**Lena**
Poczułam jak Max się podnosi ale , nie otworzyłam oczu. Nie chciałam jeszcze wstawać. Wolno i cicho podchodził do drzwi. Drzwi lekko zaskrzypiały - wyszedł Przekręciłam się na drugą stronę, naciągnęłam kołdrę pod brodę i wtuliłam się w poduszkę. Muszę przyznać że łóżko Maxa było wygodniejsze. Jeszcze na chwilkę - pomyślałam i zasnęłam
-wstawaj- mruknął mi do ucha chłopak. Uchyliłam oko. Jego twarz była milimetry ode mnie.
-zachęć mnie - zamknęłam oko. Nachylił się i pocałował mnie w czoło.
- wstaniesz? - ponowił pytanie .Udałam że się zastanawiam.
-nieee- ziewnęłam. Usiadł na łóżku i znów się nachylił. Patrzałam mu w oczy , uwielbiałam to. Pocałował mnie delikatnie w usta , ledwo je musnął.
-teraz?- nie odsunął się..
- już prawie- droczyłam się. Uśmiechnął się szerzej. Tym razem złożył bardzo czuły pocałunek
-Max ile ty nutelli zjadłeś?- zapytałam.
- łyżkę lub sześć- ostatnie słowo dodał ciszej. Postawił na szafkę tace z tostami właśnie z czekoladą i kawę.
-smacznego - rzucił zbierając swoje rzeczy , kierował się w stronę łazienki
Zjadłam pierwszego tosta i pół kolejnego. Popiłam kawą . Poszłam odnieść talerz do kuchni. Nie myślałam ż tak szybko przyzwyczaję się do obecności chłopaka w moim życiu. Gdy wróciłam do pokoju on właśnie wychodził więc ja weszłam. Umyłam się . Ubrałam w jeansy i bluzę , włosy związałam wysoko. Gotowa wyszłam i zbiegłam na dół.
-ubieraj buty!-poleciłam i zaczęłam robić właśnie to.
- gdzie idziemy?- zapytał.
-z Sugar na spacer- odpowiedziałam. Po chwili we trójkę wychodziliśmy z domu
Poszliśmy do parku. Goniliśmy się z pieskiem. Jak dzieci. W końcu usiedliśmy na ławce.
- nie myślisz że to wszystko dzieje się za szybko?-zaczęłam. Spojrzał na mnie i trochę spoważniał.
- tak myślisz?
- nie , tylko pytam czy ty tak nie uważasz...- przyznałam szczerze. - nie . Jeżeli coś cię martwi powiedz mi. I'll be your hero whose standing strong Who protects you from any fight -przytulił mnie.
- myślisz że Liv się odnajdzie?- miałam łzy w oczach
-Oczywiście- powiedział to tak pewnie że zaczęłam wierzyć.
-Max...
-tak?- spojrzał na mnie, powoli wyjęłam woreczek z tylnej kieszeni.
-Sugar zostawiła na trawniku niespodziankę... Zajmiesz się tym?- uśmiechnęłam się słodko.
- to twój pies- zaśmiał się.
- a jeżeli obiecam ci coś- mruknęłam .
- co takiego?- nachylił się.
- ciastko- uniósł brew . Pocałowałam go , złapał mnie za ucho i zaczął je ugniatać?
-co robisz?- to było dziwne.
- sprzątam po psie - wziął woreczek , wyjął z niego rękawiczkę i zajął się ... Tym. Kilka minut później wracaliśmy do domu. Weszliśmy do domu. Spojrzałam na zegarek : 9.07 . Wow. Wcześnie. Do domu przez firanki przebijało się słońce. Max objął mnie od tyłu. Odwróciłam się przodem do niego.
- obiecałaś mi nagrodę - mruknął mi do ucha , przeszedł mnie dreszcz.
- ciastka są w kuchni , pierwsza szafka od lewej- Pocałował mnie tak jak nigdy wcześniej.
