piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 2

**Olivia **
 Obudził mnie dźwięk budzika. Czas wstawać. Zadzwoniłam do Leny.
 - Lena, we wtorek po pracy idziemy na basen! - podniosłam głos. 
-Wiem, pamiętam... 
- Jaaaasne - wiedziałam że na pewno zapomniała 
- Jakie plany na dzisiaj?
 -Żadnych. Odpoczywam. A ty? 
- Ja dzisiaj do kina wychodzę 
- Z kim? 
 - Z... - przerwałam- ... dowiesz się w swoim czasie - zniżyłam głos
 -Normalnie mam focha, udanego wyjścia - dzięki, udanego odpoczynku. Rozłączyłam się. Miałam być w kinie na 15. Jeszcze trochę czasu mam. Zeszłam na dół, włączyłam radio i zaczęłam robić naleśniki. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że czas się szykować. Postanowiłam ubrać się w szare rurki, białą bokserkę i szara smerfetkę. Jeszcze tylko makijaż i gotowe. Godzina 14.15 . Czas na wyjście do kina. Z półki wzięłam moje czarne raybany słuchawki i telefon. Spacerkiem doszłam do kina. Tam już czekała na mnie grupka z którą byłam umówiona, czyli Jess, Nathan i Jay. Stali pod salą i się rozglądali, pewnie za mną. Spokojnym krokiem podeszłam do nich 
-Siema- przywitałam się z nimi
-Czeeeeeść- odpowiedzieli mi -To idziemy po bilety?
 -Nie, już kupione - Jay puścił mi oczko Poszliśmy do sali. Tam zajęliśmy swoje miejsca, siedzieliśmy w kolejności: Ja, Jay, Jess i Nathan
 - To co to za film? - spytałam 
- Skyfall - odpowiedziała mi Jess 
-Fajnie, tu gra mój ulubiony aktor - ucieszyłam się
 -Serio? Który to? - dopytywał Nathan 
-Daniel Craig, ten co gra Bonda - odpowiedziałam 
- Fajnie, a teraz cicho bo film się zaczyna ! Podobno jest ciekawy- powiedział Jay. Trwał on ok. 2 godzin. W trakcie oczywiście nie obyło się bez rzucania popcornem. Mi i Jayowi bardzo spodobał się film, w przeciwieństwie do Jess i Nathana, którzy nie byli zaciekawieni filmem i szturchali Jaya , bawili się jego loczkami. Kiedy to im się znudziło zaczęli zaczepiać tych, co siedzieli przed nimi. Wyszliśmy z kina. Nathan poszedł z Jess do domu, tłumacząc, że muszą skoczyć jeszcze na zakupy, a nie chcą po nocach wracać. Jay uparł się że mnie odprowadzi.
 -Jay, masz jakieś plany na wtorek, popołudnie?
 - Nie. 
-A może poszedł byś we wtorek na basen?
 - No ba , jaka ekipa?- spytał 
 - Ty , jakiś twój kolega , ja i Lena 
- Ok. Zabiorę Maxa, bo Sykes będzie się bał grzywkę zmoczyć. A łysolek tego problemu mieć nie będzie. Rozmawialiśmy tak jeszcze jakieś 5 minut, aż doszliśmy pod mój dom. Pożegnaliśmy się przytulasem i weszłam do środka. Nie wiedziałam co robić. Przebrałam się w dresy i poszłam do salonu. Tam włączyłam TV. Nic ciekawego nie leciało wiec poszłam na górę i włączyłam laptopa. Tam trochę Twittera i trochę Facebooka. Tak czas zleciał do 18. Poszłam się przebrać, a potem musiałam wychodzić do pracy. W pracy jak w to w pracy, norma. Jeżeli normą nazwać pracę barmanki, zwłaszcza nocną, kiedy większość facetów upija się do utraty przytomności. Około 24 wróciłam do domu i poszłam spać.


 Next Day



 **Lena** 


Pip pip pip - pip pip pip - pip pip pip . Jeszcze minutę. Pip pip pip . Dobra już wstaję. Podniosłam się leniwie i wyłączyłam budzik. Była 6.35 czas szykować się do pracy. Wzięłam ubrania z szafy i poszłam pod prysznic. Miałam na sobie wczorajsze ubrania , ciekawe czy Shane wrócił... Gotowa wyszłam z łazienki. Wysuszone włosy związałam i lekko pomalowałam oczy. Wchodząc do kuchni zauważyłam na lodówce kartkę:
                                          Jestem w szkole, nie martw się.
                                                                                      S.

Odetchnęłam z ulgą. Wzięłam batonik musli z szafy i zjadłam szybko. Pobiegłam jeszcze do swojego pokoju. Wzięłam laptopa i dwie teczki z dokumentami. Teczki włożyłam do torby. Chwyciłam kurtkę i szybko wciągnęłam buty. Zamknęłam za sobą drzwi a klucz włożyłam do krasnala - taka nasza skrytka. Zaczęłam iść w stronę restauracji. Po drodze weszłam do sklepu i kupiłam sobie ciasteczka i sok. Muszę schudnąć! Gdy weszłam do środka zaczynało padać. Londyńska pogoda. Weszłam do swojego biura. Usiadłam na fotelu i odetchnęłam głęboko. Zdjęłam kurtkę i powiesiłam na wieszak. Do pokoju weszła Maya , moja szefowa. Czarnowłosa kobieta , może 6 lat starsza ode mnie.
- za godzinę przyjdzie do ciebie klient , dość ważny. Potraktuj go dobrze- nigdy zbytnio się nie lubiłyśmy.
- ja zawsze traktuje dobrze wszystkich klientów- odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
- to dobrze- powiedziała i wyszła. Włączyłam laptopa i zaczęłam sprawdzać czy wszystko się zgadza.

***
 
-Hej- do środka weszła dziewczyna w czapce i okularach nie mogłam dokładnie zobaczyć jej twarzy
 - dzień dobry- odpowiedziałam.
 - chciałabym abyś zorganizowała moje urodziny- dodała.
- dobrze- potem zaczęłyśmy wypełniać formularz , miała na imię Bella. W końcu zdjęła czapkę. Miała rude loczki , była bardzo ładna. Wydawało mi się że ją znam... Wkrótce potem wyszła a ja zaczęłam przeglądać strony internetowe różnych firm cukierniczych. W sprawie  tortu miałam jasne wytyczenia , jutro zapowiadał się pracowity dzień.

Kilka godzin później padnięta wracałam do domu.


Położyłam torbę na blacie , zdjęłam buty. Poszłam do kuchni i zaczęłam robić sobie kanapki , gdy już kończyłam usłyszałam głos Shane'a : 
- przepraszam- powiedział. 
- nie , to nie jest tylko twoja wina , ja też mogłam się inaczej odzywać- odwróciłam się do niego.
 - zgoda? -zgoda- przytulił mnie. Po chwili siedzieliśmy na kanapie , zajadając kanapki i rozmawiając o kompletnych bzdurach.


_____________________________

Komentujcie i obserwujcie! Byłabym wdzięczna gdybyście polecili bloga znajomym .

1 komentarz:

  1. Fajne fajne. :) Będę tu częściej wpadać. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Czekam na next. :D
    I w między czasie zapraszam do mnie:
    http://lie-to-me-thewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń