**Olivia**
Przyjechaliśmy pod dom. W życiu nie pomyślałabym, że tu wrócę w takich okolicznościach. Liczyłam na przyjazd na parę dni, wraz z Jay'em i powrót do pracy barmanki, ale jak widać moje życie w tamtym momencie zaczęło sie walić. To była tylko kwestia czasu i zerwałabym z Jay'em i poznała Aaron'a. Czyli czy taki koniec był mi pisany? Ta kłótnia z Max'em? Eh.... miałam się tym nie zadręczać. Ale i tak to robię. Kłótnia z Max'em i Leną to duży cios. Bardzo duży. Wysiadłam z auta i podbiegłam do drzwi. Zapukałam do nich. Otworzył ojciec.
- Witaj Olivia - przytulił mnie - co cie do mnie sprowadza? Wejdź.
-Cześć tato. Wracam do domu. Nie mam zamiaru dalej mieszkać w Londynie. Przywożę ze sobą nie tylko Jordan'a, ale i jego przyjaciela - powiedziałam, a z samochodu wysiedli ci o których mówiłam
- O! Aaron! Milo cie widzieć - zdziwił mnie.
- czy tylko ja wcześniej nie znałam blondyna?
-Tak - zaśmiali się na raz ojciec i brat
Przyjechaliśmy pod dom. W życiu nie pomyślałabym, że tu wrócę w takich okolicznościach. Liczyłam na przyjazd na parę dni, wraz z Jay'em i powrót do pracy barmanki, ale jak widać moje życie w tamtym momencie zaczęło sie walić. To była tylko kwestia czasu i zerwałabym z Jay'em i poznała Aaron'a. Czyli czy taki koniec był mi pisany? Ta kłótnia z Max'em? Eh.... miałam się tym nie zadręczać. Ale i tak to robię. Kłótnia z Max'em i Leną to duży cios. Bardzo duży. Wysiadłam z auta i podbiegłam do drzwi. Zapukałam do nich. Otworzył ojciec.
- Witaj Olivia - przytulił mnie - co cie do mnie sprowadza? Wejdź.
-Cześć tato. Wracam do domu. Nie mam zamiaru dalej mieszkać w Londynie. Przywożę ze sobą nie tylko Jordan'a, ale i jego przyjaciela - powiedziałam, a z samochodu wysiedli ci o których mówiłam
- O! Aaron! Milo cie widzieć - zdziwił mnie.
- czy tylko ja wcześniej nie znałam blondyna?
-Tak - zaśmiali się na raz ojciec i brat
- Czemu mnie z nim nie zapoznaliście?! - mój głos był dość głośny kiedy to mówiłam - może moje życie nie byłoby takie jakie było - wyszeptałam. Wymieniliśmy jeszcze parę zdań i weszliśmy do domu. Mój brat zdeklarował się, że wszystkie rzeczy wniesie do domu, a Aaron, że mu pomoże. A ja mam iść do pokoju i spać. Nadopiekuńczość to cecha szczególna mojej rodziny, ale teraz i Carter jest nią zarażany. Nie podoba mi się to, ale cóż. Nie mam wyboru, muszę bez gadania iść spać. Poszłam na górę, do łazienki. Ogarnęłam się. Potem poszłam do pokoju i położyłam się do łóżka, w którym tak dawno nie spałam. Tak jak kiedyś było bardzo wygodne. Padłam bardzo szybko. Najprawdopodobniej z przemęczenia....
*
Zadzwonił budzik w telefonie, którego dziwnym trafem zapomniałam wyłączyć. Godzina 7 rano. Iść spać dalej, czy wstawać? Rozejrzałam się po pokoju, pojedyncze promienie słońca wpadały przez szczeliny w rolecie. Ujrzałam swoje walizki przy ścianie. Budzik ustawiłam na 9, i postanowiłam, że pójdę spać dalej. Ale mi to nie wyszło. Do ósmej poleżałam bezczynnie. Potem do dziewiątej ogarniałam twitter'a i instagram'a. Zrobiłam zdjęcie zegara i jakoś ładnie obrobiłam. Wstawiłam na instagram'a z podpisem "Wstajemy, szkoda dnia :D #SpowrotemWDomu". Później to samo zdjęcie pojawiło się na twitter'ze. Ruszyłam tyłek i zaczęłam się rozpakowywać. Nie zajęło mi to zbyt długo. Około 10 wszystko było już na półkach. Dopiero po rozpakowaniu ubrałam się. Ojca nie było, praca. Jordan teoretycznie teraz chyba też powinien wrócić do pracy, ale nie wiem co i jak.. Weszłam do kuchni i zabrałam się za robienie sobie jakiegoś śniadania. Postawiłam na naleśniki. Wyciągnęłam potrzebne produkty i zaczęłam przygotowywać ciasto. Jako iż wiedziałam, że nie skończy się tylko na mnie wzięłam podwójną porcję wszystkiego. Kiedy już było gotowe zaczęłam je smażyć. Gdy na talerzu pojawiły się już trzy naleśniki postanowiłam zabrać się za jedzenie. Po skończeniu pałaszowania wróciłam do smażenia. W pewnym momencie ktoś zasłonił mi oczy.
- Jordan! Ja tu coś robię, nie widać?!
- To nie Jordan - usłyszałam śmiech Carter'a.
