzruszyłam tylko ramionami. Objął mnie od tyłu i pocałował w szyje , ale ja nadal patrzałam w okno
- na mnie też się obraziłaś? - mówił do mojego ucha. Odsunęłam się bez słowa i usiadłam przy biurku oglądając album ze zdjęciami który wczoraj mi przyniósł.
- Max ? - drzwi się otworzyły , Jack
- o ! Hej , Lena - przywitał się.
- Hej - posłałam mu uśmiech.
- Wy się znacie ? - zdziwił się Łysy.
- poznaliśmy się w nocy - mruknęłam.
- Chodź na chwile , mam sprawę - mój chłopak opuścił pokój patrząc na mnie przenikliwie.


***


- Obwiedźcie nas szybko , albo ja odwiedzę was - uściskał mnie brat Maxa.
- Zapraszamy . Do widzenia pani George - kiwnęłam w jej stronę głową. Kobieta nie podeszła bliżej
- Zostawiłem torbę na górze ! - członek The Wanted rzucił mi kluczyki i wbiegł po schodach. Wyszłam i otworzyłam auto. Już chciałam wsiadać , ale podszedł do mnie jakiś chłopak.
- Ty jesteś dziewczyną Georgea? - to dziwne. Od kiedy tak się po prostu do kogoś podchodzi i pyta?
- Znamy się ze szkoły , jestem Lucas - podał mi rękę.
- Em , tak. Jestem Lena - uściskałam ją.
- Szkoda że tak późno dowiedziałem się że tu będziecie - mruknął - Pozdrowienia ! - dodał tylko i odszedł. No dobra - pomyślałam i wsiadłam do auta. Gdy Max otwierał drzwi zadzwonił mój telefon.
- Lena? - usłyszałam nie znany mi głos.
- Tak , z kim rozmawiam?
- Tu Sean , gdy się zderzyliśmy wypadł ci portfel. Mam go , przepraszam że nie dzwoniłem szybciej , ale trochę potrwało znalezienie twojego numeru , a potem czasu ...- tłumaczył.
- Oh ! Dzięki Bogu ! Możemy się spotkać? - zapytałam weselsza.
- Jutro ? - upewnił się.
- Pasuje ! 12 ? W tamtej kawiarni koło szkoły?
- To do zobaczenia- miał melodyjny głos przez telefon
- Dziękuję - koniec połączenia. Przez całą drogę powrotną myślałam o spotkaniu , przynajmniej dopóki nie usnęłam.

________________________________________________________

Dam dam dam :D
No to mamy rozdział.
Do nexta ;3

niedziela, 12 października 2014

Rozdział 30

**Olivia**

Ja powiedziałam w tobie. Za to Carter wypowiedział teoretycznie dla kogoś nic nie znaczące, a dla mnie bolesne słowa.  A mianowicie, że zakochał się w Lenie. Ehh... Nie ważne... Dlaczego to musi tak boleć? Już miałam ten promyk nadziei, że chodzi o mnie, że mogę być szczęśliwa. Ale jednak nie... Takie rzeczy dzieją się tylko w bajkach... Ja nie jestem księżniczką, a Aaron nie jest za to księciem. Niestety, ja jego uczuciami nie będę rządzić. Chwyciłam poduszkę i telefon. Poszłam do łazienki. Właściwie pobiegłam. Brązowooki chyba chciał coś powiedzieć, zatrzymać mnie. Ale ja zakluczyłam się i zaczęłam płakać Cios w serce. Chociaż, może nie powinnam przeżywać? Podnieść głowę i iść dalej? Co jeśli teraz stracę jego przyjaźń? Co jeśli przez to stracę i brata? Nie wiem co zrobi. Może pójdzie do Leny, może się z nią zaprzyjaźni, co jeśli będzie zarywał? Może postanowi jej powiedzieć o parę słów za dużo? Za dużo tych " może..., jeśli..." i tym podobnych... Nie powinnam się tym zadręczać, ale nie umiem. Coraz więcej łez zaczynało napływać do oczu. Puściłam piosenkę Nick'a - I need you tonight. Trochę nuciłam pod nosem.

Otwórz swe serce dla mnie
I powiedz co Ci siedzi w głowie, och tak

Wiem, że przeszliśmy przez tak wiele

Ale tym razem nadal Cię potrzebuję w moim życiu i...

Potrzebuję Cię dzisiejszej nocy

Potrzebuję Cię w tej chwili

Wiem w głębi mego serca.

I nie ma znaczenia czy to dobre czy złe

Naprawdę Cię potrzebuję dzisiejszej nocy...


Można by powiedzieć, że ta piosenka wyrażała moje emocje. Potrzebowałam w tym momencie wsparcia. Potrzebowałam mojej przyjaciółki.
Do drzwi zaczął się dobijać Aaron.
- Otwórz te drzwi Liv, proszę  - mówił. ja nie miałam zamiaru ruszać się z miejsca. Poszłam tylko uchylić okno. Robiło mi się gorąco. Wróciłam do poprzedniego miejsca i dalej łkałam. Carter dalej się dobijał
- Odejdź. Nie otworzę, nie wyjdę
- Nie odejdę. Musisz poznać prawdę.
- Nie obchodzi mnie twoja niby prawda. - powiedziałam opryskliwie. Mężczyzna dalej się dobijał. W pewnym momencie usłyszałam, jak opiera się o drzwi. Potem taki dziwny dźwięk, pewnie usiadł. Usłyszałam jego rozmowę, podejrzewam z Jordan'em. Rozmawiali o zapasowym kluczu do tej łazienki. Ale go nie ma. Nieźle się wkurzył. Usłyszałam nuty piosenki której jakoś nie znałam. Bynajmniej tak mi się wydawało. Później rozpoznałam że to Scream.

Tak jakbym krzyczał 
Ale nie wydawał dźwięku
Nie wiem jak iść dalej
Chciałbym tylko wrócić
Ale nie potrafię
Jest za późno, taka jest prawda, ty odeszłaś...
Tak jakbym próbował zburzyć mur gołymi rękami
Ciągle liczę ale w klepsydrze nie ma już piasku


Wsłuchałam się w jego głos. Na chwilkę przestałam płakać, ale chwilę później moje policzki już były mokre. Nagle nie potrafię przestać? Chyba tak... Teraz puściłam Do I Have To Cry For You. Eh... Słowa piosenek Nick'a serio wyrażają wiele. Mogłabym ich słuchać 24/7. usłyszałam trzaśniecie drzwi. Czyżby sobie odpuścił? Nie wiem. Wsłuchałam się w słowa piosenki. Kiedy doszło do pewnego fragmentu usłyszałam głos zza okna
Czy muszę stać, w zimną, ciemną noc aż zajaśnieje świt? Czy będę musiał powiedzieć : "Nie pozwolę Ci odejdź! "'? *- spojrzałam co się dzieje na podwórku przez okno. Poczułam straszne zimno. Tam stał Aaron, w samej bokserce i krótkich spodniach
- Właź do domu! Będziesz chory - powiedziałam. Łzy dalej napływały mi do oczu. Teraz przede wszystkim z widoku Ar'a robiącego sobie krzywdę najprawdopodobniej przeze mnie.
- A zgodzisz się ze mną porozmawiać twarzą w twarz?
- Nie... Nie teraz. Jeszcze za wcześnie
- To sobie tu jeszcze poczekam
- Aaron proszę cię! Właź
- A pogadamy?
- Wejdź. - podniosłam ton. Poszłam do drzwi i od kluczyłam je. Usiadłam na podłodze i przytuliłam poduszkę. Zaraz zobaczę go. Nie będzie to pewnie miła rozmowa... Eh... Samotna łza spłynęła po moim policzku. Usłyszałam pukanie do drzwi. Potem otwarły się i ujrzałam Aaron'a. Podszedł do mnie i spojrzał w oczy. Potem usiadł i bez słowa przytulił. Wykorzystałam okazję i odwzajemniłam uścisk. Pomogło. Znowu mnie ratuje.
- Liv... nie płacz już proszę.
- Ale... Ty mnie znienawidzisz. Ja to wiem. Już niedługo. Pójdziesz do Leny... Stracę kolejną ważną dla mnie osobę... Nie przeżyję tego. Nie tym razem
- Olivia. Czy ty siebie słyszysz? Nie mam za co cię znienawidzić. Tak na prawdę nie kocham Leny. To był żart. Teraz widzę, że najgłupszy jaki mogłem kiedykolwiek wykonać. Zraniłem kobietę, którą kocham. Kobietę z którą chciałbym spędzić resztę życia.  Tak dobrze słyszysz... to ciebie kocham.
- Nie wierzę - znowu uroniłam samotną łzę, tym razem szczęścia. 
- To... uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną? - spytał
Nie odpowiedziałam nic. Tylko wpiłam się w jego usta.
- Mam to uznać za tak? - uśmiechnął się
- No... Chyba... nie wiem - zaśmiałam się - wspomnienia wracają, pamiętam jak zarwałam nockę, żeby tylko obejrzeć Popstar, w którym grałeś.
- I... podobał ci się?
- Pewnie, najbardziej ostatni moment - powiedziałam. Skierował swoje usta do mojego ucha
- Pocałunkiem, który mógłby trwać całe życie... - wyszeptał i wpił się w moje usta. To co się dzisiaj wydarzyło... To coś wspaniałego. Siedzieliśmy patrząc na drzwi. Byłam szczęśliwa.
- Idziemy spać? Jest... późno...
- No... przydałoby się. - ziewam.
- To... idę - zaśmiał się. Wstał. Co on robi? Przerzucił mnie sobie przez ramię i poszedł do pokoju. Do mojego pokoju. Położył na łóżku. Przykrył
- Nie śpisz ze mną? - wyszeptałam gdy wychodził.
- Już myślałem, że nie spytasz - zaśmiał się. - zaraz wracam - powiedział i wyszedł. Po dosłownie minucie wrócił. Był tylko w spodniach dresowych. Położył się obok. Wtuliłam się w jego klatę.
- Cieszę się że tu jesteś. I że jest jak jest - uśmiechnęłam się
- Ja też... Wiesz, że już miałem dzwonić do Nick'a, co mam robić?
- Serio?
- Tak.. On zawsze mi pomaga. Podejrzewam, że on byłby skłonny przyjechać tu i nieźle mi wpierdolić....
- Czemu?
- Za to co ci zrobiłem. On jest bardzo wyczulony na tym punkcie. Jeżeli jakiś facet skrzywdzi kobietę on jest pierwszy w kolejce żeby mu przywalić. Ja byłbym w stanie się poddać i przyjąć każdy cios. Potrafiłbym położyć się na ziemi i czekać na porządne skopanie dupy. Dziękować za każde uderzenie. Serio... A teraz...  - pocałował mnie w czoło - śpij słońce. Masz za sobą ciężki dzień. Musisz odpocząć
- Eh... nie chcę...
- Liiiiiiiiv. Jak nie chcesz spać, to zaraz cię do tego zmuszę brudną skarpetą Jordan'a
- Dobra, nie było tematu. Już idę spać
- No takie nastawienie mi się podoba - zaśmiał się. Położyłam głowę na jego klacie. Chwilę później już spałam...

