środa, 24 września 2014

Rozdział 28

Olivia
Obudziłam się. Usłyszałam, że na dole coś się dzieje, więc zeszłam tam. W domu była Karen, co mnie dość zdziwiło. Żona Danny'ego nie przychodziła tutaj bez niego, a brata ani widu ani słychu. Siedziała w kuchni razem z Jordan'em. Zobaczyłam, że Aaron wchodzi na górę, więc poszłam za nim. Szybko wbiegł po schodach i wszedł do pokoju, w który był jego tymczasowym pokojem. Ja powoli udałam się w tamtą stronę. Kiedy już byłam 'na miejscu' zapukałam do drzwi. Usłyszałam 'proszę', więc weszłam.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się
- Dzień dobry - powiedział - siadaj - odwzajemnił uśmiech. Poklepał miejsce obok siebie, na łóżku.
- Okeeej - usiadłam na wyznaczonym miejscu.
- Co cię do mnie sprowadza?
- No więc... wiesz co się dzieje? Ojca i brata nie ma a Jordan z Karen pichcą coś w kuchni... To zbyt piękne, żeby było prawdziwe
- To powiem ci, że dzisiaj rodzinny obiad macie... No plus ja - zaśmiał się - Danny i twój ojciec są w pracy. Karen i Jordan wszystko przygotowują. Chcą cię oficjalnie przywitać w domu. I właśnie miałem do ciebie iść i przekazać ci, że około 15.30 masz być w jadalni, ubrana elegancko.
- Serio? Trzeba by znaleźć jakąś sukienkę...
Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas. Zrobiła się godzina 14. Postanowiłam, że skoro oficjalne przywitanie, to pójdę się ogarnąć. Udałam się do łazienki. Szybki prysznic i umycie włosów. W szlafroku poszłam do pokoju. Tam uszykowałam sukienkę. Dawno jej nie nosiłam. Nałożyłam lekki makijaż i zeszłam na dół, ponieważ była 15.25. Tam już wszystko było gotowe.Weszliśmy i zasiedliśmy do stołu. Jordan i Danny wyglądali świetnie w swoich garniturach. Ale kiedy spojrzałam na Aaron'a to po prostu zaniemówiłam. Wyglądał idealnie. Wszyscy usiedliśmy do stołu. Siedziałam pomiędzy Carter'em a Jordan'em. Wszystko było takie piękne, dopóki nie zadzwonił dzwonek do drzwi. Od razu wstałam.
- Jakby mnie długo nie było to ratuj Ar - zaśmiałam się
- Spoko. Masz minutę - uśmiechnął się. Poszłam do drzwi i otwarłam je. Nie spodziewałam się, kto będzie bo drugiej stronie. Tam stał Jay. Serce waliło jak oszalałe.
- Hej Liv... Przyszedłem cię przeprosić - był smutny. Jego oczy... Olivia ogar. Jak on ciebie potraktował? No jak?! Znał cię długo, wiedział, że nie jesteś zdolna do takich rzeczy. Ale uwierzył. Nie chciał słyszeć tłumaczeń. Wolał to zakończyć.
- Super, coś jeszcze? - spytałam znudzona
- Chciałbym, żebyś do mnie wróciła, do Londynu. Tęsknimy za tobą słońce.
- Po pierwsze nie mów do mnie słońce. Straciłeś do tego prawo w chwili w której.... - poczułam jak czyjeś ręce oplatają się w okół mojej talii.
- Stała się moim słońcem. Już nie wróci do ciebie, ma mnie - przerwał mi Aaron. Myhym... pewnie minęła minuta...
- Serio? Jesteście razem? - spytał, jego spojrzenie wyrażało smutek, zazdrość. - nie wierzę w to jakoś. Od kiedy? Udowodnij. - tsa... zwęszył kłamstwo. Super. Czyli nie mam jak się wywinąć
- Tak naprawdę... To.... - chciałam powiedzieć prawdę, ale Carter znowu postanowił mi przerwać
- Jesteśmy razem od... trzech dni. Udowodnić? Serio? Czy my mamy 6 lat? Ale skoro chcesz... - powiedział i złączył nasze usta w pocałunku. Jay chyba nie wierzył w to co widzi, ale ja uśmiechałam się zarówno podczas pocałunku jak i po nim, ale kiedy na niego spojrzałam od razu uśmiech schodził z twarzy...
- Dobra.... Powiedzmy, że wam wierzę. Przyjdziesz na kawę urodzinową? Nie chcę niczego od ciebie, tylko twojej obecności - spytał z wyczuwalną w głosie nadzieją
- Nie wiem... kiedy?
- Jutro, szczegóły wyślę ci SMS'em
- Eh... No dobra no.
- Skarbie, idź do domu. Ja jeszcze chciałbym pogadać z kolegą McGuiness'em, dobrze?
- Okej Aaron- uśmiechnęłam się - pa Jay - powiedziałam.
- Pa Olivio - odpowiedział. Zamknęłam drzwi, ale nie odeszłam od nich. Słuchałam, co się dzieje.
- Słuchaj Jay. Ona przyjdzie na tą kawę, ale ja będę miał ją na oku z Jordan'em, rozumiesz? Jeżeli będziesz próbował zrobić jej cokolwiek to ty i Max pożałujecie wszystkiego co jej zrobiliście. Wiesz, co ona zrobiła sobie przez ciebie?! - warknął Carter. Usłyszałam śmiech Jay'a?
- Aaron... Proszę cię. Nie wytrzymasz z nią za długo. Ona za bardzo mnie kocha, niedługo już z powrotem będzie moja...
- A żebyś się nie zdziwił Jay. Ona nie jest głupia. Nie wróci do palanta, który narobił tyle krzywdy w jej życiu.  Ty serio uwierzyłeś, że ona to zrobiła? Gdybym był na twoim miejscu w życiu bym w to nie uwierzył. Chyba jednak mam rację i ty jej nie kochasz tak na serio. Koniec tej rozmowy. Spadam do Olivii i reszty... - powiedział, a ja weszłam do pierwszego lepszego pomieszczenia. Usłyszałam otwarcie i zamykanie się drzwi. Wtedy wyszłam. Aaron stał i patrzał się na mnie
- Nie ładnie tak podsłuchiwać - zaśmiał się
- A może jednak? Nie wierzę, w to co usłyszałam...
- Ja też nie wierzę w to. Tak przy okazji ślicznie wyglądasz - uśmiechnął się
- Ty też niczego sobie - pokazałam mu szereg białych ząbków
- Wracamy do reszty?
- Nie wiem... trochę mi się smutno zrobiło - zrobiłam smutną minkę
- Ktoś tu chyba potrzebuje przytulasa? - rozłożył ręce w geście ' no dalej, wiem, że chcesz '. Nie miałam wyboru i przytuliłam go
- Chyba faktycznie tego potrzebowałam - zaśmialiśmy się
- No przecież wiem. Chodź,teraz to już na serio wracamy do reszty
- Okej.... - poszliśmy w kierunku jadalni. Jeszcze spokojnie nie usiedliśmy, a już zadano nam pytanie, kto to był, czemu tak długo i wgl. Oczywiście ja siedziałam cicho. Spojrzeliśmy na siebie z Aaron'em. Posłałam mu spojrzenie z serii ' ratuj, proszę '. Chyba zrozumiał o co mi chodzi
- Porozmawiamy o tym później, dobrze? - odezwał się
- Skoro tak chcecie to dobrze. Widzę, że każdy już skończył. Pora na deser - powiedziała Karen. Razem z Jordanem udała się do kuchni. Chwilę później wszyscy poszliśmy do salonu. Tam czekał na nas... tort? Na poważnie to wszystko traktują. Zbyt poważnie. Coś tu jest serio nie tak. Podeszłam bliżej. Na torcie napisane było ' Welcome Home. We Love You '. Uśmiechnęłam się. Ktoś rzucił tylko ' grupowy uścisk! ' i stało się. Grupowy uścisk trwał około minuty.
*
- Dziękuję wam za ten przemiły dzień - powiedziałam.
- Nie ma za co. Cieszę się, że moja maluuutka siostrzyczka wróciła do domu - Danny przytulił mnie. Wszyscy się zaśmiali
- Taaak... Bardzo śmieszne! Dobra... Przepraszam was, ale idę do pokoju. Jutro będzie bardzo ciężki dzień...
- Nie ma problemu. My tu z Karen i ojcem posprzątamy - zaoferował się najstarszy brat. Podeszłam do Aaron'a.
- Słuchaj. Przyjdziesz do mnie z Jordan'em za chwilę? Chciałabym z wami pogadać - wyszeptałam mu na ucho. On tylko kiwnął głową na tak. Kiedy wchodziłam na schody usłyszałam
- Potem porozmawiamy z wami o tym wszystkim. Teraz ja i Jordan musimy iść do Liv.
Weszłam do pokoju. Usiadłam na łóżku. Minutę później w pokoju pojawiła się dwójka na którą czekałam.
- O co chodzi Olivia? - spytał brat
- O jutrzejszy dzień. Usiądźcie - zrobili to o co poprosiłam - Boję się tam iść sama
- Przecież nie pójdziesz. Jeżeli chcesz mogę nawet wejść tam z tobą. Mogę usiąść zaraz za tobą
- Jeżeli mógłbyś to tak.
- Ja będę cały czas siedział w aucie i was obserwował. W razie co to ściągnę i oddział specjalny. Nie może ci nic zrobić. Tylko kurwa spróbuje cię tknąć to wejdę tam i go aresztuję. Jeżeli wcześniej nie wpakuje mu kulki w łeb. - brat lekko się rozpędził. Jay musiał ich na serio wkurzyć.
- Spokojnie Jordan. Też tam będę. Nie pozwoli sobie wtedy na zbyt wiele. Będę obserwował każdy, ale to każdy jego ruch. Wiesz dobrze, że nie tylko ty chcesz mu wpakować kulkę w łeb.
- A co, jeśli on też nie przyjdzie sam? Tego się najbardziej obawiam. Przecież może przyjść na przykład z Max'em, a tego nie przeżyję no...
- Eh... Liv. Spokojnie. Będziesz miała swoją ochronę, nic się nie stanie. Nie może. - pocieszał mnie Carter
-Właśnie. Pamiętasz Ar? Musimy udawać parę...
-Tak pamiętam. Damy radę... A teraz my pójdziemy. Powiemy im wszystko co się wydarzyło. A ty śpij. I nie stresuj się. Nie masz czym. Będzie dobrze.
-Dziękuję że jesteście- przytuliłam brata a potem przyjaciela - dobranoc
-Nie ma za co sis. Dobranoc - mężczyźni wyszli. Ja zajrzałam do telefonu i jakiś czas później zasnęłam.