- To Aaron zabieraj te łapy - zaśmiałam się - możesz za to zabrać się za jedzenie - pokazałam na talerz. Nie trzeba mu było powtarzać. Od razu wziął się za jedzenie. Musiałam wyciągnąć kolejny talerz, przecież gdzieś trzeba wykładać kolejne. W końcu skończyłam smażenie. Na talerzu uzbierała się dość spora kupka. Do kuchni wszedł Jordan. Spojrzałam na zegarek. 11.15. No nareszcie! Długo spał... Nie powiedziałam nic, tylko się uśmiechnęłam i pokazałam na talerz. Bratu tak jak Aaron'owi nie trzeba sto razy powtarzać. Zaczął jeść. Nalałam sobie mleka i usiadłam na blacie. Carter zaczął grzebać w kieszeni, wyciągnął telefon i zaczął pisać.
- Paintball czy basen? - spytał
- A może jedno i drugie?
- Czekaj... - minuta zawiechy - tak. Więc ogarnij stój i ubierz się na sportowo
- Okej, ile mam czasu?
- Pół godziny. Wiesz, że będzie potrzebne dużo czasu więc trzeba jak najszybciej zacząć
- Tak rozumiem. Lecę się ogarnąć - powiedziałam i pobiegłam na górę. Do torby wpakowałam ręcznik, klapki, słuchawki, wodę i strój. Z szafy wyciągnęłam strój. Gotowa zeszłam na dół.
- Idealnie na czas - zaśmiał się Carter
- Wiadomo. Idziemy?
- Tak, Liv. Jedziemy. nie będę szedł tyle z buta - chwycił za kluczyki i poszliśmy do auta. Dziesięć minut drogi i widzimy dużą grupkę czekającą na nas przed paintball'em.
- Dzień dobry - uśmiechnął się Nick. Podszedł do mnie i przytulił, a potem do Aaron'a, któremu poczochrał włosy - Niestety drużyny już podzielone. Ja, Aaron, Liv, Jordan i Donnie kontra Brian, Howie, Joey i AJ. Pasuje?
Wszyscy nie mieli sprzeciwów. Chwilę później się zaczęło. Biegaliśmy i strzelaliśmy do siebie. Ustaliliśmy zasadę, że która drużyna więcej razy oberwie przegrywa. Po dwóch godzinach mieliśmy dosyć. Oczywiście kto wygrał? No my. Parę razy od oberwania uchronili mnie... bracia Carter. Na końcu wyśmiałam ich, że są nadopiekuńczy. Nick zgodził na Aaron'a, za to ten na mojego ojca i brata... Wiedziałam po prostu! Teraz czas na basen... To będzie się działo. To jest pewne. Chyba zaczynam się dogadywać z Nick'iem. Pojechaliśmy gdzieś. Pięć minut na przebranie się i już wszyscy czekają na siebie przy wejściu. Carter'owie chyba dzisiaj mnie nie opuszczą. Jeden chwycił mnie za nogi, drugi za ręce i tym sposobem pływałam już w wodzie.
- Kiedyś was zabiję - powiedziałam zaraz po tym, jak się wynurzyłam. Oni spojrzeli na siebie. Szepnęli coś.
- Też cię kochamy - krzyknęli na raz i się zaśmiali. Głupki... Potem jeden po drugim wskakiwali do wody na bombę. Tylko 2 z nich weszło po ludzku, czyli AJ i Howie. Nikogo praktycznie nie bylo. Zobaczylismy jakis skladzik i Brian poleciał po piłkę. Graliśmy w pyre. Oczywiście nie obyło sie bez smiechu. Wahlberg postanowil zrobic mi "niespodziankę", kiedy bylismy na dosc głębokiej wodzie i mnie podtopic. Zrobiłam z nim to samo. Pare razy ratownik nas upomnial, ale kto by sje przejmował? Napewno nie my! Zabawa trwala dalej. A mężczyznom serio odwalalo. W końcu zmuszeni wyjsc. Ludzie dziwnie sie na mnie patrzyli. No tak. Jedna kobieta i ośmiu mężczyzn. Na basen w chodziliśmy jakoś o 14 15. Teraz jest 16.15 . Czyli dwie godziny na basenie. Wyszliśmy. Z tego co sie dowiedzialam dzień jest zaplanowany do konca. Teraz pizza. Na naszą ilość osób trzeba bylo zamowic az 3 duże. Kazda oczywiscie inna. Aaron powiedzial mi, ze potem jedziemy do domu i mam godzinę na wyszykowanie sie do klubu. Ciekawie. Znowu nam zaczęło odwalac. W pewnym momencie temat zszedł na karierę Aaron'a. Nick zdradził nam swoje plany i chciałby wciągnąć w to brata i mnie... okej?
- Mam zamiar nagrać show. Nazywało sie bedzie House of Carters
-Skoro House of Carters - podkreśliłam ostatnie slowo - to po co tam ja?