*

Obudziłam się. Blondyna nie było obok mnie... W piżamie zeszłam na dół. Jak się okazało Jordan rozmawiał z Aaron'em, nie wiem o czym. Czyli rozmowa z bratem przed śniadaniem? Okej. 
-Cześć wam - powiedziałam
-Dzień dobry - odpowiedzieli.  Podeszłam do blondyna. 
-Powiemy mu? - spytałam na ucho
-Oczywiście że tak- odpowiedział - Jordan... jakby ci to powiedzieć... em... 
-Jesteśmy w związku. Nie wiem jak ty na to zareagujesz, ale ja nie zamierzam z tego rezygnować. 
-wow... - chwycił się za głowę - jestem w szoku... Jeżeli jesteś z nim szczęśliwa to mi nic do tego. -podszedł do mnie i przytulił - Przyznam szczerze, ze ciesze się. W końcu masz jakiegoś porządnego faceta. - zaśmiał się.  Kamień spadł mi z serca. Brat zazwyczaj miał dobre przeczucia co do ludzi, a Carter'a znał dłuższy czas. 
- Czyli zero złości?  - brązowooki również podszedł do nas. Brat przestał mnie tulić.
-Pewnie. Ale jak ją skrzywdzisz to wiedz ze będziesz miał ze mną do czynienia... Szczerze? Cieszę się z tego powodu. - zaczęliśmy się śmiać. - No co? Powiesz ojcu? 
-Nie wiem... zastanowię się. Co myślisz, jak on to zniesie? - podeszłam do lodówki i wyciągnęłam jogurt. Zaczęłam jeść to perfekcyjne śniadanie. 
- Wydaje mi się, że okej. Rozmawiałem z nim jakiś czas temu na temat tego czegoś... lubi go. Przede wszystkim zna go już 7 lat... więc no. 
-Dobra. Może później pogadamy jeszcze na ten temat. Teraz idę się ubrać. - poszłam do pokoju. Wybrałam czarne rurki i neonowo-różową koszulkę. Chwilę później do moich drzwi zapukał mój chłopak. Dziwnie to brzmi po ostatnich wydarzeniach, ale trudno. Powiedział, że będzie rozmawiał na Skype z Nick'iem i spytał czy nie miałabym ochoty mu 'towarzyszyć'. Odpowiedziałam, że oczywiście. Osiedliśmy na łóżku i Aaron wszystko uruchomił. Chwilę później już machałam do Nick'a.
-Cześć wam! - starszy Carter jak zwykle był uśmiechnięty
-Cześć Bro.
-Co tam u Was? 
-No więc mamy ci coś do oznajmienia... - zaczęłam
- Jesteśmy ze sobą - blondyn dal mi buzi w polik. 
- Świetna wiadomość! Wiedziałem ze tak będzie! Chłopaki! Chodźcie tu! - krzyknął a zaraz pojawiła się duża gromadka za nim. - Przed chwilą ta oto dwójka oznajmiła mi, że są w związku. Świetnie nie? 
- No pewnie! Szczęścia wam życzymy - powiedział Brian
- Cieszymy się waszym szczęściem - dodał Jordan. 
-Miło nam - spojrzałam na Aaron'a. Uśmiechał się. Chciałam go pocałować, ale nie teraz. Zbyt wiele par oczu by na to patrzyło... chyba że... zasłoniłam kamerkę ręką i wpiłam się w usta blondyna. Od razu odwzajemnił pocałunek. Na koniec przytuliłam go. Z laptopa dobiegały krzyki 
-Co tam się dzieje?!  - Donnie miał widocznie coś do powiedzenia. 
-Niic... my jesteśmy grzeczni - parsknęłam śmiechem
-Tak tak... takie rzeczy po rozmowie proszę robić - dogryzł Nick
-Bo? 
-Bo tak... mamy mało czasu a trzeba go wykorzystać. Kiedy wbijacie do mnie? Do Londynu? 
-Nie wiem... trasa kończy się za 2 dni tak? 
-No tak... a potem chciałem ruszyć to show... W którym mieliście się tez pojawić.
-Nic jeszcze nie było ustalone - Za śmiałam się. 
-No weź. Ar.. - zrobił minę z serii "no błagam" - ale ja nawet nie wiem, kiedy wrócę, ponieważ mangament chce zorganizować jeszcze jakieś tam występy, znasz to. 
-Pogadam o tym z Liv i ci dam znać. 
-Okej. Jak to coś co siedzi obok ciebie będzie ci coś robić złego to dzwon do mnie. Przyjadę mu wpierdzielić. 
-Nick! Ja jej nic nie zrobię... głupi jesteś. Za bardzo ja kocham... 
-Dobrze! - podniósł ręce w geście obronnym - poddaje się. Liiv - pokazał na migi 'Zadzwoń'. Porozmawialiśmy jeszcze jakiś czas. Na końcu oboje położyliśmy się na łóżko. Przytuliłam go, on to odwzajemnił. Bez słowa leżeliśmy. Później się lekko obróciliśmy. Spojrzeliśmy sobie w oczy. 
-Kocham cie - powiedział
- Ja ciebie tez. Ciesze się ze jesteś 
- i na wzajem słońce na tym skończyła się nasza 'rozmowa'. Zaczęłam myśleć. Z Jay'em nigdy się tak nie zachowywałam. Nie wiem nawet czemu się z nim przespałam. 
-Olivia... to pojedziesz ze mną do Nick'a?
-Jeżeli tego chcesz to tak... dla ciebie wszystko - uśmiechnęłam się. 
-Naprawdę? Zero sprzeciwu?
-Aaron... kocham cię i dla ciebie w tym momencie jestem w stanie wszędzie jechać czy lecieć. 
-Dziękuję ci.... a zmieniając temat nie masz przypadkiem gitary?
-Mam... daj mi chwile - powiedziałam i poszłam na strych. Wyciągnęłam z szafy gitarę. Kiedy przyszłam do pokoju blondyn siedział z dwoma zeszytami, ołówkiem i gumka. Zaczął pisać jakiś tekst. Kiedy chciałam przeczytać powiedział że mowy nie ma. To będzie niespodzianką. Eh... Chwycił wszystkie bibeloty i poszedł do siebie. Ja wzięłam swojego laptopa i zaczęłam grzebać na tt. Postanowiłam zmienić opis. Ustawiłam coś takiego:
In love with a 26 year old guy with blonde spikey hair & brown eyes that I just get lost in... 
Zauważyłam, że to co czuję do Aaron'a różni się od tego cp czułam do Jay'a. Teraz to jest takie prawdziwsze? Nie wiem jak to nazwać. Najbardziej brakuje mi jednak Leny I The Wanted. Może kiedyś się pogodzimy? Co jeśli Lena dowie się o Michelle od kogoś innego, jeżeli uświadomi sobie jaka jest prawda? Możliwe, że wtedy będzie chciała wrócić do mnie. Do przyjaźni ze mną. Chciałabym żeby tak się stało. Najbardziej brakuje mi czasu spędzanego z nią. Dobra. Czasu nie cofniesz. Nowy rozdział może być wiele lepszy, ale musisz skupić się na pozytywnych życia, a nie na jego negatywach. Masz chłopaka, który tylko po to żeby z tobą porozmawiać stał w zimną noc w bokserce I spodenkach. Poznałaś parę pozytywnych osób. Spojrzałam na twitter'a. Powiadomienia pękały od pytań "Kim jest ten frajer/dupek/debil/naiwniak". Az robiło się troszkę przykro. Jak oni go nazywali. Ale trafiłam I na miłego tweeta. 
"Kto jest tym szczęściarzem? Mam nadzieje że ułoży ci się z nim i nie będziesz przez niego cierpiała xX"

Od razu dostała ode mnie follow I odpisałam jej, ale na DM.
Hej :) Jako iż nie chciałam odpisywać normalnie piszę tutaj. @AaronCarter. To on. Jeżeli mogę cię prosić to możesz nie rozsyłać tego wszędzie? :)

Po paru minutach dostałam od niej odpowiedź. 

Hej :D Jezu dziękuję ci za to że mi odpisałaś. Uwielbiam cię!  Oczywiście, że nie roześle tego. Pokażę tylko przyjaciółce. Ona jest fanką Aaron'a, z resztą ja też. Szczęścia I wytrwałości :) Kocham Was :* ♥

 Miło że są na świecie jeszcze tacy ludzie. W pewnym momencie przeczytałam tweet'a od @JayTheWanted
Ludzie! Nie hejtujcie @OliviaR_. Czytam tweety i aż mi niedobrze. To co się stało to nie jest jej wina. To ja z nią zerwałem. 

Weszłam na jego profil. Pojawił się kolejny tweet, tym razem bez oznaczania mnie. 
Sam życzę jej szczęścia na nowej drodze życia. Uszanujmy pewne decyzję I schowany dumę w kieszeń. 