- może zmienimy nagrodę?- położyłam ręce na jego karku. Znów się całowaliśmy. Złapał mnoe za uda i podniósł. Przeszedł ze mną pod ścianę , znów stałam na własnych nogach. Chwilkę później byliśmy już w sypialni. Zdjęłam jego koszulkę i bez karnie mogłam dotykać jego klaty. Po chwili ja też byłam bez bluzy. Wtedy właśnie zadzwonił ktoś do drzwi. Odsunęliśmy się od siebie nie chętnie. -ty otwórz, ja się ogarnę- chłopak wyszedł z pokoju. Ubrałam koszulkę, poprawiłam włosy i wyszłam z pokoju. Ustałam na ostatnim schodku , ten widok mnie zadziwił. W drzwiach stał Shane i ... -mama?- wydukałam. Patrzała to na mnie to na Maxa. On był w samych spodniach.
- Max George- wyciągnął rękę w stronę mamy.
- Caroline Smith- zdziwiona odwzajemniła gest. Po chwili Max wziął Sugar i razem z Sheanem gdzieś poszli.
- A ...- nie mogłam powiedzieć 'tata'- ...Charlie?
- On wyjechał-patrzyła w inną stronę- nie jesteśmy razem-może nie powinnam ale się ucieszyłam. Usiadłyśmy na sofie.
-co cię sprowadza?- zapytałam prosto z mostu.
-chciałam odbudować nasze relacje i oznajmić ci że Shane znów zamieszka ze mną-bardzo mnie to zdziwiło.
- porozmawiam z nim- wstałam . Jak zawsze stawiała mnie przed faktem dokonanym. Po drodze do pokoju brata zobaczyłam Maxa , siedział przy laptopie.
- na pewno chcesz z nią jechać?- oparłam się o drzwi.
- tak. Nie bądź zła , będę cię odwiedzał- przytulił mnie .
-jasne - miałam łzy w oczach. -kocham cię , uważaj na niego - zaśmiał się i spojrzał na ścianę. Chodziło mu o Georga.
- ja ciebie też. Będę- złapał torbę i wyszedł. Dwadzieścia minut później siedziałam tylko z Maxem na sofie.
-Dlaczego nie jesz? - spojrzał na mnie. Nie będę o tym rozmawiała , szczególnie z nim.
- bo chcę być chuda- powiedziałam.
- Jesteś chuda. Czemu byłaś taka chłodna dla swojej mamy?- on siedział , położyłam poduszkę na jego kolanach. Następnie głowę na nią.
- Nie chcę o tym mówić. Mamę kocham , dawno się nie widziałyśmy. Chodzi o tatę...- pytał o same słabe punkty.
-o brata nie musisz się martwić. Będzie dzwonił , pisał , przyjeżdżał
-wydaje mi się że nie dam rady- zaczął głaskać mnie po głowie - Mam mniej zleceń, niektóre ciągnął się ponad miesiąc. Wcześniej stypendium Sheana było pomocne. Teraz gdy go nie ma sama domu nie ogarnę.
- możesz liczyć na mnie. Pomogę ci , dołożę się.
-nie ma szans!- zaczęłam od razu- nie chcę twojej kasy.
- ale... To się wprowadzę- drugą rękę położył na moje kolano. Jego dotyk był kojący.
-nie. Musisz mieszkać z chłopakami. Jakoś sobie poradzę , spojojnie.
- poradzimy sobie - puścił mi oczko. Pożegnaliśmy się. Chłopak wyszedł a ja poszłam pod prysznic. Gdy wyszłam z łazienki , już przebrana zadzwonił mój telefon. Max napisał :
Mam dla ciebie wielką niespodziankę . Jutro przyjadę po ciebie.
Ciekawe o co mu chodzi. Położyłam się i odpisałam mu :
Tylko dość wcześnie bo o 14 mam spotkanie.
Dziś znów nie byłam w pracy.... Już po chwili spałam.
**Olivia**
Obudziłam się obok Jordana. Przypomniał mi się wczorajszy wieczór. No tak... moja ochrona jeszcze śpi. Zrobię mu śniadanie. Poszłam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki jajka i szczypiorek. Stwierdziłam, że zrobię mu jajecznicę ze szczypiorkiem, taką jak on lubi. Kiedy wszystko już było gotowe chwyciłam komórkę i zadzwoniłam do niego. Od razu stanął na równe nogi.