- oj Olivia... nie wiesz co bedzie w przyszłości, a z tobą będzie ciekawiej. - uśmiechnął się. Nie skomentowałam tego. W efekcie z pizzerni wyszlismy o 17.30. O 18.40 mamy spotkać się pod klubem. Z tego co wiem mają dać mini występ. Faaaajnie. I Nick chciał, żebym zaśpiewała z Aaron'em cover piosenki Beautiful Lie. Bo ktoś mu powiedział niby , że mam talent i chce mnie usłyszeć. Ja powiedziałam ze mowy nie ma. Ale on nie odpuszczal. Na koncu powiedzialam mu ze jak bedzie mnje zmuszal to nie przyjde w ogóle więc nie miał wyboru i odpuścił. Wróciliśmy do domu. Postawiłam na czarną sukienkę i lekki makijaż. Zostało mi 25 minut. Wow. Nieźle jak na mnie. Postanowiłam, że wyprostuje wlosy. Zajęło mi to 20 minut. W końcu udaliśmy sie pod klub. Byliśmy na czas. Weszliśmy bez kolejki. Nkotbsb od razu weszli na scene, juz w pelnym komplecie z Dannym i Jonem. Musieli wsiąść w szybszy samolot, z czego zadowoleni nie byli. Zagrali 4 piosenki. To miało dokladnie tak wyglądać z tego co dowiedziałam sie od mlodszego Carter'a. Na koncu publika ublagala o duet Nick and Knight - One More Time. Czas mijał szybko, a ja wypiłam parę drinków. Kiedy mieliśmy wychodzić z klubu zaczepily mnie dwie dziewczyny. Na początku poprosiły o zdjęcie, a potem powiedziały cos czego bym sie nie spodziewala. Że jestem puszczalska suka. Ze juz sobie nowy zespół znalazłam. Boże... powiedziałam im, że w życiu nie spotkałam tak chamskich fanów i ze nie znaja calej prawdy. Aaron wtrącił sie do rozmowy i wygarnąl im, ze w ogóle mnie nie znają a oceniają po tych bredniach z gazet i portali plotkarskich. Pożegnałam się z mężczyznami i razem z Aaron'em, ktory nie tknal alkoholu pojechaliśmy do domu. Szybko zasnęłam...
**Lena**
Włosy zostawiłam
nie związane co mogło okazać się dziwne szczególnie w tak ciepły dzień. Wsunęłam na siebie spodenki jeansowe i koszulkę do pępka . Byłam dumna
ze swojej figury , chociaż Liv często powtarzała .... Nie ważne. Nie
myślę o tym...
Na łóżko wskoczyła Su. O Boże! Nie pomyślałam o niej... Co z nią zrobię? Może Shane... Jak będziemy jechać można ją podrzucić. Wybrałam jego numer.
- Nie ma nikogo w domu - od razu odezwał się z lekkim śmiechem na końcu.
- Taaa hej Shane... Jest sprawa- przygryzłam usta i patrzyłam jak piesek kładzie głowę na moim kolanie.
- Dawaj , ale pieniędzy nie pożyczam . Tak tylko uprzedzam...- miał strasznie dobry humor.
- Sugar , mój pies nie ma kim zostać , a ja wyjeżdżam na kilka dni...
- Puszek? - tak ją nazywał gdy odwiedził mnie ostatnio.
- To nie jest Puszek! Więc?
- Za pewną opłatą... Czekaj. Mam pomysł . Oddzwonię - i się rozłączył nie dając mi szansy odpowiedzieć.
Tak jak obiecał po kilku minutach zadzwonił i powiedział że Taylor zajmie się
Na łóżko wskoczyła Su. O Boże! Nie pomyślałam o niej... Co z nią zrobię? Może Shane... Jak będziemy jechać można ją podrzucić. Wybrałam jego numer.
- Nie ma nikogo w domu - od razu odezwał się z lekkim śmiechem na końcu.
- Taaa hej Shane... Jest sprawa- przygryzłam usta i patrzyłam jak piesek kładzie głowę na moim kolanie.
- Dawaj , ale pieniędzy nie pożyczam . Tak tylko uprzedzam...- miał strasznie dobry humor.
- Sugar , mój pies nie ma kim zostać , a ja wyjeżdżam na kilka dni...
- Puszek? - tak ją nazywał gdy odwiedził mnie ostatnio.
- To nie jest Puszek! Więc?
- Za pewną opłatą... Czekaj. Mam pomysł . Oddzwonię - i się rozłączył nie dając mi szansy odpowiedzieć.
Tak jak obiecał po kilku minutach zadzwonił i powiedział że Taylor zajmie się
psem żeby u mnie
zapunktować (tu się zaśmiał) . Mam być za pół godziny w kawiarni tej co
ostatnio. Złapałam smycz . Karmę , miseczkę i kilka zabawek włożyłam do
torby i wyszłam. Su grzecznie szła przy mnie .
***
-Jesteś przekonany? Jeśli masz jakieś plany to się jakoś zorganizuje...- tłumaczyłam blondynowi.
- Nie , Nie jest ok . Serio- powiedział dobitnie. Zostawiłam mu torbę i pożegnałam się ze zwierzakiem. Oby nie narobiła szkód przecież go nie zna...
- Jeszcze raz dzięki - posłałam mu uśmiech. Zasalutował i ruszył w swoją stronę.
Ciekawe o której przyjedzie Max , już nie mogę się doczekać. Zadowolona wracałam ulicą gdy ktoś na mnie wpadł , albo ja na tą osobę. Wszystko z torebki mi się wysypało. Zazgrzytałam zębami i już chciałam zacząć wrzeszczeć na przechodnia , ale gdy podniosłam oczy nie potrafiłam. Zielone oczy były wpatrzone we mnie z zakłopotaniem , a na ustach pojawił się krzywy uśmiech.
-Przepraszam - powiedzieliśmy równo i oboje w tej samej chwili zaczęliśmy się śmiać. Jego śmiech był lekki i przyjemny. Gdy mówił 'przepraszam' ślicznie zabrzmiało 'r' . Irlandczyk? Nie znam się za bardzo na akcentach.