Napisać coś, czy nie? Dobra. Zostawię to bez komentarza. Wylogowałam się. Zeszłam na dol. Ojciec był dzisiaj wcześnie. 
-Cześć tato - powiedziałam
-Hej Curuś - przytulił mnie
-Jak tam w pracy?
-Nic ciekawego. A ty jak się czujesz? 
-Dobrze. Ten dom na mnie działa uleczając - zaśmiałam się. 
-To chyba dobrze... słyszałem że Aaron zapoznał cie z bratem... czekaj jak to było jak byłaś mniejsza? Z moim przyszłym mężem. Mów mi pani Carter. ? 
-Nie przypominaj mi! Ale... skoro już rozmawiamy to może czas, żebyś się czegoś dowiedział. 
-Oho.. to pozwól, ze usiądę - jak powiedział tak zrobił. Ja uczyniłam to samo
-No więc... mam już kogoś. 
-Jordan wie?
-Tak. I nie ma sprzeciwu. Tato... tym kimś jest Aaron. 
-A ja się stresowałem że kolejnego sobie jakiegoś drania wybrałaś. 
-Czyli nie masz nic przeciwko?
-Nie no... wiadomo że gdzieś tam się coś znajdzie, wiesz dobrze jak to ojciec ciągle mam cię za mała dziewczynkę, a ty już jesteś dorosłą kobietą... Aaron to zdecydowanie dobry kandydat. Skoro Jordan się z nim już tyle przyjaźni to musi być dobry. Znasz brata...
-Tak... niestety tak. Bardziej nadopiekuńczy niż ty...
Chwila rozmowy I do kuchni wszedł Aaron. Na szczęście jego temat już był zamknięty. Ojciec poszedł do salonu. Przytuliłam sie do blondyna
-Powiedziałam mu.
-Jak zareagował? 
-Dobrze. Lubi cię  - uśmiechnęłam się - słuchaj. Fani już wiedzą, że jestem z kimś. To znaczy ci od Jay'a, którzy nadal obserwują mojego tt. Chcą wiedzieć z kim...
-Ja też dostałem parę pytań na temat czy mam kogoś jak tak to kogo. Chcesz ujawnić światu prawdę? 
-Czemu by nie. Pamiętaj że twoi fani chcą wiedzieć jak najwięcej. A ja nie chcę ukrywać tego co jest miedzy nami. Albo mnie po lubią albo pohejtuja. A do hejtow już przywykłam. Nie ma nic do stracenia. 
-Dobra. To co ty na to, żeby dać im zdjęcie nasze? 
-Okej. - chwyciłam swoją komórkę. Włączyłam aparat. - to jaka poza? - zaśmialiśmy się.
-Buzi w polik proszę - pocałowałam go. Zdjęcie zrobione - podoba mi się... 
-Mi też. - wzięłam się za wstawianie. Chwilę później zdjęcie było na tt ina insta z podpisem "Hej wam :) Chcieliście wiedzieć kim jest 'ten nowy'. No więc łapcie zdjęcie z @AaronCarter. 

Ustawiłam to zdjęcie na tapetę. Było śliczne. Potem Aaron wstawił to zdjęcie na instagrama, za to on podpisał je tak:
"Kochani... mam dla Was ważną wiadomość. Miłość mnie dopadła. @OliviaR_ to do niej właśnie ją czuje. Mam nadzieje że ciepło ja przyjmiecie :) Łapcie naszą wspólną fotkę ♥"

Poszliśmy do jego pokoju. Położyliśmy się  i zaczęliśmy przeglądać komentarze. Kiedy ktoś znalazł coś ciekawego, bardzo wrednego czy miłego czytał na głos. Zauważyłam, że wiele osób zaobserwowało zarówno mojego insta jak I tt. Chociaż fani Jay'a nie dawali o sobie zapomnieć. Wszyscy pisali że za długo razem nie będziemy, że nie jestem  najodpowiedniejszą osobą do związku.
-Eh.. kolejny.  Zerwij z nim teraz, póki nie jest za późno. Taka suka jak ty nie zasługuje na szczęście 
-Słońce nie przejmuj się nimi. - przytulił mnie - to jest chore. A oni cię oceniają na podstawie bredni z Internetu. 
-Ale Aaron... słuchaj tego. Podetnij sobie nadgarstki. Nikt cię tu nie chce bezwartościowa , puszczalska suko! - uroniłam łzę. 
- o nie. Gdzie to napisali? 
-Pod zdj na tt.
-Daj mi chwile... - po minucie pokazał swój telefon. Znalazł tego tweeta I odpisał "Nikt nie będzie jej obrażał. Jesteś wręcz bezczelna. Nie wiesz jak ją ranisz... Może spotkamy się I powiesz jej to w twarz #KozakwNecie" - u mnie za to wszyscy fani cieszą się ze z tobą jestem. Nie przejmuj się nimi. Proszę. Nie masz czym. To tylko zawistni fani , którzy mają ból dupy. Z czasem im przejdzie.
Resztę popołudnia spędziliśmy razem. Byłam dość przybita, Aaron próbował mnie pocieszyć, ale mu to nie wychodziło. Nic nie potrafiło mi poprawić humoru.


**Max**
Patrzyłem jakiś czas na uśmiechniętą , pogrążoną w śnie Lenę. Chwilami przez mój umysł przepływały mi myśli takie jak : ' czy aby na pewno postępuję fair?' Jak sobie z nimi radzę? Odsuwam je na bok.
W końcu wolno podniosłem się z łóżka i skierowałem się do kuchni by wypić kawę. Zaraz... Tu nie ma kawy ani czajnika....

 Przetarłem oczy i chwyciłem telefon. Restauracja na dole powinna być już czynna. Zamówiłem dwie kawy i typowe śniadanie . Ziewając ruszyłem w stronę łazienki gdy nagle rozległ się głośny dzwonek. Już bardziej rozbudzony rzuciłem się w jego stronę. Szybko kliknąłem zieloną słuchawkę. Spojrzałem na łóżko- spała. Odetchnąłem i przyłożyłem telefon do ucha. 
- Tak? - mówiłem półgłosem zamykając drzwi od łazienki. 
- Miśku , kiedy znowu się spotkamy?
 - Oboje wiedzieliśmy że będą to tylko ze dwa spotkania. Nic więcej - kontynuowałem. 
- Cztery , Max , cztery - cmoknęła w słuchawkę. 
- To nic miedzy nami nie zmienia , Michelle - przyglądałem się swojemu odbiciu.
- Wiesz co , Max? - zapytała miękko - Chuj z ciebie ! - na wyświetlaczu pojawiła się informacja że koniec połączenia. Przeszedłem zwycięsko prze poranne czynności , nawet zgoliłem lekki zarost.
Gdy znów otworzyłem drzwi , tym razem by wyjść , moja dziewczyna była już na nogach. Kończyła jeść. Jej rude włosy były jeszcze w niełazie. Jednym słowem wyglądała słodko.