-Ej! Mogłabyś mnie nie budzić w środku nocy?! - spojrzał na mnie wkurzony
- Jest 12 geniuszu... W kuchni masz śniadanie. Bekon - uśmiechnęłam się. Skłamałam, żeby zobaczyć jego minę, gdyż on nienawidzi bekonu. Jego mina była bezcenna
-Ale... Wiesz że go nie ruszę nie?
- Tak wiem, dlatego masz tam jajecznice - puściłam mu oczko. Zjedliśmy śniadanie i pogadaliśmy przez dłuższy czas. Zegar wskazywał 15. Postanowiłam , że zapoznam Jordana z chłopakami. No i może Max jest w domu.
-Idziemy do chłopaków? - spytałam
- Jesteś pewna? Ty idź, ja zostanę w aucie. Ja tu pracuje - zaśmiał się - nie mogę chodzić z tobą. Ale baw się dobrze - uśmiechnął się. Właśnie wtedy przypomniałam sobie stare czasy, jak to on bronił mnie w szkole, jak i poza nią. Uroniłam samotną łzę. On to zauważył. Poszłam do pokoju. Wiedziałam, że zacznę płakać. Wtedy przypomniał mi się ten felerny dzień. Dzień, w którym mój brat umarł. Rozkleiłam się. On był dla mnie kimś więcej niż tylko bratem. To on pomagał mi, kiedy inni nie dawali rady, nie żyłabym teraz gdyby nie on. Włączyłam na komórce filmik, który jakoś mi się z nim kojarzył. "Hurry I'm fallin' Show me what it’s like To be the last one standing And teach me wrong from right And I’ll show you what I can be And say it for me Say it to me And I’ll leave this life behind me Say it if it’s worth savin' me..." - to właśnie ta piosenka była słyszalna w tle... Usłyszałam pukanie do drzwi. Wiedziałam, że to Jordan. Powiedziałam jedynie "wypad". Nie wiedziałam co robić. Te wszystkie wspomnienia. To wszystko... to wróciło. Chciałam odizolować się od wszystkich na parę dni, ale wiedziałam, że tego nie zrobię. Może później. Teraz pojadę do Jaya. Niech się nie martwi. Pójdę, poprawię makijaż i zluzuje z chłopakami. Jordan siedział i gadał z kimś przez telefon. Słyszałam tylko strzępki rozmowy " Spadaj! Ja dam radę! " , " Nie, nie zabije jej. Danny dam radę, narson! ". No tak... już się zaczyna...
-Ludzie! To, że MNIE porwali, nie znaczy, że jestem jakimś nieporadnym dzieckiem! Dajcie mi spokój jasne?! Jordan, jak pojedziesz za mną już nie żyjesz! - wyszłam z łazienki i zaczęłam ubierać buty
- Liiv! Przestań! Wiesz, że ojciec się o ciebie martwi, myślisz, że ja byłem za tym pomysłem?! Ja uparcie twierdziłem, że dasz sobie rade. Z resztą słyszałaś to... Poza tym wolisz, żebym to był ja, czy jakiś inny nieznany ci gościu, który nie spuszczał by Cię z oczu?! W ostateczności się zgodziłem... Błagam Cię, uspokój się - przytulił mnie. Znowu się rozpłakałam.
- Ciii... już dobrze - zaprowadził mnie do pokoju, cały czas mnie tulił...
- Nie ma to jak starszy brat - pomyślałam
- Już dobrze? - spytał i odgarnął mi włosy z twarzy
- Tak - uśmiechnęłam się. Poszłam do łazienki i poprawiłam makijaż. - to co? nadal nie chcesz wchodzić do chłopaków? - spytałam
- Nie, wiesz dobrze, że jestem tu głównie po to, żeby cię chronić... Ale - zawsze musiał mieć jakieś 'ale' - nie mogę chodzić za tobą jak cień. Wiesz, kocham cię sis... Musimy przez to przebrnąć. Za jakiś czas i tak będę wracał do domu. ojciec nie uważał, że ochrona jest ci potrzebna na stałe. Góra na rok, dwa lata...