**Lena**
- zjadłabym zapiekankę - wypaliłam nagle.
 - kawałek od hotelu widziałem jakąś restauracje całodobową z fast-foodami. Idziemy? - pokazał swoje ząbki. 
- Z tobą zawsze - przed wyjściem spojrzałam na zegar , było już po północy. 
Ulice były pokryte mrokiem , jedyne co dawało światło to latarnie. Przytuliłam go i z uśmiechem szłam koło niego. Szczęście? Wydawało mi się że nigdy go nie zdobędę , a teraz jest wspaniale. Tylko brakuje Liv... 
- nie jest ci zimno? -zapytał. Prawda , lekko wiało. 
- Przy tobie? Nigdy - Już kilka minut później jadłam zapiekankę. Nieudolnie próbowałam się nie pobrudzić sosem i iść prosto. Tego właśnie potrzebowałam - niezdrowego jedzenia. Max nachylił się i odgryzł kawałek z drugiej strony. 
 - Całkiem dobra - skomentował. Wchodzenie po schodach nie było łatwym zadaniem . Gdy weszliśmy do pokoju . 
 - Teraz mogę iść spać - przyznałam i ruszyłam w stronę torby po piżamę. Wyciągnęłam koszulkę i spodenki. Weszłam do pomieszczenia i wzięłam bardzo szybki prysznic. Może pobiłam swój rekord? Umyłam zęby i związałam włosy . Max był tylko w spodenkach , moje oczy pochłaniały każdy kawałek jego ciała. Podszedł do mnie uśmiechając się. Jejku , uwielbiam jego uśmiech! Bez słowa zaczął mnie całować, nie zostałam mu dłużna. Przejechał ręką po mojej nodze. Moje dłonie gładziły go po plecach. Nagle napotkałam na nich coś dziwnego. Odsunęłam się i zrobiłam krok by spojrzeć na jego plecy. Były tam trzy zaschnięte , podłużne zadrapania. Musiał je mieć minimum od kilku dni. 
 - Co ci się stało? - zapytałam patrząc na jego twarz.
 - Jednego dnia rozdawaliśmy autografy fanom i było ich trochę. Oparłem się o siatkę , okazało się że na wysokości moich pleców miała ostre zakończenie. Przejechały mi po plecach te najbardziej wykrzywione, ale to nic takiego-wyjaśnił. 
- Boli? - skrzywiłam się zadając pytanie.
 - Nie , nie boli - po tych słowach nasze usta się znów złączyły w pocałunku. Przesuwał się wolno w stronę łóżka. Gdy poczułam pod plecami miękkie posłanie znów się
uśmiechnęłam. Usta chłopaka przeniosły się na moją szyję. Tak jak za pierwszym razem zostawił na niej czerwony ślad , a potem zjechał w dół językiem. Ściągnął mi koszulkę przez głowę , nie mogłam mu się odwdzięczyć z prostego powodu- on nie miał już swojej. Potem uniosłam biodra by pomóc mu ściągnąć moje spodenki. Które nie okazały się wielką przeszkodą. 
- Z każdym uderzeniem serca? - szepnął mi do ucha. Zobaczył go. Na chwile przestałam oddychać , po czym odpowiedziałam :
- Z każdym uderzeniem serca.


___________________________________________________
Jest tu ktoś ?
Nowy rozdział już się pojawia...
+ grafika promująca :

4 komentarze - rozdział 29 ! 

wtorek, 16 września 2014

Rozdział 27

**Olivia**

Przyjechaliśmy pod dom. W życiu nie pomyślałabym, że tu wrócę w takich okolicznościach. Liczyłam na przyjazd na parę dni, wraz z Jay'em i powrót do pracy barmanki, ale jak widać moje życie w tamtym momencie zaczęło sie walić. To była tylko kwestia czasu i zerwałabym z Jay'em i poznała Aaron'a. Czyli czy taki koniec był mi pisany? Ta kłótnia z Max'em? Eh.... miałam się tym nie zadręczać. Ale i tak to robię. Kłótnia z Max'em i Leną to duży cios. Bardzo duży. Wysiadłam z auta i podbiegłam do drzwi. Zapukałam do nich. Otworzył ojciec.
- Witaj Olivia - przytulił mnie - co cie do mnie sprowadza? Wejdź.
-Cześć tato. Wracam do domu. Nie mam zamiaru dalej mieszkać w Londynie. Przywożę ze sobą nie tylko Jordan'a, ale i jego przyjaciela - powiedziałam,  a z samochodu wysiedli ci o których mówiłam
- O! Aaron! Milo cie widzieć - zdziwił mnie.
- czy tylko ja wcześniej nie znałam blondyna?
-Tak - zaśmiali się na raz ojciec i brat
- Czemu mnie z nim nie zapoznaliście?! - mój głos był dość głośny kiedy to mówiłam - może moje życie nie byłoby takie jakie było - wyszeptałam. Wymieniliśmy jeszcze parę zdań i weszliśmy do domu. Mój brat zdeklarował się, że wszystkie rzeczy wniesie do domu, a Aaron, że mu pomoże. A ja mam iść do pokoju i spać. Nadopiekuńczość to cecha szczególna mojej rodziny, ale teraz i Carter jest nią zarażany. Nie podoba mi się to, ale cóż. Nie mam wyboru, muszę bez gadania iść spać. Poszłam na górę, do łazienki. Ogarnęłam się. Potem poszłam do pokoju i położyłam się do łóżka, w którym tak dawno nie spałam. Tak jak kiedyś było bardzo wygodne. Padłam bardzo szybko. Najprawdopodobniej z przemęczenia....