- Moja wina -powiedziałam. podał mi rękę. Gdy wstałam przyjrzałam się mu dokładniej. Był wyższy ode mnie , nie o dużo. Nie był jakoś bardzo umięśniony , ale nie był też płaski. Szczerze? Był przystojny. Bardzo...
-Nah ! Mogłem patrzeć przed siebie - i uśmiech miał idealny. Przechyliłam głowę.
- Przepraszam , ale muszę! - powiedziałam na wydechu - masz nie tutejszy akcent i nie usnę jeśli nie dowiem się skąd jesteś- idiotka. Zganiłam się w myślach. Jednak odpowiedział mi miłym śmiechem. Jestem przekonana że nawet jego oczy się uśmiechnęły.
- Pochodzę ze Szkocji , dokładniej z wyspy Skye - mówił - jestem Sean - wyciągnął rękę w moją stronę.
- Lena . Przepraszam za bezpośredniość..- serio?! Jeśli jeszcze bardziej się zarumienię to tu padnę. Pozbierałam rzeczy i już się chciałam zbierać gdy dorzucił :
- Nie ma problemu , a to że myślałabyś o mnie przed snem to raczej coś dobrego - posłałam w jego stronę spojrzenie i zaczęłam się zastanawiać nad zaproszeniem go na kawę gdy zadzwonił telefon który właśnie trzymałam w dłoni. Max. W tej sekundzie wszystko zniknęło. Znów byłam na ulicy , a ludzie nas mijali. Tylko on , nadal idealny stał przede mną.
- Dziękuję jeszcze raz i... Przepraszam - pożegnałam się i przyłożyłam telefon do ucha.
-Tak? - szłam przed siebie w stronę domu.
- Niecała godzina. Będziesz musiała mi wynagrodzić jeśli spotkają mnie jakieś fanki , bo moje auto nadal jest bezpieczne u ciebie. Prawda? - martwił się o samochód...
- Muszę ci coś powiedzieć...ale to jak wrócisz... Do zobaczenia - rozłączyłam się jak Shane wcześniej.
***
Dzwonek do drzwi. To musi być Max ! Zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi . Stał tam , uśmiechnięty , ale gdy mnie zobaczył uśmiech spływał mu z twarzy. Obejrzał mnie od góry do dołu , po chwili powtórzył czynność.
- Lena? - zmarszczył brwi. Nie wytrzymałam , pocałowałam go. Po chwili oplótł mnie rękami w pasie. Ciepły prąd przepłynął moje ciało gdy jego ciepłe dłonie dotknęły mojego odsłoniętego brzucha. Gdy jego język pojawił się w mojej buzi wiedziałam że już się otrząsnął z pierwszego szoku. Po chwili odsunął się ode mnie i szepnął :
- podoba mi się ta zmiana , Kocie - stęskniłam się za nim. Jego ciepły uśmiech był wspaniały. Weszliśmy do środka. Przytuliłam go . Jego nos ułożył się na mojej szyi , a twarz oparłam na klatce piersiowej George'a
. - cieszę się że tu jesteś - to uczucie gdy mogę go przytulić i znów czuć jego zapach , ciepło , dotyk.
- też się ciesze - odparł. Pierwsze kilkanaście minut witaliśmy się , a gdy doszliśmy do poziomu normalnej rozmowy musieliśmy się zbierać.
- a co do twojego samochodu...-zaczęłam delikatnie . Zmarszczył brwi i czekał niecierpliwie na to co powiem - nic mu nie jest , wszystko ok - uśmiechnęłam się.
- to dobrze - wypuścił głośno powietrze. Mój Max znowu tu jest...
- impreza urodzinowa Jaya przełożona na pojutrze bo Jay chciał zaprosić Liv na kawę więc stwierdziliśmy że wtedy zrobimy niespodziankę - tłumaczył jeżdżac dłońmi po kierownicy auta jakby sprawdzał czy wszystko z nią dobrze
. - eh... Jasne - kiwnęłam głową i oparłam łokieć by podeprzeć głowę - to czemu już jedziemy? - spojrzałam na niego.
- bo zaplanowałem coś jeszcze , Kocie- uśmiechnął się jednym z piękniejszych uśmiechów.
Jechaliśmy już jakiś czas , nie jestem pewna jak długo gdy Max powiedział że musimy jeszcze podjechać do sklepu.
- Nie mam dla Jaya prezentu! - zmartwiłam się .
- Nawet nie zauważy , będzie miał tego tyle że się nie zorientuje kto mu coś kupił a kto nie. Tu nie chodzi o prezenty nie? - otworzył mi drzwi. Gdy tylko wyszłam nasze dłonie się złączyły . Nie chciałam być teraz daleko od niego.
- Jednak ja będę wiedziała że nic mu nie kupiłam...- mruknęłam. Weszliśmy do sklepu i jakiś czas szukaliśmy produktów w przedziałach. Gdy doszliśmy do alkoholi wiedziałam co mu kupie. Piwo. Nie za bardzo wspaniałe prezenty na urodziny , ale kto nie lubi wypić sobie jednego czy dwa wieczorem? Wtedy zauważyłam że ktoś za nami stoi.
- Max- szepnęłam. Zauważył o co mi chodzi , ale nawet nie drgnął i wrócił do oglądania trunków
. - Fanki , będą chciały to podejdą . Chcesz to ohydne słodkie coś? - kiwnął palcem w stronę półki
. - tofi-alkohol to moja miłość - zaśmiałam się , ale to serio było pyszne.
