środa, 24 września 2014

Rozdział 28

Olivia
Obudziłam się. Usłyszałam, że na dole coś się dzieje, więc zeszłam tam. W domu była Karen, co mnie dość zdziwiło. Żona Danny'ego nie przychodziła tutaj bez niego, a brata ani widu ani słychu. Siedziała w kuchni razem z Jordan'em. Zobaczyłam, że Aaron wchodzi na górę, więc poszłam za nim. Szybko wbiegł po schodach i wszedł do pokoju, w który był jego tymczasowym pokojem. Ja powoli udałam się w tamtą stronę. Kiedy już byłam 'na miejscu' zapukałam do drzwi. Usłyszałam 'proszę', więc weszłam.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się
- Dzień dobry - powiedział - siadaj - odwzajemnił uśmiech. Poklepał miejsce obok siebie, na łóżku.
- Okeeej - usiadłam na wyznaczonym miejscu.
- Co cię do mnie sprowadza?
- No więc... wiesz co się dzieje? Ojca i brata nie ma a Jordan z Karen pichcą coś w kuchni... To zbyt piękne, żeby było prawdziwe
- To powiem ci, że dzisiaj rodzinny obiad macie... No plus ja - zaśmiał się - Danny i twój ojciec są w pracy. Karen i Jordan wszystko przygotowują. Chcą cię oficjalnie przywitać w domu. I właśnie miałem do ciebie iść i przekazać ci, że około 15.30 masz być w jadalni, ubrana elegancko.
- Serio? Trzeba by znaleźć jakąś sukienkę...
Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas. Zrobiła się godzina 14. Postanowiłam, że skoro oficjalne przywitanie, to pójdę się ogarnąć. Udałam się do łazienki. Szybki prysznic i umycie włosów. W szlafroku poszłam do pokoju. Tam uszykowałam sukienkę. Dawno jej nie nosiłam. Nałożyłam lekki makijaż i zeszłam na dół, ponieważ była 15.25. Tam już wszystko było gotowe.Weszliśmy i zasiedliśmy do stołu. Jordan i Danny wyglądali świetnie w swoich garniturach. Ale kiedy spojrzałam na Aaron'a to po prostu zaniemówiłam. Wyglądał idealnie. Wszyscy usiedliśmy do stołu. Siedziałam pomiędzy Carter'em a Jordan'em. Wszystko było takie piękne, dopóki nie zadzwonił dzwonek do drzwi. Od razu wstałam.
- Jakby mnie długo nie było to ratuj Ar - zaśmiałam się
- Spoko. Masz minutę - uśmiechnął się. Poszłam do drzwi i otwarłam je. Nie spodziewałam się, kto będzie bo drugiej stronie. Tam stał Jay. Serce waliło jak oszalałe.
- Hej Liv... Przyszedłem cię przeprosić - był smutny. Jego oczy... Olivia ogar. Jak on ciebie potraktował? No jak?! Znał cię długo, wiedział, że nie jesteś zdolna do takich rzeczy. Ale uwierzył. Nie chciał słyszeć tłumaczeń. Wolał to zakończyć.
- Super, coś jeszcze? - spytałam znudzona
- Chciałbym, żebyś do mnie wróciła, do Londynu. Tęsknimy za tobą słońce.
- Po pierwsze nie mów do mnie słońce. Straciłeś do tego prawo w chwili w której.... - poczułam jak czyjeś ręce oplatają się w okół mojej talii.
- Stała się moim słońcem. Już nie wróci do ciebie, ma mnie - przerwał mi Aaron. Myhym... pewnie minęła minuta...
- Serio? Jesteście razem? - spytał, jego spojrzenie wyrażało smutek, zazdrość. - nie wierzę w to jakoś. Od kiedy? Udowodnij. - tsa... zwęszył kłamstwo. Super. Czyli nie mam jak się wywinąć
- Tak naprawdę... To.... - chciałam powiedzieć prawdę, ale Carter znowu postanowił mi przerwać
- Jesteśmy razem od... trzech dni. Udowodnić? Serio? Czy my mamy 6 lat? Ale skoro chcesz... - powiedział i złączył nasze usta w pocałunku. Jay chyba nie wierzył w to co widzi, ale ja uśmiechałam się zarówno podczas pocałunku jak i po nim, ale kiedy na niego spojrzałam od razu uśmiech schodził z twarzy...
- Dobra.... Powiedzmy, że wam wierzę. Przyjdziesz na kawę urodzinową? Nie chcę niczego od ciebie, tylko twojej obecności - spytał z wyczuwalną w głosie nadzieją
- Nie wiem... kiedy?
- Jutro, szczegóły wyślę ci SMS'em
- Eh... No dobra no.
- Skarbie, idź do domu. Ja jeszcze chciałbym pogadać z kolegą McGuiness'em, dobrze?
- Okej Aaron- uśmiechnęłam się - pa Jay - powiedziałam.
- Pa Olivio - odpowiedział. Zamknęłam drzwi, ale nie odeszłam od nich. Słuchałam, co się dzieje.
- Słuchaj Jay. Ona przyjdzie na tą kawę, ale ja będę miał ją na oku z Jordan'em, rozumiesz? Jeżeli będziesz próbował zrobić jej cokolwiek to ty i Max pożałujecie wszystkiego co jej zrobiliście. Wiesz, co ona zrobiła sobie przez ciebie?! - warknął Carter. Usłyszałam śmiech Jay'a?