*

Zadzwonił budzik w telefonie, którego dziwnym trafem zapomniałam wyłączyć. Godzina 7 rano. Iść spać dalej, czy wstawać? Rozejrzałam się po pokoju, pojedyncze promienie słońca wpadały przez szczeliny w rolecie. Ujrzałam swoje walizki przy ścianie. Budzik ustawiłam na 9, i postanowiłam, że pójdę spać dalej. Ale mi to nie wyszło. Do ósmej poleżałam bezczynnie. Potem do dziewiątej ogarniałam twitter'a i instagram'a. Zrobiłam zdjęcie zegara i jakoś ładnie obrobiłam. Wstawiłam na instagram'a z podpisem "Wstajemy, szkoda dnia :D #SpowrotemWDomu". Później to samo zdjęcie pojawiło się na twitter'ze. Ruszyłam tyłek i zaczęłam się rozpakowywać. Nie zajęło mi to zbyt długo. Około 10 wszystko było już na półkach. Dopiero po rozpakowaniu ubrałam się. Ojca nie było, praca. Jordan teoretycznie teraz chyba też powinien wrócić do pracy, ale nie wiem co i jak.. Weszłam do kuchni i zabrałam się za robienie sobie jakiegoś śniadania. Postawiłam na naleśniki. Wyciągnęłam potrzebne produkty i zaczęłam przygotowywać ciasto. Jako iż wiedziałam, że nie skończy się tylko na mnie wzięłam podwójną porcję wszystkiego. Kiedy już było gotowe zaczęłam je smażyć. Gdy na talerzu pojawiły się już trzy naleśniki postanowiłam zabrać się za jedzenie. Po skończeniu pałaszowania wróciłam do smażenia. W pewnym momencie ktoś zasłonił mi oczy.
- Jordan! Ja tu coś robię, nie widać?!
- To nie Jordan - usłyszałam śmiech Carter'a.
- To Aaron zabieraj te łapy - zaśmiałam się - możesz za to zabrać się za jedzenie - pokazałam na talerz. Nie trzeba mu było powtarzać. Od razu wziął się za jedzenie. Musiałam wyciągnąć kolejny talerz, przecież gdzieś trzeba wykładać kolejne. W końcu skończyłam smażenie. Na talerzu uzbierała się dość spora kupka. Do kuchni wszedł Jordan. Spojrzałam na zegarek. 11.15. No nareszcie! Długo spał... Nie powiedziałam nic, tylko się uśmiechnęłam i pokazałam na talerz. Bratu tak jak Aaron'owi nie trzeba sto razy powtarzać. Zaczął jeść. Nalałam sobie mleka i usiadłam na blacie. Carter zaczął grzebać w kieszeni, wyciągnął telefon i zaczął pisać. 
- Paintball czy basen? - spytał
- A może jedno i drugie? 
- Czekaj... - minuta zawiechy - tak. Więc ogarnij stój i ubierz się na sportowo 
- Okej, ile mam czasu?
- Pół godziny. Wiesz, że będzie potrzebne dużo czasu więc trzeba jak najszybciej zacząć
- Tak rozumiem. Lecę się ogarnąć - powiedziałam i pobiegłam na górę. Do torby wpakowałam ręcznik, klapki, słuchawki, wodę i strój. Z szafy wyciągnęłam strój. Gotowa zeszłam na dół. 
- Idealnie na czas - zaśmiał się Carter
- Wiadomo. Idziemy? 
- Tak, Liv. Jedziemy. nie będę szedł tyle z buta - chwycił za kluczyki i poszliśmy do auta. Dziesięć minut drogi i widzimy dużą grupkę czekającą na nas przed paintball'em. 
- Dzień dobry - uśmiechnął się Nick. Podszedł do mnie i przytulił, a potem do Aaron'a, któremu poczochrał włosy - Niestety drużyny już podzielone. Ja, Aaron, Liv, Jordan i Donnie kontra Brian, Howie, Joey i AJ. Pasuje? 
Wszyscy nie mieli sprzeciwów. Chwilę później się zaczęło. Biegaliśmy i strzelaliśmy do siebie. Ustaliliśmy zasadę, że która drużyna więcej razy oberwie przegrywa. Po dwóch godzinach mieliśmy dosyć. Oczywiście kto wygrał? No my. Parę razy od oberwania uchronili mnie... bracia Carter. Na końcu wyśmiałam ich, że są nadopiekuńczy. Nick zgodził na Aaron'a, za to ten na mojego ojca i brata... Wiedziałam po prostu! Teraz czas na basen... To będzie się działo. To jest pewne. Chyba zaczynam się dogadywać z Nick'iem. Pojechaliśmy gdzieś. Pięć minut na przebranie się i już wszyscy czekają na siebie przy wejściu. Carter'owie chyba dzisiaj mnie nie opuszczą. Jeden chwycił mnie za nogi, drugi za ręce i tym sposobem pływałam już w wodzie. 
- Kiedyś was zabiję - powiedziałam zaraz po tym, jak się wynurzyłam. Oni spojrzeli na siebie. Szepnęli coś. 
- Też cię kochamy - krzyknęli na raz i się zaśmiali. Głupki... Potem jeden po drugim wskakiwali do wody na bombę. Tylko 2 z nich weszło po ludzku, czyli AJ i Howie. Nikogo praktycznie nie bylo. Zobaczylismy jakis skladzik i Brian poleciał po piłkę. Graliśmy w pyre. Oczywiście nie obyło sie bez smiechu. Wahlberg postanowil zrobic mi "niespodziankę", kiedy bylismy na dosc głębokiej wodzie i mnie podtopic. Zrobiłam z nim to samo. Pare razy ratownik nas upomnial, ale kto by sje przejmował? Napewno nie my! Zabawa trwala dalej. A mężczyznom serio odwalalo. W końcu zmuszeni wyjsc. Ludzie dziwnie sie na mnie patrzyli. No tak. Jedna kobieta i ośmiu mężczyzn. Na basen w chodziliśmy jakoś o 14 15.  Teraz jest 16.15 . Czyli dwie godziny na basenie. Wyszliśmy. Z tego co sie dowiedzialam dzień jest zaplanowany do konca. Teraz pizza. Na naszą ilość osób trzeba bylo zamowic az 3 duże. Kazda oczywiscie inna.  Aaron powiedzial mi, ze potem jedziemy do domu i mam godzinę na wyszykowanie sie do klubu. Ciekawie. Znowu nam zaczęło odwalac. W pewnym momencie temat zszedł na karierę Aaron'a. Nick zdradził nam swoje plany i chciałby wciągnąć w to brata i mnie... okej?
- Mam zamiar nagrać show. Nazywało sie bedzie House of Carters
-Skoro House of Carters - podkreśliłam ostatnie slowo - to po co tam ja? 
- oj Olivia... nie wiesz co bedzie w przyszłości,  a z tobą będzie ciekawiej. - uśmiechnął się. Nie skomentowałam tego. W efekcie z pizzerni wyszlismy o 17.30. O 18.40 mamy spotkać się pod klubem. Z tego co wiem mają dać mini występ. Faaaajnie. I Nick chciał, żebym zaśpiewała z Aaron'em cover piosenki Beautiful Lie. Bo ktoś mu powiedział niby , że mam talent i chce mnie usłyszeć. Ja powiedziałam ze mowy nie ma. Ale on nie odpuszczal. Na koncu powiedzialam mu ze jak bedzie mnje zmuszal to nie przyjde w ogóle więc nie miał wyboru i odpuścił. Wróciliśmy do domu. Postawiłam na czarną sukienkę i lekki makijaż. Zostało mi 25 minut. Wow. Nieźle jak na mnie. Postanowiłam, że wyprostuje wlosy. Zajęło mi to 20 minut. W końcu udaliśmy sie pod klub. Byliśmy na czas. Weszliśmy bez kolejki. Nkotbsb od razu weszli na scene, juz w pelnym komplecie z Dannym i Jonem. Musieli wsiąść w szybszy samolot, z czego zadowoleni nie byli. Zagrali 4 piosenki. To miało dokladnie tak wyglądać z tego co dowiedziałam sie od mlodszego Carter'a. Na koncu publika ublagala o duet Nick and Knight - One More Time. Czas mijał szybko,  a ja wypiłam parę drinków. Kiedy mieliśmy wychodzić z klubu zaczepily mnie dwie dziewczyny. Na początku poprosiły o zdjęcie,  a potem powiedziały cos czego bym sie nie spodziewala. Że jestem puszczalska suka. Ze juz sobie nowy zespół znalazłam. Boże... powiedziałam im, że w życiu nie spotkałam tak chamskich fanów i ze nie znaja calej prawdy. Aaron wtrącił sie do rozmowy i wygarnąl im, ze w ogóle mnie nie znają a oceniają po tych bredniach z gazet i portali plotkarskich. Pożegnałam się z mężczyznami i razem z Aaron'em, ktory nie tknal alkoholu pojechaliśmy do domu. Szybko zasnęłam...

 
**Lena**

Włosy zostawiłam nie związane co mogło okazać się dziwne szczególnie w tak ciepły dzień. Wsunęłam na siebie spodenki jeansowe i koszulkę do pępka . Byłam dumna ze swojej figury , chociaż Liv często powtarzała .... Nie ważne. Nie myślę o tym...
Na łóżko wskoczyła Su. O Boże! Nie pomyślałam o niej... Co z nią zrobię? Może Shane... Jak będziemy jechać można ją podrzucić. Wybrałam jego numer.

 - Nie ma nikogo w domu - od razu odezwał się z lekkim śmiechem na końcu.  
- Taaa hej Shane... Jest sprawa- przygryzłam usta i patrzyłam jak piesek kładzie głowę na moim kolanie. 
- Dawaj , ale pieniędzy nie pożyczam . Tak tylko uprzedzam...- miał strasznie dobry humor. 
- Sugar , mój pies nie ma kim zostać , a ja wyjeżdżam na kilka dni... 
- Puszek? - tak ją nazywał gdy odwiedził mnie ostatnio.
 - To nie jest Puszek! Więc? 
- Za pewną opłatą... Czekaj. Mam pomysł . Oddzwonię - i się rozłączył nie dając mi szansy odpowiedzieć.
Tak jak obiecał po kilku minutach zadzwonił i powiedział że Taylor zajmie się

psem żeby u mnie zapunktować (tu się zaśmiał) . Mam być za pół godziny w kawiarni tej co ostatnio. Złapałam smycz . Karmę , miseczkę i kilka zabawek włożyłam do torby i wyszłam. Su grzecznie szła przy mnie .
***
-Jesteś przekonany? Jeśli masz jakieś plany to się jakoś zorganizuje...- tłumaczyłam blondynowi.