- man kolejnego rywala - mówił wypuszczając powietrze przez nos. Gdy podeszliśmy do kasy chciałam zapłacić za czekoladę i piwo dla Jaya , ale nie mogłam w torebce znaleźć portfela. Cholera!
- Może został w aucie ? Nie przejmuj się , ja zapłacę - mówiąc ostatnie słowa zwrócił się do kasjerki. Przeklinałam się w myślach , nie lubiłam gdy za mnie płacił.
- przestań się dąsać - szturchnął mnie ramieniem gdy zapinałam pas w aucie. Chwyciłam za torebkę i zaczęłam szukać portmonetki.
- yhhh- jęknęłam - chyba został w domu...
- to nic takiego - położył mi rękę na kolanie. Jego ciepła dłoń jakby wyparowała jakąś część mojej złości. Oparłam
***
-Jesteś przekonany? Jeśli masz jakieś plany to się jakoś zorganizuje...- tłumaczyłam blondynowi.
- Nie , Nie jest ok . Serio- powiedział dobitnie. Zostawiłam mu torbę i pożegnałam się ze zwierzakiem. Oby nie narobiła szkód przecież go nie zna...
- Jeszcze raz dzięki - posłałam mu uśmiech. Zasalutował i ruszył w swoją stronę.
Ciekawe o której przyjedzie Max , już nie mogę się doczekać. Zadowolona wracałam ulicą gdy ktoś na mnie wpadł , albo ja na tą osobę. Wszystko z torebki mi się wysypało. Zazgrzytałam zębami i już chciałam zacząć wrzeszczeć na przechodnia , ale gdy podniosłam oczy nie potrafiłam. Zielone oczy były wpatrzone we mnie z zakłopotaniem , a na ustach pojawił się krzywy uśmiech.
-Przepraszam - powiedzieliśmy równo i oboje w tej samej chwili zaczęliśmy się śmiać. Jego śmiech był lekki i przyjemny. Gdy mówił 'przepraszam' ślicznie zabrzmiało 'r' . Irlandczyk? Nie znam się za bardzo na akcentach.
- Moja wina -powiedziałam. podał mi rękę. Gdy wstałam przyjrzałam się mu dokładniej. Był wyższy ode mnie , nie o dużo. Nie był jakoś bardzo umięśniony , ale nie był też płaski. Szczerze? Był przystojny. Bardzo...
-Nah ! Mogłem patrzeć przed siebie - i uśmiech miał idealny. Przechyliłam głowę.
- Przepraszam , ale muszę! - powiedziałam na wydechu - masz nie tutejszy akcent i nie usnę jeśli nie dowiem się skąd jesteś- idiotka. Zganiłam się w myślach. Jednak odpowiedział mi miłym śmiechem. Jestem przekonana że nawet jego oczy się uśmiechnęły.
- Pochodzę ze Szkocji , dokładniej z wyspy Skye - mówił - jestem Sean - wyciągnął rękę w moją stronę.
- Lena . Przepraszam za bezpośredniość..- serio?! Jeśli jeszcze bardziej się zarumienię to tu padnę. Pozbierałam rzeczy i już się chciałam zbierać gdy dorzucił :
- Nie ma problemu , a to że myślałabyś o mnie przed snem to raczej coś dobrego - posłałam w jego stronę spojrzenie i zaczęłam się zastanawiać nad zaproszeniem go na kawę gdy zadzwonił telefon który właśnie trzymałam w dłoni. Max. W tej sekundzie wszystko zniknęło. Znów byłam na ulicy , a ludzie nas mijali. Tylko on , nadal idealny stał przede mną.
- Dziękuję jeszcze raz i... Przepraszam - pożegnałam się i przyłożyłam telefon do ucha.
-Tak? - szłam przed siebie w stronę domu.
- Niecała godzina. Będziesz musiała mi wynagrodzić jeśli spotkają mnie jakieś fanki , bo moje auto nadal jest bezpieczne u ciebie. Prawda? - martwił się o samochód...
- Muszę ci coś powiedzieć...ale to jak wrócisz... Do zobaczenia - rozłączyłam się jak Shane wcześniej.
***
Dzwonek do drzwi. To musi być Max ! Zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi . Stał tam , uśmiechnięty , ale gdy mnie zobaczył uśmiech spływał mu z twarzy. Obejrzał mnie od góry do dołu , po chwili powtórzył czynność.
- Lena? - zmarszczył brwi. Nie wytrzymałam , pocałowałam go. Po chwili oplótł mnie rękami w pasie. Ciepły prąd przepłynął moje ciało gdy jego ciepłe dłonie dotknęły mojego odsłoniętego brzucha. Gdy jego język pojawił się w mojej buzi wiedziałam że już się otrząsnął z pierwszego szoku. Po chwili odsunął się ode mnie i szepnął :
- podoba mi się ta zmiana , Kocie - stęskniłam się za nim. Jego ciepły uśmiech był wspaniały. Weszliśmy do środka. Przytuliłam go . Jego nos ułożył się na mojej szyi , a twarz oparłam na klatce piersiowej George'a
. - cieszę się że tu jesteś - to uczucie gdy mogę go przytulić i znów czuć jego zapach , ciepło , dotyk.
- też się ciesze - odparł. Pierwsze kilkanaście minut witaliśmy się , a gdy doszliśmy do poziomu normalnej rozmowy musieliśmy się zbierać.
- a co do twojego samochodu...-zaczęłam delikatnie . Zmarszczył brwi i czekał niecierpliwie na to co powiem - nic mu nie jest , wszystko ok - uśmiechnęłam się.
- to dobrze - wypuścił głośno powietrze. Mój Max znowu tu jest...
- impreza urodzinowa Jaya przełożona na pojutrze bo Jay chciał zaprosić Liv na kawę więc stwierdziliśmy że wtedy zrobimy niespodziankę - tłumaczył jeżdżac dłońmi po kierownicy auta jakby sprawdzał czy wszystko z nią dobrze
. - eh... Jasne - kiwnęłam głową i oparłam łokieć by podeprzeć głowę - to czemu już jedziemy? - spojrzałam na niego.
- bo zaplanowałem coś jeszcze , Kocie- uśmiechnął się jednym z piękniejszych uśmiechów.
Jechaliśmy już jakiś czas , nie jestem pewna jak długo gdy Max powiedział że musimy jeszcze podjechać do sklepu.
- Nie mam dla Jaya prezentu! - zmartwiłam się .
- Nawet nie zauważy , będzie miał tego tyle że się nie zorientuje kto mu coś kupił a kto nie. Tu nie chodzi o prezenty nie? - otworzył mi drzwi. Gdy tylko wyszłam nasze dłonie się złączyły . Nie chciałam być teraz daleko od niego.
- Jednak ja będę wiedziała że nic mu nie kupiłam...- mruknęłam. Weszliśmy do sklepu i jakiś czas szukaliśmy produktów w przedziałach. Gdy doszliśmy do alkoholi wiedziałam co mu kupie. Piwo. Nie za bardzo wspaniałe prezenty na urodziny , ale kto nie lubi wypić sobie jednego czy dwa wieczorem? Wtedy zauważyłam że ktoś za nami stoi.
- Max- szepnęłam. Zauważył o co mi chodzi , ale nawet nie drgnął i wrócił do oglądania trunków
. - Fanki , będą chciały to podejdą . Chcesz to ohydne słodkie coś? - kiwnął palcem w stronę półki
. - tofi-alkohol to moja miłość - zaśmiałam się , ale to serio było pyszne.
- man kolejnego rywala - mówił wypuszczając powietrze przez nos. Gdy podeszliśmy do kasy chciałam zapłacić za czekoladę i piwo dla Jaya , ale nie mogłam w torebce znaleźć portfela. Cholera!
- Może został w aucie ? Nie przejmuj się , ja zapłacę - mówiąc ostatnie słowa zwrócił się do kasjerki. Przeklinałam się w myślach , nie lubiłam gdy za mnie płacił.
- przestań się dąsać - szturchnął mnie ramieniem gdy zapinałam pas w aucie. Chwyciłam za torebkę i zaczęłam szukać portmonetki.
- yhhh- jęknęłam - chyba został w domu...
- to nic takiego - położył mi rękę na kolanie. Jego ciepła dłoń jakby wyparowała jakąś część mojej złości. Oparłam
głowę o podgłówek i przymknęłam oczy.
Zaczęłamsię zastanawiać gdzie mógł się podziać zagoniony przedmiot. Były tam też moje dokumenty ... Może został w domu na szafce lub w sklepie na ladzie? Byłam w sklepie? Już się gubię! A jeśli wypadł mi po drodze lub przy zderzeniu z Seanem? W sumie on był całkiem fajny... Ze swoich ustaleń wywnioskowałam że nadal nic nie wiem.
- jesteśmy na miejscu - Kulturalnie otworzył mi drzwi. Wysiadłam , a on wziął nasze torby . Chwyciłam zakupy i ruszyłam za nim. Gdy Max załatwiał formalności ja rozejrzałam się po popieszczeniu. Wyglądało normalnie , jak typowe w hotelu. Żyrandol był piękny jakby małe zamarznięte kropelki zwisały nam nad głowami , odbijały światło dając niepowtarzalny efekt. Mężczyzna objął mnie w pasie wybudzając z transu polegającym na zwiedzaniu pokoju . Gdy tylko doszliśmy do naszego tymczasowego lokum -które spokojnie mogłam nazwać mieszkaniem - otworzyłam usta ze zdziwienia. Było wielkie i piękne.
- zamieszkamy tu? - szepnęłam.Odpowiedział mi tylko lekki śmiech towarzysza. Wszystko było utrzymane w jasnych barwach . Szafy były z miodowego drewna. Łazienka miała sporych rozmiarów prysznic i nir skąpą wannę. Sypialnia była fantastyczna. Było tam wielkie łoże które wydawało się bajecznie wygodne. Wspominałam że w salonie był kominek?
- wow - skomentowałam tylko. Odwróciłam się do Georgea który patrzył już na mnie. Uśmiechnęłam się chytrze- Max...- mruknęłam
. - hmm? - podszedł bliżej.
- pobawimy się w chowanego? - przejechałam palcami po jego klatce piersiowej . Uniósł brwi i lekko się uśmiechną po czym wpił się w moje usta
- to znaczy tak? - zapytałam po chwili.
- a jak myślisz? - zadał pytanie z pełnym już uśmiechem.
- Dobrze , więc ty się chowaj i nie wychodź - pogroziłam mu palcem - a ja zajmę to łóżko - roześmiałam się i od razu rzuciłam się w kierunku owego mebla. Było tak miękkie jak się wydawało. Wprost wspaniale... Rozpływałam się na tej chmurce.