- Taak ! Może i tak uważał, ale jak będzie ci kazał wracać to wtedy ja ci nie dam wyjść - zaśmiałam się - to jedziemy?
- Jasne. Tylko idę po broń i odznakę - powiedział i poszedł do swojego pokoju
Kiedy wrócił pojechaliśmy pod dom chłopaków.
- Jesteś pewien? - spytałam ponownie
- Tak, jestem i zdania nie zmienię ! - zaśmiał się. Wyszłam z auta i ruszyłam do ich domu, drzwi otworzył mi Bird
- Cześć Słońce - dałam mu buziaka w policzek
- Cześć, zaraz... gdzie twój brat?
- W aucie... uparł się, że pracuje - zaśmiałam się
- Aha, lajt. Napisz mu, żeby potem przyszedł jak Max przyjedzie.
- Dobra, gdzie reszta? - spytałam, wyciągnęłam telefon i napisałam do Jordana.
- W salonie. - uśmiechnął się, przytulił mnie. Wtuleni w siebie poszliśmy do salonu
- Siema wszystkim ! - powiedziałam
- Cześć - krzyknęli chórem
- Co robicie? - spytałam. Z Birdem usiedliśmy na kanapie
- Zaraz będzie karaoke - uśmiechnął się Parker
- Weź mnie ratuj , nie umiem śpiewać - powiedziałam Birdowi na ucho
- Ej, to Dawajcie w 3 zaśpiewajcie Best Song Ever - zaśmiał się - zaraz spadamy - powiedział na ucho
Zaczęli śpiewać. Nie powiem, źle im to nie szło. Ale świetnie to też nie było. Wygłupiali się.
- Dajcie mi teraz zaśpiewać moją nutę - powiedział Bird. Wybrał TĄ piosenkę. Usłyszałam pierwsze nuty i pierwsza łza wypłynęła.
- Prison gates won’t open up for me. On these hands and knees I’m crawlin’. Oh, I reach for you... - on śpiewał a ja coraz bardziej zaczynałam płakać. Poszłam do łazienki, nie chciałam, żeby widzieli co ze mną robi ta piosenka. Najpierw spojrzałam na telefon. Było około 17. Wtedy zobaczyłam Maxa, który wchodził na górę. Po cichu udałam się za nim. Wszedł do swojego pokoju, wtedy ja zapukałam.
- Wejdź ! - powiedział smutnym tonem
- Max ! Jak dobrze cię widzieć ! - powiedziałam i przytuliłam go.
- Liv! Ty.. ty żyjesz - uronił łzę - zaraz. Czemu płaczesz? Przecież wszystko jest już dobrze. - usiedliśmy i spojrzał mi w oczy, tak jak zawsze jak byliśmy mali
- No bo Bird, on śpiewa na karaoke na dole piosenkę, przez którą zawszę płacze. Bo ona kojarzy mi się z Joe. Przecież on miałby teraz 25 lat. Nie żyje przez jakiegoś dupka, który strzelił mu prosto w serce. Jeżeli kiedyś go spotkam, to nie licz, że będę łagodna czy coś w tym stylu. Z resztą Jordan tu jest, on mną się teraz "opiekuje" i "ochrania" -zakreśliłam w powietrzu cudzysłowie
- Fajnie ! Pogadam sobie z nim, jak za starych lat. Dobrze że jesteś - znowu mnie przytulił
- Też cieszę się, że wróciłam.
- Jutro spotkasz się z Leną? - spytał
-Tak, chce już ją zobaczyć - uśmiechnęłam się. Chociaż nadal miałam łzy w oczach. Teraz tak naprawdę zdałam sobie sprawę, że mogłam już nie żyć, mogłam teraz gdzieś tam na górze siedzieć z Joe. Ale, mogłam stracić najukochańszą rodzinę, chłopaka, przyjaciół. Teraz to jest dla mnie ważne, a i na mnie kiedyś przyjdzie czas, więc kiedyś go spotkam...
- O czym myślisz? - wyrwał mnie z rozmyśleń.
- O mnie, o tym co się wydarzyło. Czyli o wszystkim - odpowiedziałam, usłyszeliśmy pukanie
- Ej, Liv! Czemu poszłaś? Taka fajna piosenka... - drzwi się otworzyły, a w nich Bird
- Taaa... jeżeli fajna piosenka to taka, która przyprawia cię o płacz za każdym razem, kiedy ją słyszysz to ona jest bardzo fajna ! - powiedziałam
- Czemu? Chcesz o tym pogadać? - spytał
- Nie! Porozmawiaj o tym z Maxem, ja chyba już pojadę. - znowu się zaczyna
- Hej, nie płacz. Mała - zaczepił mnie Bird
- Nie jestem w nastroju! - chciał mnie przytulić, ale ja byłam przeciwna
- Ty! - wow. Jordan chociaż raz mnie posłuchał - odejdź od niej! Cii Liv, idziemy do domu... - chwycił mnie i już mieliśmy iść, ale odezwał się tylko do Maxa - Siema Max, wbij do nas w wolnym czasie, trzeba trochę pogadać - uśmiechnął się do niego, za to Jay otrzymał wrogie spojrzenie
- Siema Jordan, kiedyś pogadamy. Ale dzisiaj nie mogę. - chłopak chyba chciał nas odprowadzić - Trzeba Birdowi wszystko wyjaśnić, ogarniasz nie? - uśmiechnął się - narson - otworzył nam drzwi
- Pa - powiedzieliśmy chórem
W drodze do domu nie rozmawialiśmy ze sobą. Słychać było tylko mój płacz. Niestety chyba ta piosenka będzie mnie prześladować.
- Nie podoba mi się ten twój Bird. Coś mi w nim nie pasuje - powiedział
- Weź! Czyli wtedy robiłeś dobrą minę do złej gdy, czy co do cholery? Wczoraj był spoko, a dzisiaj już nie podoba ci się tak?! Każdy ma prawo mieć zły dzień, a on mnie nie skrzywdzi. To przyjaciel Maxa, a ja zresztą też znam go już parę ładnych lat - powiedziałam, nie dość że zbulwersowana to nadal jeszcze uryczana.
- Tak, robiłem dobrą minę do złej gry. On nie jest normalny. Zrozum, że martwię się o ciebie - znowu mnie przytulił
- Może masz rację, ale na razie i tak zostaję przy swoim. Jutro już będzie dobrze. Max mu wszystko wytłumaczy, a poza tym wiesz dobrze, że to wszystko przez tą pierdoloną piosenkę ! Joe kiedyś sam ją lubił, nawet miałam na tamtym telefonie nagrane jak on śpiewa, ale pierdolony porywacz go rozjebał! Nie mam już na to wszystko nerwów. - poszłam do pokoju i zostawiłam go samego
**Jordan**
Młoda jak zwykle mnie opieprzyła. Ja wiem swoje, ona swoje. Dobra zamknęła się w pokoju. Czas
na mały włam na jej telefon. Ma na pewno numer do Maxa. Skoro ona siedzi w pokoju to może on wbije. Mam! Dobra, teraz dzwonię
- Hej Max, tu Jordan.
-Siema stary,Po co dzwonisz? - zawsze mówił do mnie prosto z mostu
- Może wbijesz do mnie? Pogadamy sobie
- Wiesz co, nie mogę za bardzo. A o co ci tak najbardziej chodzi?
- Powiedz mi, jak zareagował chłopak mojej siostry jak jej powiedziałeś co i jak? - spytałem
- Na lajcie, chciał ją przeprosić. Pewnie dzisiaj już nie przyjedziecie co? - spytał
- Mogę młodą do was przywieść. Ja pewnie całą reszte dnia jak zwykle spędzę. Kończę, narson
- Narson - rozłączył się
Poszedłem do Liv do pokoju. Zapukałem, usłyszałem ciche 'wyjdź' ale się nie poddałem.