 - Myślisz że Liv jeszcze o mnie myśli? - miło zaczyna rozmowę , nie ma co.
 - Kocie , proszę nie myśl o tym. Hej , dzisiaj jedziemy do mnie pamiętasz? - pocałowałem ją. Mógłbym to robić cały czas. Olivia nie kłamała , ale po co mówiła to Lenie? Nie rozumiem. Mnie zna dłużej powinna stanąć po mojej stronie. Wkurzyła mnie tym i to bardzo. Plus tego jest taki że wiem iż uczucie Leny jest bardzo silne , ufa mi. A ty to wykorzystujesz- dodał inny głos.
 - ...obawiam się tego - posłałem jej delikatny uśmiech. Nie słyszałem początku .
 - Dobra , zbieraj się - po półgodzinnym przygotowaniu do opuszczenia hotelu mogliśmy wyjść
zostawiając za sobą czysty pokój. Wymeldowałem nas .
Znów ja musiałem powadzić.

 - Wyspałaś się ? - zagaiłem by przestała się stresować. Po jej minie wiedziałem że tak jest. - Tak , uwielbiam to łóżko - lekko się uśmiechnęła. Patrzała na mnie pięknymi brązowymi oczami , była weselsza odrobinkę.
 - Ciekawe czy Jack będzie w domu... - zamyśliłem się. Oczywiście że za nimi tęskniłem. Mój kochany braciszek i najwspanialsza mama. Po krótko trwającej podróży byliśmy przed tak dobrze znanym mi domem. Powietrze tutaj zawsze pachniało inaczej. Napływało do moich płuc razem ze wspomnieniami gdy otwierałem drzwi samochodu. Dziewczyna złapała mnie za rękę , a ja lekko ją ścisnąłem dodając jej otuchy. Zbliżaliśmy się do zwyczajnie wyglądającego domy George'ów. Drzwi otworzyły się zanim zapukaliśmy. Mama. 
- Max synku - od razu mnie przytuliła. Lekko się skrzywiłem na ten gest . Nie lubiłem przytulasów z mamą , ale cieszyło mnie to. Tyle czasu jej nie tuliłem. Odsunęła się trochę i wyjrzała za moje ramię- A gdzie Michelle? 
- Mamo , proszę cię! Wiesz dobrze że nie jestem z nią od dłuższego czasu - czy ona zrobiła to specjalnie? Skrzywiłem się tłumacząc . Nie spojrzałem na Lenę

- Lena , poznaj moją mamę , Barbarę. Mamo poznaj Lenę , moją dziewczynę - no i formalności z głowy. Ehh kobiety...
 - Miło mi Panią poznać - odezwała się młodsza. Siliła się na tak miły ton , wiem to.
 - Mów mi Pani George - a ja nadal liczę że Babs będzie milsza. 
- to co ? Wchodzimy? - pociągnąłem Lenę za rękę. Dom nadal wyglądał tak jak podczas mojej wizyty. Pachniał identycznie. Z uśmiechem na ustach usiadłem na kanapie. 'Mów Mi Pani George' podała ciasto i kawę .
- Chcesz? - spojrzałem na moją partnerkę.
 - Poproszę - kiwnęła lekko głową. Nalałem więc kawy wszystkim. Nie rozmawialiśmy dużo . To było masakrycznie dziwne. Wszyscy siedzieliśmy jak na szpilkach oglądając obrazy rozwieszone na ścianach. Przez ten cały czas wymieniliśmy kilka zdań , no może kilkanaście. 
- Pościelisz Lenie u siebie , a potem przygotuj sobie kanapę- poleciła Babs wstając .
 - Możemy oboje spać u mnie - westchnąłem , ale po jej minie wywnioskowałem że nie ma najmniejszych szans na to. Uniosłem ręce w obronnym geście i ruszyłem po schodach.
 - Twoja mama mnie nienawidzi! - szepnęła gdy weszliśmy razem do mojego starego pokoju.
 - Kotek , ona ... Się martwi- wytłoczyłem .
 - Kłamiesz. Nie mówisz na mnie 'Kotek' , a 'Kocie' więc kłamiesz. Byłam dla niej miła? Może za mało?- wyjrzała przez okno. Podszedłem do niej od tyłu i przytuliłem.
 - Jesteś bardzo miła. Ona potrzebuje czasu. Nie martw się - przysunąłem usta do jej ucha- chcesz pooglądać moje nagie zdjęcia? - zaśmiała się. Odsunąłem się i podszedłem  do szafy . Na dole , tak jak pamiętałem , znajdowały się albumy. 
- Proszę , oglądaj . Ja pościele nam łóżka. Tobie na górze , mi na dole. Ty na łóżku , ja na kanapie. Samemu. Osobno - pożaliłem się.
 - Jakiś ty biedny ! - cmoknęła ustami i usiadła na fotelu biorąc pierwszy album. 
- Smutne , nie?-przyglądałem
się chwile dziewczynie. Wsunęła włosy za ucho i otworzyła album. 
 - Bardzo - zaśmiała się leciutko. Przechyliła głowę w bok , jej wzrok spotkał się z moim. Posmutniałem , a tak nie powinno być. Posłałem w jej stronę wymuszony uśmiech i zamknąłem za sobą drzwi.
*** 
- Gdzie ta dziewczyna? -spytała Babs gdy wszedłem do kuchni. Byłem już w piżamie.
 - Lena , bo właśnie tak ma na imię - przypomniałem z naciskiem - bierze prysznic.
 - Potem sprawdzę czy niczego nie ukradła- moje oczy się powiększyły. 
- Mamo! - lekko podniosłem głos- ona nie jest złodziejką!
 - Siedziała w więzieniu? - zazgrzytałem zębami gdy usłyszałem pytanie z ust mojej rodzicielki.
- Tak - mówiłem wolno . Teraz to ona się na mnie patrzała jak na idiotę - oooczywiście że tak - zakpiłem- Czemu się tak zachowujesz? Ona jest normalna , porządna - ostatnie zdanie powiedziałem z naciskiem.
 - Ja wiem swoje. Max , synku proszę nie rób sobie nadziei. Ona nie wygląda mi na osobę dla ciebie- wróżka się znalazła! Co się stało z moją dawną mamą?
 - Gdzie jest Jack? - zmiana tematu może podziała.
 - Na meczu , dzisiaj raczej nie wróci- szkoda. Mój brat jest dla mnie jedną z ważniejszych osób , to w nim zawsze miałem wsparcie- Sprowadziłeś swoje konta? - przegięła! Podniosłem głowę ze stołu gdzie dotychczas leżała na moich rękach
. - Nie ...- i zamarłem. Lena właśnie schodziła po schodach. Cholera! Odwróciła się i zaczęła wchodzić po schodach- Dzięki mamo! - zesunąłem się z krzesła i ruszyłem za nią. Lekko pchnąłem drzwi. Zdenerwowana wrzucała swoje rzeczy do torby.
 - Przestań. Proszę! - ścisnąłem ją ramionami by zablokować jej ruchy. Niemal się trzęsła.
 - Ni-nigdy mnie nie polubi- zaciskała zęby tak mocno że niemal można było to usłyszeć.
 - Dopiero się poznałyście. Zostańmy do jutra. Zaraz po obiedzie wyjedziemy. Nie martw się , księżniczko - moje usta pocałowały jej czoło. 
- Wiesz że cię kocham? - przełknąłem ślinę , a coś w środku mnie ścisnęło.
 - Wiem , ja ciebie też - gdzieś w moim głosie pojawił się żal.