 - Nie , Nie jest ok . Serio- powiedział dobitnie. Zostawiłam mu torbę i pożegnałam się ze zwierzakiem. Oby nie narobiła szkód przecież go nie zna... 
- Jeszcze raz dzięki - posłałam mu uśmiech. Zasalutował i ruszył w swoją stronę.
Ciekawe o której przyjedzie Max , już nie mogę się doczekać. Zadowolona wracałam ulicą gdy ktoś na mnie wpadł , albo ja na tą osobę. Wszystko z torebki mi się wysypało. Zazgrzytałam zębami i już chciałam zacząć wrzeszczeć na przechodnia , ale gdy podniosłam oczy nie potrafiłam. Zielone oczy były wpatrzone we mnie z zakłopotaniem , a na ustach pojawił się krzywy uśmiech. 

-Przepraszam - powiedzieliśmy równo i oboje w tej samej chwili zaczęliśmy się śmiać. Jego śmiech był lekki i przyjemny. Gdy mówił 'przepraszam' ślicznie zabrzmiało 'r' . Irlandczyk? Nie znam się za bardzo na akcentach.
 - Moja wina -powiedziałam. podał mi rękę. Gdy wstałam przyjrzałam się mu dokładniej. Był wyższy ode mnie , nie o dużo. Nie był jakoś bardzo umięśniony , ale nie był też płaski. Szczerze? Był przystojny. Bardzo...
 -Nah ! Mogłem patrzeć przed siebie - i uśmiech miał idealny. Przechyliłam głowę.
 - Przepraszam , ale muszę! - powiedziałam na wydechu - masz nie tutejszy akcent i nie usnę jeśli nie dowiem się skąd jesteś- idiotka. Zganiłam się w myślach. Jednak odpowiedział mi miłym śmiechem. Jestem przekonana że nawet jego oczy się uśmiechnęły. 
- Pochodzę ze Szkocji , dokładniej z wyspy Skye - mówił - jestem Sean - wyciągnął rękę w moją stronę. 
- Lena . Przepraszam za bezpośredniość..- serio?! Jeśli jeszcze bardziej się zarumienię to tu padnę. Pozbierałam rzeczy i już się chciałam zbierać gdy dorzucił :
 - Nie ma problemu , a to że myślałabyś o mnie przed  snem to raczej coś dobrego - posłałam w jego stronę spojrzenie i zaczęłam się zastanawiać nad zaproszeniem go na kawę gdy zadzwonił telefon który właśnie trzymałam w dłoni. Max. W tej sekundzie wszystko zniknęło. Znów byłam na ulicy , a ludzie nas mijali. Tylko on , nadal idealny stał przede mną. 
- Dziękuję jeszcze raz i... Przepraszam - pożegnałam się i przyłożyłam telefon do ucha. 
-Tak? - szłam przed siebie w stronę domu.
 - Niecała godzina. Będziesz musiała mi wynagrodzić jeśli spotkają mnie jakieś fanki , bo moje auto nadal jest bezpieczne u ciebie. Prawda? - martwił się o samochód... 
- Muszę ci coś powiedzieć...ale to jak wrócisz... Do zobaczenia - rozłączyłam się jak Shane wcześniej.
***
Dzwonek do drzwi. To musi być Max ! Zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi . Stał tam , uśmiechnięty , ale gdy mnie zobaczył uśmiech spływał mu z twarzy. Obejrzał mnie od góry do dołu , po chwili powtórzył czynność.

 - Lena? - zmarszczył brwi. Nie wytrzymałam , pocałowałam go. Po chwili oplótł mnie rękami w pasie. Ciepły prąd przepłynął moje ciało gdy jego ciepłe dłonie dotknęły mojego odsłoniętego brzucha. Gdy jego język pojawił się w mojej buzi wiedziałam że już się otrząsnął z pierwszego szoku. Po chwili odsunął się ode mnie i szepnął : 
- podoba mi się ta zmiana , Kocie - stęskniłam się za nim. Jego ciepły uśmiech był wspaniały. Weszliśmy do środka. Przytuliłam go . Jego nos ułożył się na mojej szyi , a twarz oparłam na klatce piersiowej George'a
. - cieszę się że tu jesteś - to uczucie gdy mogę go przytulić i znów czuć jego zapach , ciepło , dotyk.
 - też się ciesze - odparł. Pierwsze kilkanaście minut witaliśmy się , a gdy doszliśmy do poziomu normalnej rozmowy musieliśmy się zbierać.
 - a co do twojego samochodu...-zaczęłam delikatnie . Zmarszczył brwi i czekał niecierpliwie na to co powiem - nic mu nie jest , wszystko ok - uśmiechnęłam się.
 - to dobrze - wypuścił głośno powietrze. Mój Max znowu tu jest...
- impreza urodzinowa Jaya przełożona na pojutrze bo Jay chciał zaprosić Liv na kawę więc stwierdziliśmy że wtedy zrobimy niespodziankę - tłumaczył jeżdżac dłońmi po kierownicy auta jakby sprawdzał czy wszystko z nią dobrze

. - eh... Jasne - kiwnęłam głową i oparłam łokieć by podeprzeć głowę - to czemu już jedziemy? - spojrzałam na niego. 
 - bo zaplanowałem coś jeszcze , Kocie- uśmiechnął się jednym z piękniejszych uśmiechów.
Jechaliśmy już jakiś czas , nie jestem pewna jak długo gdy Max powiedział że musimy jeszcze podjechać do sklepu. 

 - Nie mam dla Jaya prezentu! - zmartwiłam się .
 - Nawet nie zauważy , będzie miał tego tyle że się nie zorientuje kto mu coś kupił a kto nie. Tu nie chodzi o prezenty nie? - otworzył mi drzwi. Gdy tylko wyszłam nasze dłonie się złączyły . Nie chciałam być teraz daleko od niego.
 - Jednak ja będę wiedziała że nic mu nie kupiłam...- mruknęłam. Weszliśmy do sklepu i jakiś czas szukaliśmy produktów w przedziałach. Gdy doszliśmy do alkoholi wiedziałam co mu kupie. Piwo. Nie za bardzo wspaniałe prezenty na urodziny , ale kto nie lubi wypić sobie jednego czy dwa wieczorem? Wtedy zauważyłam że ktoś za nami stoi.
 - Max- szepnęłam. Zauważył o co mi chodzi , ale nawet nie drgnął i wrócił do oglądania trunków
. - Fanki , będą chciały to podejdą . Chcesz to ohydne słodkie coś? - kiwnął palcem w stronę półki
. - tofi-alkohol to moja miłość - zaśmiałam się , ale to serio było pyszne. 
- man kolejnego rywala - mówił wypuszczając powietrze przez nos. Gdy podeszliśmy do kasy chciałam zapłacić za czekoladę i piwo dla Jaya , ale nie mogłam w torebce znaleźć portfela. Cholera!
 - Może został w aucie ? Nie przejmuj się , ja zapłacę - mówiąc ostatnie słowa zwrócił się do kasjerki. Przeklinałam się w myślach , nie lubiłam gdy za mnie płacił.
 - przestań się dąsać - szturchnął mnie ramieniem gdy zapinałam pas w aucie. Chwyciłam za torebkę i zaczęłam szukać portmonetki. 
- yhhh- jęknęłam - chyba został w domu...
 - to nic takiego - położył mi rękę na kolanie. Jego ciepła dłoń jakby wyparowała jakąś część mojej złości. Oparłam
głowę o podgłówek i przymknęłam oczy.
  Zaczęłamsię zastanawiać gdzie mógł się podziać zagoniony przedmiot. Były tam też moje dokumenty ... Może został w domu na szafce lub w sklepie na ladzie? Byłam w sklepie? Już się gubię! A jeśli wypadł mi po drodze lub przy zderzeniu z Seanem? W sumie on był całkiem fajny... Ze swoich ustaleń wywnioskowałam że nadal nic nie wiem.