- Aaron... Proszę cię. Nie wytrzymasz z nią za długo. Ona za bardzo mnie kocha, niedługo już z powrotem będzie moja...
- A żebyś się nie zdziwił Jay. Ona nie jest głupia. Nie wróci do palanta, który narobił tyle krzywdy w jej życiu.  Ty serio uwierzyłeś, że ona to zrobiła? Gdybym był na twoim miejscu w życiu bym w to nie uwierzył. Chyba jednak mam rację i ty jej nie kochasz tak na serio. Koniec tej rozmowy. Spadam do Olivii i reszty... - powiedział, a ja weszłam do pierwszego lepszego pomieszczenia. Usłyszałam otwarcie i zamykanie się drzwi. Wtedy wyszłam. Aaron stał i patrzał się na mnie
- Nie ładnie tak podsłuchiwać - zaśmiał się
- A może jednak? Nie wierzę, w to co usłyszałam...
- Ja też nie wierzę w to. Tak przy okazji ślicznie wyglądasz - uśmiechnął się
- Ty też niczego sobie - pokazałam mu szereg białych ząbków
- Wracamy do reszty?
- Nie wiem... trochę mi się smutno zrobiło - zrobiłam smutną minkę
- Ktoś tu chyba potrzebuje przytulasa? - rozłożył ręce w geście ' no dalej, wiem, że chcesz '. Nie miałam wyboru i przytuliłam go
- Chyba faktycznie tego potrzebowałam - zaśmialiśmy się
- No przecież wiem. Chodź,teraz to już na serio wracamy do reszty
- Okej.... - poszliśmy w kierunku jadalni. Jeszcze spokojnie nie usiedliśmy, a już zadano nam pytanie, kto to był, czemu tak długo i wgl. Oczywiście ja siedziałam cicho. Spojrzeliśmy na siebie z Aaron'em. Posłałam mu spojrzenie z serii ' ratuj, proszę '. Chyba zrozumiał o co mi chodzi
- Porozmawiamy o tym później, dobrze? - odezwał się
- Skoro tak chcecie to dobrze. Widzę, że każdy już skończył. Pora na deser - powiedziała Karen. Razem z Jordanem udała się do kuchni. Chwilę później wszyscy poszliśmy do salonu. Tam czekał na nas... tort? Na poważnie to wszystko traktują. Zbyt poważnie. Coś tu jest serio nie tak. Podeszłam bliżej. Na torcie napisane było ' Welcome Home. We Love You '. Uśmiechnęłam się. Ktoś rzucił tylko ' grupowy uścisk! ' i stało się. Grupowy uścisk trwał około minuty.
*
- Dziękuję wam za ten przemiły dzień - powiedziałam.
- Nie ma za co. Cieszę się, że moja maluuutka siostrzyczka wróciła do domu - Danny przytulił mnie. Wszyscy się zaśmiali
- Taaak... Bardzo śmieszne! Dobra... Przepraszam was, ale idę do pokoju. Jutro będzie bardzo ciężki dzień...
- Nie ma problemu. My tu z Karen i ojcem posprzątamy - zaoferował się najstarszy brat. Podeszłam do Aaron'a.
- Słuchaj. Przyjdziesz do mnie z Jordan'em za chwilę? Chciałabym z wami pogadać - wyszeptałam mu na ucho. On tylko kiwnął głową na tak. Kiedy wchodziłam na schody usłyszałam
- Potem porozmawiamy z wami o tym wszystkim. Teraz ja i Jordan musimy iść do Liv.
Weszłam do pokoju. Usiadłam na łóżku. Minutę później w pokoju pojawiła się dwójka na którą czekałam.
- O co chodzi Olivia? - spytał brat
- O jutrzejszy dzień. Usiądźcie - zrobili to o co poprosiłam - Boję się tam iść sama
- Przecież nie pójdziesz. Jeżeli chcesz mogę nawet wejść tam z tobą. Mogę usiąść zaraz za tobą
- Jeżeli mógłbyś to tak.
- Ja będę cały czas siedział w aucie i was obserwował. W razie co to ściągnę i oddział specjalny. Nie może ci nic zrobić. Tylko kurwa spróbuje cię tknąć to wejdę tam i go aresztuję. Jeżeli wcześniej nie wpakuje mu kulki w łeb. - brat lekko się rozpędził. Jay musiał ich na serio wkurzyć.
- Spokojnie Jordan. Też tam będę. Nie pozwoli sobie wtedy na zbyt wiele. Będę obserwował każdy, ale to każdy jego ruch. Wiesz dobrze, że nie tylko ty chcesz mu wpakować kulkę w łeb.
- A co, jeśli on też nie przyjdzie sam? Tego się najbardziej obawiam. Przecież może przyjść na przykład z Max'em, a tego nie przeżyję no...
- Eh... Liv. Spokojnie. Będziesz miała swoją ochronę, nic się nie stanie. Nie może. - pocieszał mnie Carter
-Właśnie. Pamiętasz Ar? Musimy udawać parę...
-Tak pamiętam. Damy radę... A teraz my pójdziemy. Powiemy im wszystko co się wydarzyło. A ty śpij. I nie stresuj się. Nie masz czym. Będzie dobrze.
-Dziękuję że jesteście- przytuliłam brata a potem przyjaciela - dobranoc
-Nie ma za co sis. Dobranoc - mężczyźni wyszli. Ja zajrzałam do telefonu i jakiś czas później zasnęłam.