___________
Jaki piękny wygląd c'nie ? Przynajmniej dla mnie :3
Jak rozdział ? ^^
Dziękujemy za AŻ 4 komentarze i <jak zawsze> liczymy na następne :)
Rozdział 30 ! To już 30 ahh :''))

piątek, 3 października 2014

Rozdział 29

**Olivia**
Obudziłam się. Dzisiaj ta kawa z Jay'em... Ygh, nie chcę iść, ale muszę no. Skoro mnie poprosił. Dobrze, że dużo wiem o Aaron'ie i nie będzie problemu o to akurat. Ubrałam się jakoś zwyczajnie. Czarne rurki i biała bluzke z 3/4 rękawem , ponieważ nie bylo najcieplej. Nie wiem czemu, ale pomyślałam o Lenie. Przypomniały mi się jej słowa, "Kłamiesz. Próbujesz skłócić mnie z Max'em bo ci z Jay'em nie wyszło ?", "I dobrze. Szkoda, że tu przyszłaś". Dźwięczały w mojej głowie i nie dawały spokoju. Jak ona mogła pomyśleć coś takiego? Poszłam do łazienki. Spojrzałam na moje rany. Chwyciłam żyletkę i wykonałam jedno cięcie. Poczekałam chwilę, aż rana zaschnie, założyłam na jej miejscu zegarek i zeszłam na dol. Nie wiem czemu, ale to mnie trochę uspokoiło. Czyżby ból fizyczny potrafił ukoić ten psychiczny? Tam czekała na mnie jajecznica i moi ochroniarze. Plus mój ojciec. Telefon zawibrował. Jay. Kawiarnia Under Stars.  Godzina 16. Odpisałam krótkie "OK". Miałam niecałe 4 godziny. Postanowiłam pograć na PS' ie. Jakiś czas później dołączył do mnie brat. Aaron cały czas do wyjazdu siedział w pokoju. Jordan powiedział mi, ze próbuje jak to on stwierdził opanować emocje, żeby nie przyłożyć Jay'owi. Kiedy znudził nam się PS zaczęliśmy oglądać telewizję. Akurat leciała Tożsamość Szpiega. Lubiłam ten serial. Nawet bardzo. W końcu przyszedł czas na wyjazd. Wsiedliśmy do auta. Po około 10 minutach jazdy byliśmy na miejscu. Jay czekał pod kawiarnia. Aaron wysiadł ze mną.  Podeszliśmy do niego. Nie ucieszył się na widok Carter'a. Przytulił mnie, co z niechęcią odwzajemniłam, ale kiedy chciał mnie pocałować w policzek na cale szczęście blondyn zareagował. Weszliśmy i jak się okazało przyszliśmy na przyjęcie niespodziankę dla Birda. Byłam niezadowolona i to baaardzo. Cały czas trzymałam się z Aaron'em. Napiliśmy się troszkę razem. W pewnym momencie Jay znowu chciał przetestować mój niby związek z Aaron'em. Wiec tym razem ja wpiłam się w usta blondyna. Pocałunek trwał ponad minute. To było naprawdę coś. Spojrzałam w jego brązowe oczy i przytuliłam się do niego. Czyżbym poczuła coś więcej do niego oprócz przyjaźni? Przyznam szczerze ze nie wiem. Wszystko jest możliwe... Wnieśli tort. Odśpiewaliśmy happy birthday. Jay zabrał mnie na osobną "rozmowę"
-naprawdę go kochasz?
-tak... Wspierał mnie wtedy kiedy wszyscy i wszystko było przeciwko mnie. Pociesza i rozsmiesza. Jest niezastąpiony. - uśmiechnęłam się
-eh... czyli nie ma szans na twój powrót do Londynu, do nas? I na związek ze mną? - spytał z nadzieja
-Jay... o czyn ty myślisz?! po pierwsze nie wrócę tam przez kłótni z Max'em i Lena. Po 2 związek powinien opierać się na zaufaniu a ty go do mnie kompletnie nie masz! Uwierzyłeś mu... Znasz mnie, wiesz ze nie jestem do takich rzeczy nawet po pijaku zdolna!
-Wiem. Nathan przyznał się do tego, ze nas o kłamał i ze to on ciebie pocałował.
-Serio?! Wiedziałam... I teraz masz dowód,  że twoje zaufanie do mnie jest na poziomie zerowym, a bez niego nie ma szans
-Ale Olivia ja cie dalej kocham!
-z mojej strony nie ma już szans na powrót. Zrozum, że ten związek nie ma szans. Poza tym jestem skrócona z Max'em. Może lepiej będzie jak na zawsze zniknę z waszego życia...?
-Ale potrzebuje cię.
-Jay... to koniec. Znajdź sobie kogoś lepszego. Ja nie byłam odpowiednią, los w końcu cie nią obdarzy.
Po skończonej rozmowie z Jay'em poszłam do blondyna.  Powiedziałam mu o tym, że Sykes się przyznał do tego, co zrobił. Uśmiechnął się. Powiedział, że wierzył mi od początku i także o tym, jak to był bardziej niż pewny kłamstw Sykes'a. Po paru dniach znajomości poznał mnie dobrze i wiedział, że nie jestem do tego zdolna. Czyli przyjaciel zna mnie tak krótko i nie wierzy,  a chłopak którego długo znałam uwierzył? Podeszłam do Nathan'a. Poprosiłam o rozmowę w 4 oczy.
-Nathan... powiedz mi na co ci były te kłamstwa?
-Chciałem, żebyś z nim zerwała i była ze mną.
-Ale po co? Nie rozumiesz że to i tak nie miałoby sensu?
-Jak nie jak tak?
-Z resztą nie zrozumiesz. Na razie. Znikam z waszego życia.
-Jak to?
-Spytaj Max'a. Pa.
Jakiś czas później byliśmy już w drodze ale nie do domu a ma strzelnice, ponieważ poprosiłam o to Jordan'a. Musiałam się odstresować. Ukradkiem spoglądałam na Carter'a.
Could this be love? Cause when we kiss My heart drops like a bomb I'm in pieces when you're gone...
W końcu byliśmy na miejscu. To była służbowa strzelnica ale ja mogłam tam wchodzić. Poszliśmy i odebrałam sprzęt. Aaron wraz z Jordan'em zostali w aucie. Zaczęłam strzelać. Z każdą kolejną kulą, która wylatywała z magazynka czułam coraz większą ulgę. Ale
-Lepiej? - spytał mój brat
-Zdecydowanie tak.
-To dobrze. Jedziemy do domu na mecz?
-Tak - zaśmiałam się. Droga minęła szybko. Weszliśmy do domu. W salonie siedzieli już Danny i mój ojciec.
- I jak tam było? Dałaś radę? - spytał mój starszy brat
- Nie było źle. Dałam radę i cieszę się, że mam to za sobą - odpowiedziałam