 - jesteśmy na miejscu - Kulturalnie otworzył mi drzwi. Wysiadłam , a on wziął nasze torby . Chwyciłam zakupy i ruszyłam za nim. Gdy Max załatwiał formalności ja rozejrzałam się po popieszczeniu. Wyglądało normalnie , jak typowe w hotelu. Żyrandol był piękny jakby małe zamarznięte kropelki zwisały nam nad głowami , odbijały światło dając niepowtarzalny efekt. Mężczyzna objął mnie w pasie wybudzając z transu polegającym na zwiedzaniu pokoju . Gdy tylko doszliśmy do naszego tymczasowego lokum -które spokojnie mogłam nazwać mieszkaniem - otworzyłam usta ze zdziwienia. Było wielkie i piękne.
 - zamieszkamy tu? - szepnęłam.Odpowiedział mi tylko lekki śmiech towarzysza. Wszystko było utrzymane w jasnych barwach . Szafy były z miodowego drewna. Łazienka miała sporych rozmiarów prysznic i nir skąpą wannę. Sypialnia była fantastyczna. Było tam wielkie łoże które wydawało się bajecznie wygodne. Wspominałam że w salonie był kominek?
 - wow - skomentowałam tylko. Odwróciłam się do Georgea który patrzył już na mnie. Uśmiechnęłam się chytrze- Max...- mruknęłam
. - hmm? - podszedł bliżej. 
- pobawimy się w chowanego? - przejechałam palcami po jego klatce piersiowej . Uniósł brwi i lekko się uśmiechną po czym wpił się w moje usta
 - to znaczy tak? - zapytałam po chwili.
 - a jak myślisz? - zadał pytanie z pełnym już uśmiechem.
 - Dobrze , więc ty się chowaj i nie wychodź - pogroziłam mu palcem - a ja zajmę to łóżko - roześmiałam się i od razu rzuciłam się w kierunku owego mebla. Było tak miękkie jak się wydawało. Wprost wspaniale... Rozpływałam się na tej chmurce. 
 - ha ha ha - powiedział tylko i wyszedł. Po godzinie siedzieliśmy już przed ogniem wydobywającym się z kominka. Za oknem zapadał zmierzch , moja głowa wygodnie spoczywała na brzuchu mojego ukochanego , który z kolei bawił się moimi włosami
. - w tym kolorze też ci ładnie - czułam że się uśmiecha.
 - ładnemu we wszystkim ładnie - podniosłam głowę i spojrzałam w jego piękne oczy.
 - wiesz? Chyba serio się zakochałem , bardziej niż myślałem- serce mi przyspieszyło. Bacznie śledziłam jego twarz - chcę być dla ciebie kimś kto będzie cię trzymał w ramionach gdy będzie zimno , gdy będziesz się bała. Kimś kto ci pomoże w każdej sprawie. Kimś kto złapie cię gdy upadniesz...
 - czy to z jakiejś piosenki? - potrząsnął głową i wolno przechylił ją w bok , badając mnie wzrokiem.
 - z serca - i teraz przyszło mi coś do głowy. O Boże!
 - czy ty właśnie...? - ręka mi się zatrzęsła i ze szklaneczki wylało się trochę likieru o smaku toffi.
 - czy ci się oświadczam? Nie. Jeszcze nie - nie zaśmiał się. Nie zrobił tego czego się spodziewałam - a chciałabyś? Chciałabyś bym kiedyś ci zaproponował małżeństwo? - przybliżył się. Chwile się zastanowiłam, bo to jedno z ważniejszych pytań w związku i życiu.
 - Tak - odpowiedziałam szczerze- a czy ty chciałbyś związać się na całe życie? - nie wiem czy to alkohol. Nie wypiliśmy dużo. Może to po prostu czas na taką rozmowę- ze mną? - dodałam mniej pewnie. Gdzieś daleko w moim umyśle pojawiła się sprawa Olivii... 
- Chciałbym . Z nikim innym , tylko z tobą - kiwnął głową w dół.
 - a dzieci? Chciałbyś je mieć? - tym razem spojrzał na mój brzuch.
 - czy ty coś sugerujesz? - znów jego brwi poszły w górę w geście zdziwienia- w przyszłości ? Jasne.
 - Przepraszam , ale nie pomyślałabym że chciałbyś być ojcem - szczera rozmowa? To mówię prawdę.
 - nie oceniaj książki po tytule. Nie , nie chciałbym mieć dziecka w tym miesiącu czy tygodniu ale kiedyś na pewno- przytulił mnie- a ty? Chłopczyk czy dziewczynka? - wyszeptał mi do ucha.
 - oczywiście że bym chciała. Kiedyś , teraz jeszcze chcę żyć w miarę normalnie , tak jak do teraz. Wolałabym chłopczyka - przyznałam się. 
- ja jednak będę się starał o dziewczynkę - zaśmiał się cicho w moje ucho i pocałował w szyje. Patrzałam mu w oczy dłuższą chwile. Nie kłamał. Liv mówiła że...po co kłamała?
 - zjadłabym zapiekankę - wypaliłam nagle. 
- kawałek od hotelu widziałem jakąś restauracje całodobową z fastfoodowymi. Idziemy? - pokazał swoje ząbki.
 - Z tobą zawsze - przed wyjściem spojrzałam na zegar , było już po północy.



_____________________________________________________________________________


Siema :D No to przychodzimy z nextem :) Postaramy się teraz dodawać je systematycznie ale nic nie obiecujemy :3 Podoba się? :D
Ogłoszenia parafialne xd
Zapraszamy do nowej zakładki - Blogi w której znajdziecie link do naszych opowiadań, każdy z krótką zapowiedzią :)) 
Zakładka ta też przysłuży się do tego, aby poinformować was jakie opowiadania teraz są prowadzone ponieważ nasze listy ff które prowadzimy ostatnio się trochę zmieniała. 
Lista w tym tygodniu jeszcze będzie zaktualizowana, więc sprawdzajcie :D
No i najważniejsze... zapraszamy  na bloga Just The 2 Of Us  na którym pojawił się długo wyczekiwany rozdział numer 4 :D
Do następnego rozdziału :* 

czwartek, 4 września 2014

Rozdział 26

*Olivia*
Wstałam o 7. Zaczęłam wszystkie rzeczy pakować do walizek. Nie wierzę, że zostawiam to miejsce. Na 13 będzie Aaron i idę spełnić kolejne marzenie. Poznam Nick'a. Około 10 wszystkie walizki były już ogarnięte. Walizki już wystawione przed drzwi pokoju. Ubrałam się w zestaw, w którym pójdę na koncert. Około 12 skończyłam ogarniać swoje włosy i make up. Weszłam na twitter'a. Zdjęcia z wczoraj z Aaron'em i fankami. Ktoś podesłał mi linka do artykułu. No tak. "Olivia Rose - była dziewczyna Jay'a McGiuness'a dopiero zerwała z chłopakiem, a już pokazuje się z 2 innymi mężczyznami. Jednym z nich jest Aaron Carter, co do drugiego nie mamy konkretnych informacji. Kim jest tajemniczy mężczyzna do którego przytulona jest brunetka? Zdjęcia znajdziecie poniżej"
No więc czas odpowiedzieć dziewczynie na pytanie

Ten "tajemniczy brunet" do którego się przytulam na zdjęciach to mój brat ;)