- ha ha ha - powiedział tylko i wyszedł. Po godzinie siedzieliśmy już przed ogniem wydobywającym się z kominka. Za oknem zapadał zmierzch , moja głowa wygodnie spoczywała na brzuchu mojego ukochanego , który z kolei bawił się moimi włosami
. - w tym kolorze też ci ładnie - czułam że się uśmiecha.
- ładnemu we wszystkim ładnie - podniosłam głowę i spojrzałam w jego piękne oczy.
- wiesz? Chyba serio się zakochałem , bardziej niż myślałem- serce mi przyspieszyło. Bacznie śledziłam jego twarz - chcę być dla ciebie kimś kto będzie cię trzymał w ramionach gdy będzie zimno , gdy będziesz się bała. Kimś kto ci pomoże w każdej sprawie. Kimś kto złapie cię gdy upadniesz...
- czy to z jakiejś piosenki? - potrząsnął głową i wolno przechylił ją w bok , badając mnie wzrokiem.
- z serca - i teraz przyszło mi coś do głowy. O Boże!
- czy ty właśnie...? - ręka mi się zatrzęsła i ze szklaneczki wylało się trochę likieru o smaku toffi.
- czy ci się oświadczam? Nie. Jeszcze nie - nie zaśmiał się. Nie zrobił tego czego się spodziewałam - a chciałabyś? Chciałabyś bym kiedyś ci zaproponował małżeństwo? - przybliżył się. Chwile się zastanowiłam, bo to jedno z ważniejszych pytań w związku i życiu.
- Tak - odpowiedziałam szczerze- a czy ty chciałbyś związać się na całe życie? - nie wiem czy to alkohol. Nie wypiliśmy dużo. Może to po prostu czas na taką rozmowę- ze mną? - dodałam mniej pewnie. Gdzieś daleko w moim umyśle pojawiła się sprawa Olivii...
- Chciałbym . Z nikim innym , tylko z tobą - kiwnął głową w dół.
- a dzieci? Chciałbyś je mieć? - tym razem spojrzał na mój brzuch.
- czy ty coś sugerujesz? - znów jego brwi poszły w górę w geście zdziwienia- w przyszłości ? Jasne.
- Przepraszam , ale nie pomyślałabym że chciałbyś być ojcem - szczera rozmowa? To mówię prawdę.
- nie oceniaj książki po tytule. Nie , nie chciałbym mieć dziecka w tym miesiącu czy tygodniu ale kiedyś na pewno- przytulił mnie- a ty? Chłopczyk czy dziewczynka? - wyszeptał mi do ucha.
- oczywiście że bym chciała. Kiedyś , teraz jeszcze chcę żyć w miarę normalnie , tak jak do teraz. Wolałabym chłopczyka - przyznałam się.
- ja jednak będę się starał o dziewczynkę - zaśmiał się cicho w moje ucho i pocałował w szyje. Patrzałam mu w oczy dłuższą chwile. Nie kłamał. Liv mówiła że...po co kłamała?
- zjadłabym zapiekankę - wypaliłam nagle.
- kawałek od hotelu widziałem jakąś restauracje całodobową z fastfoodowymi. Idziemy? - pokazał swoje ząbki.
- Z tobą zawsze - przed wyjściem spojrzałam na zegar , było już po północy.
_____________________________________________________________________________
Siema :D No to przychodzimy z nextem :) Postaramy się teraz dodawać je systematycznie ale nic nie obiecujemy :3 Podoba się? :D
Ogłoszenia parafialne xd
Zapraszamy do nowej zakładki - Blogi w której znajdziecie link do naszych opowiadań, każdy z krótką zapowiedzią :))
Zakładka ta też przysłuży się do tego, aby poinformować was jakie opowiadania teraz są prowadzone ponieważ nasze listy ff które prowadzimy ostatnio się trochę zmieniała.
Lista w tym tygodniu jeszcze będzie zaktualizowana, więc sprawdzajcie :D
No i najważniejsze... zapraszamy na bloga Just The 2 Of Us na którym pojawił się długo wyczekiwany rozdział numer 4 :D
Do następnego rozdziału :*
Zaczęłamsię zastanawiać gdzie mógł się podziać zagoniony przedmiot. Były tam też moje dokumenty ... Może został w domu na szafce lub w sklepie na ladzie? Byłam w sklepie? Już się gubię! A jeśli wypadł mi po drodze lub przy zderzeniu z Seanem? W sumie on był całkiem fajny... Ze swoich ustaleń wywnioskowałam że nadal nic nie wiem.
- jesteśmy na miejscu - Kulturalnie otworzył mi drzwi. Wysiadłam , a on wziął nasze torby . Chwyciłam zakupy i ruszyłam za nim. Gdy Max załatwiał formalności ja rozejrzałam się po popieszczeniu. Wyglądało normalnie , jak typowe w hotelu. Żyrandol był piękny jakby małe zamarznięte kropelki zwisały nam nad głowami , odbijały światło dając niepowtarzalny efekt. Mężczyzna objął mnie w pasie wybudzając z transu polegającym na zwiedzaniu pokoju . Gdy tylko doszliśmy do naszego tymczasowego lokum -które spokojnie mogłam nazwać mieszkaniem - otworzyłam usta ze zdziwienia. Było wielkie i piękne.