****


Przed zaśnięciem cały czas myślałam o tym pocałunku przed Jay'em. On chyba jednak nie był taki zwykły. Czy nagle mogę się zakochać w Aaron'ie? Nie wiem. Jest późno, ja powinnam iść spać, ale myślę jakby to było, gdybym była z Carter'em. Jestem głupia, serio... Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam. Zdziwiło mnie to, że w drzwiach nie pojawił się żaden z braci, nie pojawił się ojciec a Aaron.
- Nie śpisz? - spytał. Ja pokazałam na migi, że ma usiąść na łóżku. Chwilę później już siedział obok mnie
- Nie mogę, za dużo myślę. A ciebie co do mnie sprowadza?
- Właśnie to, że za dużo myślę.
- Oho... Coś się zapowiada - zaśmiałam się - o czym myślisz? - poruszyłam dziwnie brwiami
- O nie... Ty pierwsza - zaśmiał się - damy mają pierwszeństwo
- Taaaak.... to ja ci je oddaje
- No dawaj. - zrobił oczka szczeniaczka. Ciężko było się im oprzeć.
- Eh... Nie wiem czy zasługujesz - pokazałam mu język
- Ja nie zasługuję? Będzie foch - odwrócił się do mnie tyłem. Wytargałam się spod kołdry i przytuliłam go. Od razu się odwrócił. Uśmiechał się. Kochałam ten uśmiech. Teraz już wiem, że kocham go. Bardzo. Ale jak mu to powiedzieć?
- Dobra, skoro ty myślisz to ja ci powiem pierwszy, pasuje? - w odpowiedzi pokiwałam tylko głową - zakochałem się. Cały czas o niej myślę...
- Uuuu.. W kim? Znam? - czyli brak szans... Eh... Moje szczęście. Dobra. Udawaj szczęśliwą. W końcu to twój przyjaciel
- Najpierw chcę wiedzieć, o czym myślisz ty. Później się dowiesz. Tak znasz ją.
- No... dobra no. Myślę o pewnym chłopaku. Tak jak ty zakochałam się - jego mina wyrażała... smutek? Co?
- W kim? - spytał
- Najpierw ja czekam na odpowiedź. - pokazałam mu ząbki
- Ty pierwsza.
- O nie... Ty pierwszy albo mówimy na raz.
- To mówimy na trzy. Dawaj łapy - chwyciliśmy się za ręce. - Raz... Dwa... Trzy...
Ja powiedziałam w tobie. Za to Carter wypowiedział teoretycznie dla kogoś nic nie znaczące, a dla mnie bolesne słowa...

**Lena**

Obudził mnie ruch obok mnie. Uchyliłam oko. Zobaczyłam skórę , zjechałam wzrokiem niżej i zobaczyłam goły tyłek. Przygryzłam wargi. Szczerze? Daje mu dziewięć i pół punkta na dziesięć. -Mam dalej udawać że nic nie wiem? - zaśmiał się. - Jak chcesz- mruknełam i wtuliłam się w poduszkę. Przysnełam jeszcze na chwilkę. Gdy znów odzyskałam świadomość Max leżał obok. Nachyliłam się nad nim witając pocałunkiem. Moje włosy (już nie były związane) opadły w około jego twarzy.

Przyciągnął mnie do siebie obejmując w pasie. 
- Pasowałyby ci te włosy - zaśmiałam się. 
- Jay kiedyś powiedział że mój prawdziwy kolor to brąz , blond lub nawet rudy - śmiał się - co sobie pani życzy na śniadanie? 
-tosty poproszę . Która godzina? - zapytałam. 
- po czternastej - teraz patrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami. 
- to raczej obiad - wyrzuciłam z siebie zdziwiona. 
- jeśli chcesz- przesunął mnie że leżałam teraz na plecach 
- ubierz tą czarną sukienkę - powiedział i po kilku sekundach byłam sama w łóżku. Wybrałam czarną sukienkę , była do kolan , dekolt miała w kształcie litery "V" , zasłonięty prześwitującym materiałem w kwiatki. Oczy podmalowałam kredką. Włosy spięłam na środku głowy w koka podpinając go trzema wsuwkami. Wyszłam z łazienki. Na stoliku stało już jedzenie więc chwyciłam tosta. Prawie nie poznałam Maxa w koszuli. Wyglądał niesamowicie.
- Wyglądasz świetnie - rzuciłam na wydechu. 
- Ty też. Pięknie...- oglądał mnie dokładnie 
- Mam nadzieję że te...hymm...  ślady na rękach za bardzo ci nie przeszkadzają - o czym mówił ? Nic nie widziałam... Spojrzałam na swoje dłonie. Pod nadgarstkiem na prawej ręce miałam siniaka wielkości zakrętki , a wyżej małe zadrapanie... 
- przeżyje
 - posłałam mu lekki uśmiech. - nie myśl że ja nie mam nic - odsłonił ramię gdzie znajdowały się małe ranki. Jak mogłam sobie przypomnieć - po moich paznokciach. Było ciekawie ubiegłej nocy... 
- Czemu ubierasz się tak elegancko na urodziny Jaya? Sądziłam że to zwykła impreza- wyznałam. 
- Później jedziemy na kolacje , Kocie - pocałował mnie lekko w usta i zniknął w łazience. Muszę się przygotować na to że zobaczę Olivię.