Bawiło nie to, jak plotki szybko się roznoszą. Zero prywatności. Co niektóre fanki pisały, że już pozbyłam się Jay'a i kręcę się z kolejnym. Jaką to jestem suką. Czytałam te hejty i się śmiałam. Już było mi brak słów jak każdy nazywa mnie suką. Porozmawiałam chwilę z Jordan'em i powiedziałam mu o tym, że jest tajemniczym brunetem, do którego się tulę i że jestem dwulicowa że zdradzałam Jay'a. Oczywiście śmialiśmy się z tego. Ludzie nie przestaną mnie zadziwiać. W końcu naszą bekę przerwał dzwonek do drzwi. Aaron. Krzyknęłam bratu, że wychodzę. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy tam, gdzie miał się odbyć koncert. Na początku drogi rozmawialiśmy o muzyce. W końcu wygadałam się o tym, że lubię śpiewać i podobno nawet nieźle mi to wychodzi, co równało się z tym, że resztę drogi razem śpiewaliśmy jakieś utwory zarówno  Backstreet Boys jak i New Kids on The Block.  Na szyje założyliśmy plakietki VIP'owskie i wysiedliśmy z auta. Na miejscu ochroniarze mieli problemy i nie chcieli nas wpuścić.
- Kurwa nie poznajesz mnie idioto?! - nerwy mu puszczały
- Nie. Mam zakaz wpuszczania kogokolwiek na teren kulis. Tylko rodzina chłopaków.
- Ja pierdolę jaki tępy jesteś! Jestem bratem Nick'a
- Tak jasne jak pięćdziesięciu innych, którzy próbowali tam wejść
- Zakład, że jeszcze będziesz zmuszony nas wpuścić? - wyciągnął telefon - No Nick, mógłbyś wyjść? Durna ochrona nie chce nas  wpuścić... Tak jestem z Liv... Okej.... Tak.... Aktualne... Dzięki...
- No i ? - parsknął śmiechem ochroniarz.
- Czekaj... - odpowiedział mu brązowooki. Minutę później za gorylem pojawił się Nick.
- E! Wpuść go Kevin. To mój brat tępaku - Aaron wszedł, kiedy ja chciałam wejść on zagrodził mi drogę - Kevin. Ona też ma wejść. Kurwa mać jeszcze jeden taki numer i zwalniam cię.- powiedział Nick i od razu mogłam wejść. Poszliśmy do garderoby. Jezu to serio się dzieje. Właśnie idę do garderoby Backstreet Boys wraz z moim ulubionym członkiem tego zespołu i do tego z jego bratem czyli moim przyjacielem i ulubionym piosenkarzem solowym. Marzenia jednak się spełniają?
- No więc Nick to jest Olivia, siostra Jordan'a. - przedstawił mnie. Stanęliśmy na chwilę. Nick na żywo był jeszcze przystojniejszy.
- Miło mi - uśmiechnął się i mnie przytulił. - zaraz wkroczymy do miejsca, w którym - przerwało mu otwarcie drzwi
- Nick idziemy już na próbę, wcześniej skończymy i wcześniej wolne będzie - powiedział Brian. Mówił bardzo szybko. Cała czwórka ruszyła w stronę sceny. Tylko ja i Ar staliśmy Niestety piąty z BSB nie bierze udziału w tej trasie, a szkoda... Po drodze zapukali do jednego pomieszczenia. Otworzył Joey. Czyli to garderoba New Kids.
- To dalej, idziecie? Tam Cię zapoznam z chłopakami Liv. Mogę ci tak mówić, nie? - spytał Nick
- Jasne - zaśmiałam się i razem z Aaron'em ruszyliśmy w stronę gdzie stała już gromada dziewięciu facetów. Trochę się bałam. Mimo wszystko są to gwiazdy. Tak tak... The Wanted to też gwiazdy, ale oni nie są na rynku muzycznym ponad 20 lat tak jak NKOTB i BSB.  Dobra... Licz do pięciu. Raz... Dwa.. Trzy... Cztery... Pięć Nie pomaga, chociaż zawsze dawało radę. Więcej już nie da rady. Właśnie dołączyliśmy do mężczyzn. Spokojnie. Pamiętaj. Zwykli ludzie.
- Heej Aaron, co to za ślicznotka z z tobą przyszła - uśmiechnął się Joey. Tsa... Ja i śliczna. Okej...
-Ej ja ją poznaje, czy to nie była dziewczyna tego w lokach z The Wanted? Czekaj... Olivia Rose? Ta o ktorej tyle pisza ze juz nowego znalazla, ze bawila sie uczuciami jego etc.- spytał Jon
- Tak...- trochę zrobiło mi się głupio. Od razu wspomnienie o Jay'u i o tym całym zamieszaniu. Ygh... spojrzałam na Aaron'a wzrokiem z serii "zabierz mnie stąd, proszę"
- My was na chwilę przeprosimy. - chwycił mnie i poszedł ze mną kawałek, żeby reszta nie słyszała rozmowy - co jest?
- Te słowa Jonathan'a. Dotarło do mnie, że chyba powinnam wyjechać gdzieś. Sama. Totalnie. Nie chcę nikogo krzywdzić - miałam łzy w oczach - nie chcę być tą suką, za którą mnie uważa teraz już dużo osób. Na pewno Max, Jay, Lena
- Ejj... - przerwał mi - Pamiętasz słowa twojego brata? Zamykamy tamten rozdział. Wszyscy. Razem. Poza tym nie jesteś suką, jesteś osobą która martwi się o każdego tylko nie o siebie. Max na ciebie najechał za bardzo. Wiesz dobrze, że teraz najchętniej bym mu wpierdolił. Skurwiel obraża cię za to, że to ON zachowuje się źle, a ty tylko przekazałaś dalej zdobyte informacje.
- Dobra... Powiedzmy że ci wierzę, że nie jestem suką. Ale nie wpierdolisz mu. Wiesz dobrze, że rozpętasz piekło jak to zrobisz. Wtedy polecą gorsze hejty zarówno na Max'a, jak ciebie i możliwe że ja też dostanę. Bo w końcu gdyby nie ja ty byś nie wiedział, że to on tak na mnie pojechał... Nie ważne. Mogę? - spytałam. Wiedział o co mi chodzi. Od razu mnie przytulił.
- Pamiętaj Liv. Zawsze możesz na mnie liczyć... - uśmiechnął się
- Dziękuje ci Ar
- Nie masz za co. Od tego ma się przyjaciół. Choć, wracajmy do nich.
- Okej no - zaśmiałam się. Poszliśmy w kierunku tej hali gdzie ma się to wszystko odbywać. Muszą raz przetańczyć do paru piosenek teraz. Razem z muzyką. Było świetnie. Po prostu nie ma to jak zobaczyć dwa kochane zespoły razem. Trzeba im przyznać. Pomimo tego, że to wszystko jest opanowane i kupę wcześniej zaplanowane to wygląda jak totalny spontan. Aaron mówił mi Dwie piosenki zostawili na soundcheck. Oczywiście dwie piosenki New Kids i dwie BSB. Stwierdzili, że jest okej.
- Dobra wszyscy, spadamy do naszej garderoby na pizzę - ogłosił Donnie. Przy okazji jednej z przerw każdy się sobie jakby przedstawił i uznali, że mam im mówić po imieniu. No to każdy ruszył do ich garderoby. Oprócz mnie, Aaron'a, Nick'a i o dziwo Donnie'go. Aaron spojrzał na mnie
- Idź na pizzę. Zaraz dołączymy - uśmiechnął się
- Bez ciebie nie idę
- A zakład że pójdziesz? - wtrącił się brat Aaron'a
- Zakład - zmierzyłam go wzrokiem. Pół minuty później byłam już w garderobie bo mądry Nick chwycił mnie w pasie, przerzucił przez ramie i zaniósł do garderoby. Tam zostawił w łapach Joey'a i  Brian'a.
- Zabiję cię - krzyknęłam, kiedy zbliżał się do wyjścia z garderoby
- Też cię lubię Olivko - zaśmiał się
- Teraz na serio nie żyje - wkurzyłam się, ale kiedy chciałam wstać Joey i Brian mnie zatrzymywali - ygh... Co oni tam obgadują, że ja nie mogę tam stać?! - spytałam wkurzona
- Będą gadać o ochroniarzu, tym, który nie chciał was wpuścić. Nick chce go wylać, a Donnie nie. Chodzi o to, że nie znajdziemy nikogo innego teraz, na szybko. - powiedział Joey
- Tsa... Na pewno.... Powiedzmy że wam wierzę - ściemniłam
- No to jak nie wierzysz to zjedz coś - wtrącił AJ - chudzielec z ciebie - zaśmiał się
- Nie kłam - uśmiechnęłam się - ale no.. mogę się skusić - chwyciłam za kawałem pizzy i zaczęłam go jeść. Nawet dobra...
- Nie jest ci tu gorąco? - pytanie padło z ust Howie'go
- Nie jest mi gorąco - Ludzie drodzy. Czy wy nie przestaniecie się o to pytać? Jestem myślącym (chyba) człowiekiem, który zazwyczaj wie co robi.
- Wiesz, że ja wiem - powiedział jak najciszej się dało Brian, usta skierował w stronę mojego ucha, nikt chyba nie słyszał
- O czym?
- Nie udawaj. Blizny. Wiem. Nick też wie. Nikt więcej. -wyszeptał.
- Czemu nie gadacie tak, żeby wszyscy słyszeli? O czym nie wiemy? - odezwał się Jordan
- Nie ważne. Kiedy zaczyna się soundcheck? - zmieniłam temat
- Za godzinę, a co? -
- Czyli za pół wpuszczają fanów tak?
- No tak... -odpowiedział Jonathan. Teraz on będzie mi się źle kojarzył. Bardzo źle. W końcu 3 na którą czekałam
- I jak z tym ochroniarzem, zostaje? - spytał szybko Joey. No czyli to było wymyślone. Co oni szykują? Przekonam się pewnie niedługo. Aaron wrył się pomiędzy mnie a Joey'a, za to Brian zrobił miejsce Nick'owi więc siedziałam pomiędzy braćmi Carter. Zaczęli wpierdzielać pizzę. Ja patrzałam na nich i lekko się uśmiechnęłam. Jeżeli w moim życiu ma być teraz więcej takich dni to jestem na tak, chociaż brakuje mi Jay'a. Brakuje mi beki z Łysola i Tom'a. No i Sivy który zawsze modeluje pół godziny włosy. Niestety trzeba ich wymazać z życia. Rozdział zamknięty. Nie wiem, czy nie wolałabym tego starego rozdziału. Aaron razem z Carter'em zaczęli mnie szturchać.
- Czego?
- Niczego. Przestań myśleć. - Nick pokazał mi swoje białe ząbki
- Czy myślisz o tym co mi się wydaje, że myślisz? - spytał Ar. Odkiwnęłam jedynie głową na tak. - Weeeź Livv... Daj spokój... - machnął ręką -  Jak nie przestaniesz się tym zadręczać to serio pojadę i mu wyjebie. Serio. Nick potwierdzi, że to zrobię. On wie do czego jestem zdolny