**Lena**
- zjadłabym zapiekankę - wypaliłam nagle.
 - kawałek od hotelu widziałem jakąś restauracje całodobową z fast-foodami. Idziemy? - pokazał swoje ząbki. 
- Z tobą zawsze - przed wyjściem spojrzałam na zegar , było już po północy. 
Ulice były pokryte mrokiem , jedyne co dawało światło to latarnie. Przytuliłam go i z uśmiechem szłam koło niego. Szczęście? Wydawało mi się że nigdy go nie zdobędę , a teraz jest wspaniale. Tylko brakuje Liv... 
- nie jest ci zimno? -zapytał. Prawda , lekko wiało. 
- Przy tobie? Nigdy - Już kilka minut później jadłam zapiekankę. Nieudolnie próbowałam się nie pobrudzić sosem i iść prosto. Tego właśnie potrzebowałam - niezdrowego jedzenia. Max nachylił się i odgryzł kawałek z drugiej strony. 
 - Całkiem dobra - skomentował. Wchodzenie po schodach nie było łatwym zadaniem . Gdy weszliśmy do pokoju . 
 - Teraz mogę iść spać - przyznałam i ruszyłam w stronę torby po piżamę. Wyciągnęłam koszulkę i spodenki. Weszłam do pomieszczenia i wzięłam bardzo szybki prysznic. Może pobiłam swój rekord? Umyłam zęby i związałam włosy . Max był tylko w spodenkach , moje oczy pochłaniały każdy kawałek jego ciała. Podszedł do mnie uśmiechając się. Jejku , uwielbiam jego uśmiech! Bez słowa zaczął mnie całować, nie zostałam mu dłużna. Przejechał ręką po mojej nodze. Moje dłonie gładziły go po plecach. Nagle napotkałam na nich coś dziwnego. Odsunęłam się i zrobiłam krok by spojrzeć na jego plecy. Były tam trzy zaschnięte , podłużne zadrapania. Musiał je mieć minimum od kilku dni. 
 - Co ci się stało? - zapytałam patrząc na jego twarz.
 - Jednego dnia rozdawaliśmy autografy fanom i było ich trochę. Oparłem się o siatkę , okazało się że na wysokości moich pleców miała ostre zakończenie. Przejechały mi po plecach te najbardziej wykrzywione, ale to nic takiego-wyjaśnił. 
- Boli? - skrzywiłam się zadając pytanie.
 - Nie , nie boli - po tych słowach nasze usta się znów złączyły w pocałunku. Przesuwał się wolno w stronę łóżka. Gdy poczułam pod plecami miękkie posłanie znów się
uśmiechnęłam. Usta chłopaka przeniosły się na moją szyję. Tak jak za pierwszym razem zostawił na niej czerwony ślad , a potem zjechał w dół językiem. Ściągnął mi koszulkę przez głowę , nie mogłam mu się odwdzięczyć z prostego powodu- on nie miał już swojej. Potem uniosłam biodra by pomóc mu ściągnąć moje spodenki. Które nie okazały się wielką przeszkodą. 
- Z każdym uderzeniem serca? - szepnął mi do ucha. Zobaczył go. Na chwile przestałam oddychać , po czym odpowiedziałam :
- Z każdym uderzeniem serca.


___________________________________________________
Jest tu ktoś ?
Nowy rozdział już się pojawia...
+ grafika promująca :

4 komentarze - rozdział 29 ! 

2 komentarze:

  1. ZAJEBISTYYY TYLKO WIĘCEJ LENY I MAXA PROSZĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘ

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś nie wierze w tą historię z siatką... No terrible love ma racje więcej leny i maxa xd do nn <3

    OdpowiedzUsuń