***

Nawet na mnie nie spojrzała. Nic. Olivia była z jakiś blondynem i całkiem mnie ignorowała. Jay był wkurzony że przyszła z Nim , ale starał się cieszyć imprezą. Przywitałam się z chłopakami i Kelsey. Nareeshy nigdzie nie widziałam. 
- Nie przejmuj się , Kocie - Max pociągnął mnie w stronę stolika. 
- Nie przejmuje się - skłamałam. 
- Właśnie widzę- mruknął. W końcu zatrzymaliśmy się przy stoliku , a chłopak zakrył mi oczy. W co on się bawi? 
-Co ty robisz?- zapytałam zdziwiona . Nie rozumiałam co się dzieje. 
- cicho- rozkazał. Czekałam około minuty aż znowu się odezwie- zgadnij kto to? 
- Max. Znam twój głos- wyznałam znudzona. W tej chwili jego ręce odkryły moje oczy tylko po to by zmieniły go inne. Były cieplejsze. 
- Ja tylko stoję obok. Zgaduj!- zachęcił. 
- Mikołaj? 
-Jaki Mikołaj? - głos George'a dochodził z mojej prawej strony. 
- Święty? 
- O Boże - jęknął- z tobą to...- ręce odsłoniły mi oczy. Obym nie miała rozmazanego makijażu. Odwróciłam się. Przede mną stał chłopak. Brązowooki , miał włosy ciemniejsze niż oczy. Tatuaże poznałabym wszędzie. Trzy linie na ręce , ćma , diamencik - moje ulubione. Oczy powiększyły mi się ze zdziwienia. Niby Max mówił , ale zapomniałam...
-Anthony?!- niemal pisnęłam. 
- Gdzie? - zaśmiał się i obejrzał za siebie. Wpatrywałam się w niego.
 - Mogę...eeee...- i w takim momencie to słowo musiało mi wypaść?! Idiotka! 
- autograf? Zdjęcie? Numer telefonu? - podsunął brązowooki. 
- samochód? Portfel? Telefon? - te podpowiedzi wypadły z ust mojego chłopaka. Ogarnij się! 
-Tak, zdjęcie - kiwnęłam głową. Max zaoferował się że zrobi nam wspólną fotę. Nawet dostałam jego numer telefonu. Wow! Cieszyłam się jak mała dziewczynka. 
- Wiesz że cię kocham? - pocałowałam go. 
- Nie dziwie ci się , przecież ja jestem taki wspaniały - powiedział dumnie Max. 
- i taki skromny - szepnęłam - idziemy się pożegnać? - zadałam pytanie szukając wzrokiem McGuinessa. 
- Spoko - ruszyliśmy w jego stronę. 
- Jeszcze raz : Wszystkiego najlepszego i sto lat Jay - przytuliłam go. Wypił trochę , ale nie każdy mógł to zauważyć. Ja byłam na tym punkcie wyczulona. 
- Już idziecie? - zapytał zdziwiony. Zrobiło mi się go cholernie żal. 
- Tak - posłałam mu uśmiech - a ty baluj do nieprzytomności - potem Łysy szepnął mu coś na ucho i wyszliśmy. 
- Prowadzisz? Ja piłem - uniósł ręce w obronnym geście. Podał mi kluczyki i tym razem ja zasiadłam na miejscu kierowcy. Na szczęście towarzysz nie wytykał mi błędów , ani nie pouczał. 
- Już kiedyś mieliśmy razem iść do restauracji , ale coś nam wypadło więc nie poszliśmy. Teraz jest okazja - mówił. Pamiętam to dokładnie. Zamiast tego poszliśmy na pizze i wyznał swoje uczucia. Zapytał co do niego czuje , a ja skłamałam mówiąc że nic...
-Dla mnie stek, a dla pani..- spojrzał na mnie . Kelner stał obok i czekał na zamówienie. Był maksymalnie siedem lat starszy ode mnie.
 - też - uśmiechnęłam się. 
- Dwa steki. Coś do picia? - zapytał. 
- Wino? - George spojrzał na mnie. 
- Ja poproszę tylko wodę - zwróciłam się do kelnera. 
- Woda dla pięknej pani , a dla towarzysza? - czy on się do mnie uśmiechnął? 
- zostanę przy winie - wytłumaczył przez zaciśnięte zęby. Pracownik się oddalił 
- jeśli spróbuje jeszcze raz to mu przywalę . 
- co? - zmarszczyłam brwi. Dzisiaj ciężko go zrozumieć . 
- nie mów że nie zauważyłaś! Ten przygłupi kelner ślini się za ciebie - patrzałam się na niego chwile. 
- Nie zauważyłam , bo jestem wpatrzona w ciebie , Słońce - pierwszy raz powiedziałam do niego 'słodkim przezwiskiem' ale wiem że da to zamierzony efekt i się uspokoi. Uśmiechnął się leciutko. 
- Ciesze się że jutro poznasz moją mamę i Jack'a - zmienił temat. Zapomniałam o tym. Powinnam się denerwować? Jeśli mnie nie polubią? O tak , nerwy zapukały do moich drzwi. Pięć minut później przyszedł kelner z zamówieniem. Chwyciłam po widelca. 
- Życzę smacznego - lekko się ukłonił - oh ! Co się stało pani w ręce ? - zamartwił się (pewnie tylko po to by podtrzymać rozmowę) . Rumieniec za 3 ...2... 
- pies mie udrapał - tłumaczyłam. 
- pies? - Max nachylił się nad stołem , jego ton głosu dawal do zrozumienia że to nie pies , a on. Moje czerwone policzki potwierdziły myśli mężczyzny. Oddalił się bez słowa. 
- zazdrośnik - powiedziałam.
- kłamczuch - odgryzł się. Po zjedzonym daniu , które okazało się świetne Max zaczął rozmowę. 
- Słyszałem że szukasz mieszkania...- pauza - nie. Inaczej. Mam dla ciebie dwie propozycje. Nie będę owijał w bawełnę , mów tylko tak lub nie- głeboki oddech- czy chciałabyś ze mną zamieszkać? - milczałam dalej. Rozważając to. Wiedzialam że dużo kosztowało go to pytanie - jeśli nie to zrozumiem. 
- Tak , Max . Oczywiście że bym chciała - pełny uśmiech wpełzł na moja twarz. To duży krok. Mam nadzieję że nasz związek jest na to gotowy. 
- osiemdziesiąt procent mojego planu za nami. To była ta ważniejsza część . To jest drugie pytanie...- podał mi kopertę. Otworzyłam ją niepewnie i spojrzałam na zawartość. To bilet. Rozłożyłam go. Bilet na Ibizę.
 - Max... Nie sądzisz że to za dużo? - speszyłam się. Przechyliłam głowę.
 - Czyli nie zgadzasz się? - patrzył na mnie bardzo uważnie. 
- Ja...- przerwał mi . 
- Nie chcesz? - przeszywał mnie wzrokiem. 
- Chcę , ale...- znów mnie uciszył. 
- Bardzo się cieszę że wyjedziemy razem - uciął dyskusję.
Po dwudziestej drugiej leżałam już w łóżku z Łysym i przytulona do niego zasypiałam .
 - Miłych snów , Kocie- Mówił w moje włosy.
 - Masz nadzieję że będą o tobie , hę? - mruknęłam sennie. 
- Ja wiem że będą o mnie - pocałował mnie w czoło i objął ręką w pasie. Miał rację , śniłam o nim.



-------------------------------------------------------------------------------------------

Ta dam :D Mamy rozdział, mam nadzieję, że się spodoba :D
Do nexta xx