- No potwierdzam. Niestety ale jak on coś powie, to to zrobi... Zazwyczaj źle się to kończy
- O czym ona myśli, możemy wiedzieć? - spytał Jordan
- Powiesz im, czy nie? Czy może ja mam to zrobić? - Brązowe oczy chłopaka patrzały to na mnie to na Nick'a, no i na resztę
- No okej, przecież nie mam nic do stracenia. Ty - powiedziałam. On chyba odruchowo przytulił mnie. Wiedział, że będzie mi źle
- Od początku. Kojarzycie wszystkich z The Wanted, nie musimy wymieniać tego? A dziewczynę Max'a?
- Każdy tutaj ich zna - powiedział Donnie
- No więc od początku. Sykes wymyślił sobie, że tutaj oto obecna Olivia Rose zapraszała go do łóżka, ale on jako dobry przyjaciel Jay'a nie przyjął propozycji. Coś jeszcze wspominał o jakimś pocałunku. Na nieszczęście Olivia wykręciła wtedy numer swojego jeszcze wtedy chłopaka i on to usłyszał. Oczywiście on w to uwierzył. Zerwał z nią. Swoją drogą wydaje mi się, że to kłamstwo. Nie wierzę, że to kochane coś mogłoby się tak zachowywać po pijaku - uśmiechnęłam się. Jestem kochanym czymś No później trochę się potoczyła akcja..
- Powiedz to też. Jak mają wiedzieć, to wszystko. - wtrąciłam i odczepiłam się na chwilę od blondyna. Ściągnęłam kurtkę i dałam bandażowi trochę luzu
-No więc w międzyczasie szklanka się zbiła, to o to małe coś poniosło i się pocięła. Na szczęście w odpowiednim momencie przyszedł Jordan, jej brat.  Tego samego dnia się poznaliśmy. Kolejnego ona dostała telefon o tym, że Max zdradza Lenę. Powiedziała jej to. Na to Lena wyzwała ją od kłamców i generalnie się pokłóciły. Później Max zadzwonił do niej i ją opierdolił i w ogóle. Za to bym mu przyjebał serio. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że chciała każdemu pomóc, być dobra. A teraz każdy ma ją za sukę. Co nie jest prawdą. Serio. - uśmiechnęłam się na ostatnie słowa
- Banda skurwieli. A sprawili wrażenie miłych. - odezwali się na raz Nick i Jordan.
- Dobra, było minęło. Nie wymieniajmy tutaj na nich jakichkolwiek epitetów. Zaczynam nowy rozdział w życiu. Gdyby nie Aaron pewnie już bym leżała głęboko pod ziemią. Serio. Bardzo podniósł mnie na duchu. Ale czas wam się kończy i o ile się nie mylę to powinniście iść na soundcheck - zrobiłam smutną minkę
- Co racja, to racja. Soundcheck i fani czekają. Później koncert. Dajmy niezłe show - Nick próbował dodać energii wszystkim. Wstaliśmy i udaliśmy się każdy w swoją stronę - oni na scenę, a my na publiczność. Bilety przy samej scenie, to coś niesamowitego. Mają naprawdę świetną więź z fanami. Czekamy jeszcze chwilę, wpuszczają ludzi z innymi biletami i jedziemy. Koncert zaczyna się. Pierwszą piosenką jest medley* Single i The One. Kocham to. Na live jest jeszcze lepsze. Później kolejno było Summertime, The Call, Dirty Dancing. Teraz Nick postanowił, że zrobi małą przerwę widać. Zaczął coś mówić
- No więc, dzisiaj na sali jest dwóch specjalnych gości. Mój brat Aaron i jego przyjaciółka, Olivia. Dziewczyna ostatnio sporo przeszła. Sprawmy, żeby mogła się chociaż lekko uśmiechnąć. Następną piosenkę chcemy dedykować właśnie niej. Liv, chodź do nas.
- Idź na scenę, dalej - popchnął mnie Ar, a ja w efekcie znalazłam się na scenie. Stałam pomiędzy Nick'iem, a Brian'em. Nie docierało do mnie, co się dzieje. Brian chwycił moją rękę i rozbrzmiały pierwsze nuty. Soldier. Aaron dobrze wie, że kocham to i że tylko ta piosenka podnosi mnie na duchu.
-Chce być tam na czas,chcę być Twoim światłem, chronic Cie jak żołnierz... Chcę być pierwszy w kolejce, byc jedynym, który uratuje Twe życie, wszystko czego pragnę to trzymać Cię.. - teraz przekazał mnie w ręce Nick'a
- Ale ktoś zepchnął Cie w dół,dokładnie w samym środku wojny, na zewnatrz słowa znaczą tak niewiele, kiedy uslyszałas te wersy, potrzebowałas kogos, kto sprawiłby, ze bys uwierzyła, sprawiłby, ze bys uwierzyła.. - no i przyszedł czas na refren. Nagle reflektory zaczęły świecić na Aaron'a i cała szóstka zaczęła śpiewać 
- Będę Twoim żołnierzem, stanę i będę walczył aż do końca i jeśli Twoje serce wciąż będzie się oziębiało, wiesz, ze zawsze będę Twoim zolnierzem... i jeśli Twoje serce wciąż będzie się oziębiało, wiesz, ze zawsze będę Twoim zolnierzem...  - skończył się refren. Całą szóstką brzmieli wspaniale. Teraz kolej na zwrotkę AJ'a. Ale o dziwo nie szykuje sie AJ a... Aaron. no tak. Ta zwrotka, którą wtedy mi zaśpiewał i początek opisuje co się stało w 100 procentach
- Nie musisz ukrywać Twoich blizn,będe tam, gdy będziesz się rozpadać na części i naprawię Cie jak żołnierz... Nie musisz isc tak daleko, kochanie, połóż swe ramiona, wiedz, ze bitwa się skończyla...
Teraz już nie zwracałam uwagi na nic. Zaczęłam płakać. To było tak piękne. Wzruszyłam się, chciałam iść za kulisy, ale no nie wyszło mi to. Ale w końcu musieli mnie puścić. Piosenka się skończyła. Nick powiedział, że mam iść za kulisy. Więc i tak zrobiłam.
- To mała zmiana planu. Nie było supportu, będzie teraz. Mój brat, Aaron zaśpiewa dwie piosenki. Brawa dla niego. Nie spieprz tego młody - ostatnie powiedział ciszej, chociaż i tak było go słychać. Wszyscy się zaśmiali. Ja nadal miałam w oczach łzy. Carter zaśpiewał piosenki Let Go i I Want Candy. Przyznam szczerze, że dziwnie teraz słuchać dorosłego gościa śpiewającego tą piosenkę. Powrót do show. Na scenę weszli New Kids i wykonali m.in. Block Party, Live it Up, Back to Life I Jealous. Oatatnia piosenka wywołała troszke zlych wspomnień, ale nie dałam po sobie poznać, ze cos sie dzieje. Po kolejnej godzinie występów obu zespołów przyszedł czas na nową część trasy. Wymyślili ja na parę ostatnich, największych koncertów. W tej części będą występy solowe, bądź duety. Na pierwszy ogień poszedł Jordan. 
-No to czas na nową część trasy, którą niestety dopiero teraz wymyslilismy. Czas na solowe występy! Na pierwszy ogień idą Jordan I Donnie z piosenka Stingy - powiedział Nick I od razu rozbrzmialy pierwsze nuty piosenki. Donnie przez całą swoja kwestie patrzał na mnie I Aaron'a. Ale czemu? Tego nie wiem. Teraz kolej na AJ'a z piosenka What if. Nie przepadam za jego solowymi utworami, ale nie każdy musi wszystko lubić,  prawda? Po tej piosence śpiewał Joey I Here We Go Again. Oczywiście to było coś. Usłyszeć jak nawet nie wiem ile tysięcy ludzi spiewa ta piosenke bylo czyms niesamowitym. Teraz kolej Nick'a. Wybrał piosenkę Falling Down. Znowu patrzał na mnie...
"Nie chcę przeżyć mojego życia bez Ciebie Najtrudniejszą rzeczą ze wszystkich Jest spróbować odbić się od dna Staram się wyprzedzić wszystkie wspomnienia Ale ciągle spadam w dół" 
-Dobra, to by było na tyle. - powiedział Brian
-Nie do końca. Razem z Nick'iem chcielibyśmy wam coś ogłosić. A więc, wraz z końcem trasy NKOTBSB - Zaraz, co Jordan z Nick'iem chcą ogłosić? Czy na koncertach zawsze muszą nas czymś zaskakiwać?
-Kończymy pracę nad nowym albumem.Nic nie wiedzieliście o duecie Nick and Knight. Efektów spodziewajcie sie juz  we wrzesniu! - ogłosił Nick
- Tak więc chcielibyśmy zaśpiewać wam cos z albumu. Singiel One More Time - Jordan ledwo skończył wypowiadać słowa już poleciały pierwsze nuty piosenki, która zapowiadała się wesołą nutą. Byłam zdziwiona. Czemu ja nic nie wiem? Moi ulubieńcy nagrywają razem płytę. Rozbrzmialy pierwsze nuty piosenki. Spodobala sie chyba każdemu na sali. Ostatnie piosenki I koniec koncertu.... szkoda, bo swietnie sie bawiłam. Kiedy pożegnali się z fanami całą 9 udali się do garderoby, w której my z Aaron'em już czekaliśmy. Jakiś czas rozmawialiśmy.
- To co wy na to, żeby spędzić razem jutrzejszy dzień w Londynie? - spytał Nick - bo pojutrze mamy koncert w Manchesterze...
- Niezbyt... Bo zaraz musimy spadać, generalnie Olivia się stąd wyprowadza i jadę z nimi do Manchesteru - powiedział Aaron
- To mam pomysł - wtrącił Jordan - jutrzejszy dzień spędźmy w Manchesterze.
- Ja i Danny dzisiaj jeszcze lecimy do USA. W dzień koncertu wrócimy - powiedział Jon
- okej. - odpowiedział mu Nick - to pasuje wam?
- Mi tak, nie wiem jak Liv. - Aaron spojrzał na mnie wypowiadając to zdanie. Widać było, że prosił, żebym się zgodziła
- Szczerze? A czemu by nie.- skoro Carter chciał spędzić z nimi czas to ja nie będę mu stać na przeszkodzie. Pewnie dawno się nie widzieli. A coś mi się zdaję, że teraz będę częściej widzieć Nick'a. Po Manchesterze mają jeszcze tylko 2 koncerty - w Polsce i Niemczech. Pewnie bracia postanowią spędzić razem trochę czasu... Przegadaliśmy jeszcze jakieś 15 minut i mój telefon zadzwonił. Jordan czekał już na nas pod halą. Pożegnałam się z każdym po kolei i ruszyliśmy w drogę. Po około 3,5 godziny byliśmy już w Manchesterze i kierowaliśmy się pod nasz rodzinny dom.