- zamieszkamy tu? - szepnęłam.Odpowiedział mi tylko lekki śmiech towarzysza. Wszystko było utrzymane w jasnych barwach . Szafy były z miodowego drewna. Łazienka miała sporych rozmiarów prysznic i nir skąpą wannę. Sypialnia była fantastyczna. Było tam wielkie łoże które wydawało się bajecznie wygodne. Wspominałam że w salonie był kominek?
- wow - skomentowałam tylko. Odwróciłam się do Georgea który patrzył już na mnie. Uśmiechnęłam się chytrze- Max...- mruknęłam
. - hmm? - podszedł bliżej.
- pobawimy się w chowanego? - przejechałam palcami po jego klatce piersiowej . Uniósł brwi i lekko się uśmiechną po czym wpił się w moje usta
- to znaczy tak? - zapytałam po chwili.
- a jak myślisz? - zadał pytanie z pełnym już uśmiechem.
- Dobrze , więc ty się chowaj i nie wychodź - pogroziłam mu palcem - a ja zajmę to łóżko - roześmiałam się i od razu rzuciłam się w kierunku owego mebla. Było tak miękkie jak się wydawało. Wprost wspaniale... Rozpływałam się na tej chmurce.
- ha ha ha - powiedział tylko i wyszedł. Po godzinie siedzieliśmy już przed ogniem wydobywającym się z kominka. Za oknem zapadał zmierzch , moja głowa wygodnie spoczywała na brzuchu mojego ukochanego , który z kolei bawił się moimi włosami
. - w tym kolorze też ci ładnie - czułam że się uśmiecha.
- ładnemu we wszystkim ładnie - podniosłam głowę i spojrzałam w jego piękne oczy.
- wiesz? Chyba serio się zakochałem , bardziej niż myślałem- serce mi przyspieszyło. Bacznie śledziłam jego twarz - chcę być dla ciebie kimś kto będzie cię trzymał w ramionach gdy będzie zimno , gdy będziesz się bała. Kimś kto ci pomoże w każdej sprawie. Kimś kto złapie cię gdy upadniesz...
- czy to z jakiejś piosenki? - potrząsnął głową i wolno przechylił ją w bok , badając mnie wzrokiem.
- z serca - i teraz przyszło mi coś do głowy. O Boże!
- czy ty właśnie...? - ręka mi się zatrzęsła i ze szklaneczki wylało się trochę likieru o smaku toffi.
- czy ci się oświadczam? Nie. Jeszcze nie - nie zaśmiał się. Nie zrobił tego czego się spodziewałam - a chciałabyś? Chciałabyś bym kiedyś ci zaproponował małżeństwo? - przybliżył się. Chwile się zastanowiłam, bo to jedno z ważniejszych pytań w związku i życiu.
- Tak - odpowiedziałam szczerze- a czy ty chciałbyś związać się na całe życie? - nie wiem czy to alkohol. Nie wypiliśmy dużo. Może to po prostu czas na taką rozmowę- ze mną? - dodałam mniej pewnie. Gdzieś daleko w moim umyśle pojawiła się sprawa Olivii...
- Chciałbym . Z nikim innym , tylko z tobą - kiwnął głową w dół.
- a dzieci? Chciałbyś je mieć? - tym razem spojrzał na mój brzuch.
- czy ty coś sugerujesz? - znów jego brwi poszły w górę w geście zdziwienia- w przyszłości ? Jasne.
- Przepraszam , ale nie pomyślałabym że chciałbyś być ojcem - szczera rozmowa? To mówię prawdę.
- nie oceniaj książki po tytule. Nie , nie chciałbym mieć dziecka w tym miesiącu czy tygodniu ale kiedyś na pewno- przytulił mnie- a ty? Chłopczyk czy dziewczynka? - wyszeptał mi do ucha.
- oczywiście że bym chciała. Kiedyś , teraz jeszcze chcę żyć w miarę normalnie , tak jak do teraz. Wolałabym chłopczyka - przyznałam się.
- ja jednak będę się starał o dziewczynkę - zaśmiał się cicho w moje ucho i pocałował w szyje. Patrzałam mu w oczy dłuższą chwile. Nie kłamał. Liv mówiła że...po co kłamała?
- zjadłabym zapiekankę - wypaliłam nagle.
- kawałek od hotelu widziałem jakąś restauracje całodobową z fastfoodowymi. Idziemy? - pokazał swoje ząbki.
- Z tobą zawsze - przed wyjściem spojrzałam na zegar , było już po północy.
_____________________________________________________________________________
Siema :D No to przychodzimy z nextem :) Postaramy się teraz dodawać je systematycznie ale nic nie obiecujemy :3 Podoba się? :D
Ogłoszenia parafialne xd
Zapraszamy do nowej zakładki - Blogi w której znajdziecie link do naszych opowiadań, każdy z krótką zapowiedzią :))
Zakładka ta też przysłuży się do tego, aby poinformować was jakie opowiadania teraz są prowadzone ponieważ nasze listy ff które prowadzimy ostatnio się trochę zmieniała.
Lista w tym tygodniu jeszcze będzie zaktualizowana, więc sprawdzajcie :D
No i najważniejsze... zapraszamy na bloga Just The 2 Of Us na którym pojawił się długo wyczekiwany rozdział numer 4 :D
Do następnego rozdziału :*
KOOOOOOOOOCHAM !!!!!!!!!!! DAWAJ NEXTA!
OdpowiedzUsuń