Wszedłem do jej pokoju. Trochę przeraziło mnie to, że miała w ręku tabletki nasenne. Od razu zabrałem je jej i powiedziałem o co chodzi. Zgodziła się i pojechaliśmy do chłopaków, ja oczywiście zostałem w aucie. Teraz wracam do rutyny, więc praca będzie dla mnie na 1 miejscu . Zauważyłem, że ktoś mi się przygląda. Więc ruszyłem. Jechałem jak wariat. Na szczęście nie było nigdzie policji. Ale ten ktoś i tak nie odpuścił. Jechał za mną cały czas, więc wróciłem pod dom chłopaków. Kiedy się zatrzymałem, schowałem broń do kabury, która była dobrze schowana i wyszedłem do tego gościa. Wiem, że nie jest to mądry pomysł, ale kit z tym. Kiedy otworzyłem drzwi okazało się, że to mój wróg od czasu kiedy odkryłem kto pomagał w zabiciu Joe. Tym kimś był mój wróg, sam Justin Boyle. Nienawidzę gościa. Kurde! On ma pistolet...
Szybko wycofałem się do auta. Zaczął strzelać. Szybko wykręciłem na numer, który dostałem od ojca - kontakt w policji. Powiedziałem o co chodzi. Mimo wszystko strzelanina się zaczęła, Kątem oka zobaczyłem Liv, stojącą w oknie. Miała łzy w oczach. Nie dam w siebie trafić za chiny Jus.
Po 2 minutach przyjechała policja. Zgarnęli go do radiowozu. Na szczęście mam tylko ranę na twarzy, od szkła. O mały włos wtedy nie oberwałem. Zobaczyłem wybiegającą Liv. Przytuliła mnie i płakała. Dzisiaj znowu. Mam dosyć tego widoku, przeze mnie płacze ona po raz kolejny...
- Nie płacz - uśmiechnąłem się i ją przytuliłem - muszę zadzwonić do ojca..
- już to zrobiłam - odwzajemniła uśmiech i wytarła mi krew z twarzy - oczywiście powiedziałam, że potrzebujesz nowy samochód
- Dzień dobry panie Rose - podszedł do nas policjant mniej więcej w moim wieku - właśnie aresztowaliśmy pana Boyle za posiadanie broni bez pozwolenia i strzelanie do funkcjonariusza. Czy chce pan złożyć jeszcze jakieś dodatkowe zaskarżenie?
- Nie, dziękuje bardzo za szybką interwencję. Do widzenia - uśmiechnąłem się
- Do widzenia - uśmiechnął się i poszedł
- Teraz jedyne co możesz zrobić to przyjść do nas - odezwał się Max.
- Nie, ja wracam na służbę - posłałem uśmiech Liv
- No to choć. Będziesz pilnował mnie w domu - powiedziała
- NIE, będę tutaj - uparłem się -idźcie do domu - uśmiechnąłem się
- Jasne - odpowiedzieli
- Jay mnie przeprosił, dziękuje ci - powiedziała mi na ucho
- Nie ma za co ! - krzyknąłem, kiedy wchodziła do domu
Resztę nocy przesiedziałem w aucie, około 2 w nocy przyjechał nowy srebrny Aston Martin DBS. Zadzwoniłem ojcu w podziękowaniu za wspaniałe auto i opowiedziałem mu o strzelaninie. Nie wspomniałem nic o siniakach i ranie na policzku. Wypiłem 2 kawy i napoje energetyczne. Całą noc pilnie spędziłem na służbie...
__________________________
No więc rozdział jest :D
Szkoda, że pod ostatnim jest tylko 1 kom :c
A więc zrobimy tak. Od dzisiaj wprowadzamy zasadę :
3 komy = rozdział :)
czytasz = komentujesz :)
Świetny blog. :D Czekam na cedek ;)
OdpowiedzUsuńNominuję Was do EXPLORE ME
OdpowiedzUsuńWięcej na blogu:
http://sympaticanna.blogspot.com/2014/02/explore-me.html?
Nominacja do LB :* http://lie-to-me-thewanted.blogspot.com/2014/02/liebster-awards.html
OdpowiedzUsuńno , no ciekawie !!
OdpowiedzUsuńnominowałam cię do Lb :)
http://sykessylwia.blogspot.com/
super ;*** już się nie mogę doczekać next'a ;)
OdpowiedzUsuń