**Lena**

Ubrana w zwiewną sukienkę ruszyłam do drzwi . Byłam już gotowa po odwiedzinach Dash'a , agenta nieruchomości który pomógł mi kupić (a teraz sprzedać) ten dom. Mówił że postara się znaleźć kupca jak najszybciej , na moją prośbę. Ufałam mu i wiem , że jest świetny w swoim fachu.
Poznałam go przez Tanyę - jego żonę , a moją koleżankę. Znałyśmy się jeszcze w szkole , ale ona była starsza o dwa lata. W sumie to właśnie ta kobieta pokazała mi szkołę i wytłumaczyła wszystko. Miałyśmy całkiem dobre kontakty dopóki nie zaszła w ciąże. Nie skończyła szkoły i zajęła się wychowaniem dziecka. Ma syna , jeśli dobrze pamiętam jego imię to Matthew i teraz ma około pięciu lat. Okazało się że to będzie jedyny dziecko Tanyi . Po ciąży wystąpiły powikłania przez które nie będzie mogła mieć więcej dzieci. Załamała się po tym tak bardzo że do dzisiaj chodzi do specjalisty na terapię.
  Westchnęłam wspominając dawne czasy. Życie zmienia się tak bardzo przez krótki czas. W sumie rodzimy się tylko po to by umrzeć . Oczywiście pomijając ten jakże krótki okres nazwany 'życiem' . Wszystko dzieje się tak szybko... Hej !Już przestań - zganiłam się w myślach - będzie ok. Taaak , najczęstsze kłamstwo.

Zamknęłam drzwi i ruszyłam ulicą by odebrać swój identyfikator i dokończyć uzupełnianie dokumentów. Cieszyła mnie myśl że będę pomagać innym , tym , którzy tego potrzebują. Lekko uśmiechnęłam się na myśl o tym , ale humor nie poprawił się.
Załatwianie wszystkiego zajęło mi ponad godzinę bo oczywiście wolałam iść pieszo niż jechać autem Maxa. Bo po co ? Ehh...
Cieszyłam się że zdejmą mi dzisiaj szynę i w końcu moja noga będzie wyglądała dobrze . Przyznajmy szczerze dziwnie wyglądam z tym czymś na nogach. Przerzuciłam torebkę przez ramię i syknęłam. Tatuaż wyglądał już dobrze , ale nadal trochę bolało miejsce w którym był. Szczególnie gdy przez przypadek uderzę się w nie.
Weszłam do budynku i po przywitaniu się z recepcjonistką poszłam do swojego lekarza który już czekał na wcześniej umówioną wizytę.

 - Dzień dobry pani Smitch , jak się pani czuje? - uśmiechnął się do mnie promiennie , odpowiedziałam nie szczerym , małym uśmiechem. Niestety tylko na tyle mnie stać.
 - Całkiem dobrze. Już nie mogę się doczekać kiedy pozbędę się tego z nogi - wskazałam na szyne. Nie bolało , wcale. Nie był to ciężki 'zabieg' więc nie miało co boleć. Sprawdził czy wszystko jest z nogą poprawnie i z ulgą podziękowałam gdy potwierdził moje myśli. Noga była już cała , ale powinnam na nią uważać .
 - Dziękuję - tym razem uśmiech był szczerszy.
 - Nie ma za co , dziecinko - prawda , mógł się tak do mnie zwrócić bo miał już swoje lata , a siwe włosy i zmarszczki to potwierdzały. Jedyny lekarz który wydawał mi się miły.
- Do widzenia pani Harvey ! - powiedziałam do recepcjonistki , żony lekarza gdy wychodziłam. 
 - Oby nie szybko - zaśmiała się kobieta. Oby - odparłam jedynie w myślach. Wracając do domu nie myślałam o niczym specjalnym. Ten dzień minął szybko i w miarę przyjemnie.
Gdy tylko otworzyłam drzwi Sugar rzuciła się na mnie . Chciała wyjść więc tylko chwyciłam smycz i ruszyłam z nią na krótki spacer. Wracając weszłam do sklepu by zrobić zakupy na dzisiejszą kolację. Wszystko zmieściło się w jednej reklamówce więc było dobrze.
Wieczorem przygotowałam naleśniki , miałam na nie ochotę jak nigdy. Gdy nalewałam ciasto na patelnie zadzwonił telefon. Odebrałam i położyłam go na blacie obok bym mogła dokończyć smażenie. 

- Hej , Kocie ! Jak się czujesz? Mam nadzieję że byłaś u lekarza- mówił. 
- oh! Oczywiście że byłam . Max , właśnie mam dla ciebie niespodziankę - mówiłam w przestrzeń.
 - i już mi się podoba - stęskniłam się za jego śmiechem i zamknęłam oczy delektując się chwilą gdy go usłyszałam- czy to jest pod ubraniem? - tym razem ja się zaśmiałam. Przełożyłam placek na talerz. Humor podniósł mi się o jakieś piętnaście procent. 
- Tak - przyznałam , jednak ja myślałam o tatuażu , a on... Z pewnością nie. Przygryzłam wargę . Już nie mogę się doczekać aż
aż mu pokaże ten napis.
 - Już jutro się zobaczymy - to jedna z najlepszych wiadomości ostatnich dni.
 - kocham Cię , wiesz? - odłożyłam patelnie do szafki.
 - zaczynam się domyślać - powiedział
 - pa , pa .
Połączenie zostało zakończone- właśnie taki napis pojawił się na wyświetlaczu. Zjadłam naleśniki , oczywiście nie wszystkie. Su też się załapała.
Nie brałam prysznica , stwierdziłam że zrobię to rano. Nie byłam zmęczona po prostu nie miałam ochoty . Położyłam na kolana laptopa i zajrzałam na twittera. Posprawdzałam tweety i coś tam napisałam. Ucieszyłam się widząc nowe follow od użytkownika @anthonyladao . Nawet nie zauważyłam że portal społecznościowy wciągnął mnie na tak długo. Poszłam spać po pierwszej w nocy.


-------------------------------------------------------------------------------------------------


Siema Wam :3
No więc przychodzimy z kolejnym rozdziałem :DD
Szkoda, że nie było odpowiedniej ilości komentarzy :/
Mamy nadzieję, że tym razem będzie lepiej :*
No i oczywiście, że ten przypadł wam do gustu
Do nexta :3

3 kom = rozdział